Wiadomość

Potrzeba więcej wielokulturowości w gettach

Kadr z teledysku "La Cite" nakręconego w Bordeaux.
Kadr z teledysku "La Cite" nakręconego w Bordeaux.

Europa najpierw była zachwycona multi-kulti, potem ogłosiła jej śmierć, a teraz okazuje się, że trzeba zwiększać wielokulturowość w imigranckich dzielnicach, tym razem poprzez… zwiększenie liczby rdzennych Europejczyków.

Wpadł mi w oko niedawno fragment wideo z muzułmanką w chuście, która skarży się prezydentowi Francji, że w jej dzielnicy jest zbyt mało różnorodności. „Mój syn zapytał mnie, czy imię Pierre naprawdę istnieje, czy tylko w książkach”, skarży się matka, której syn nie spotkał nikogo o tak tradycyjnym francuskim imieniu.

Jej wypowiedź spotkała się ze sporą krytyką w sieci. Zauważono, że jej strój nie zachęca do różnorodnego społeczeństwa i reprezentuje polityczny islam, który raczej dąży do uniformizacji islamu. Inni twierdzili, że to nic dziwnego, że kto mógł opuszczał biedne dzielnice i pewno sama autorka słów by to zrobiła, gdyby mogła. Część osób zarzucało telewizji, że jest to zaaranżowane wideo pod kampanię Macrona, mające pokazać, że muzułmanie bardzo chętnie integrowaliby się, gdyby tylko Francuzi nie uciekli z ich dzielnic.

Można zakpić z przewrotności tej sytuacji, kiedy nagle okazuje się, że czynnikiem wzbogacającym lokalne społeczności ma być biały Europejczyk o imieniu Pierre, bo zbyt dużo mieszka tam Mohammedów. Niemniej jednak problemy osób zamieszkujących obszary wrażliwe, jak często nazywa się je w administracyjnej nowomowie, są rzeczywiste i to imigranci są pierwszymi ofiarami takiego stanu rzeczy.

W styczniu, w kontekście odzyskiwania przez Republikę Francuską utraconych dzielnic, pisałem o tragicznej śmierci szesnastolatka z Wybrzeża Kości Słoniowej w dzielnicy Aubiers w Bordeaux. Lionel, niezamieszany w żadną działalność przestępczą, dobry uczeń, uczestnik projektu filmowego realizowanego przez dom kultury, zginął w wyniku wojny gangów narkotykowych związanych terytorialnie z dzielnicami. Zginął, bo stał pod blokiem. Historii o takich dzielnicach jest więcej, aż przenikają do popkultury, jak pokazuje to chociażby wspomniany w styczniowym artykule teledysk gangsta rap „La Cite”, czy ostatnio udostępniony na Netflixie francuski serial „Diler”.

Problem izolacji i braku więzi ze społeczeństwem rdzennym wpływa na utrwalanie się biedy i utrudnianie integracji.

Zmniejszenie się różnorodności biednych dzielnic Bordeaux, to historia głównie ostatnich dwóch dekad, rezultat zmiany tras imigracyjnych i przepełnienia Paryża. Bordeaux to nie jedyne takie miasto we Francji. W ostatnich latach wzrosła koncentracja osób z tłem imigranckim w poszczególnych dzielnicach wielu francuskich miast.

Współczynnik segregacji, który mówi, ile osób trzeba byłoby przenieść, żeby wyrównać do średniej w mieście, dla niektórych miast wynosi w okolicach 40%. Stąd Macron rzucił hasło rekonkwisty dzielnic i przywrócenia ich na łono republiki, ale jego podstawowym narzędziem jest nie zmiana populacji w dzielnicach, a walka z tym, co reprezentuje przedstawiona przez telewizję mieszkanka dzielnicy, z islamistycznym separatyzmem.

Możliwe, że jednak prezydent Macron przygląda się bacznie działaniom socjaldemokratycznego rządu w Danii, który przystępuje do likwidacji gett, czy też – jak chcieliby wrażliwi na polityczną poprawność – „obszarów transformacji” czy „obszarów prewencji”. Jest to element planu „Jedna Dania bez społeczeństw równoległych”. W ramach działań, samorządy lokalne mają zadbać, by w razie trafienia danej dzielnicy na listę gett, wdrożyć różne działania zmniejszające proporcję mieszkań komunalnych w stosunku do mieszkań komercyjnych. Ma to doprowadzić do transformacji dzielnic gettowych w normalne dzielnice mieszkaniowe.

Problem izolacji i braku więzi ze społeczeństwem rdzennym wpływa na utrwalanie się biedy i utrudnianie integracji. Ten schemat, na podstawie swoich badań, opisuje profesor Ruud Koopmans: „Bez kontaktów społecznych nie można uzyskać informacji i zasobów, które są niezbędne do osiągnięcia sukcesu w społeczeństwie. Przykładem może być rynek pracy albo edukacja dzieci. Jest to, jak wynika z jednego z moich badań, jedna z przyczyn, dla których konserwatywni muzułmanie mają tak słabą pozycję na rynku pracy. Ograniczone kontakty z większą częścią społeczeństwa dają efekt w postaci problemów z językiem. Brak kontaktów społecznych oznacza też mniejsze szanse na znalezienie pracy”.

Dania, podobnie jak Francja, zajmuje się też kwestią radykalizacji i przestępczości, nie łudząc się, że sama koncentracja działań w dzielnicach zmieni sytuację. W ubiegłym roku minister ds. imigracji i integracji Mattias Tesfaye zapowiedział wydzielenie imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Pakistanu w osobnej kategorii statystycznej, żeby lepiej przyjrzeć się problemom generowanym przez te grupy.

Przypomina mi to pewną dyskusję z imamem Ali Abi Issą z Ligi Muzułmańskiej we wrocławskim kinie kilkanaście lat temu. Kiedy debata przekształciła się w długą dyskusję pod kinem, imam zachwalał decyzję wrocławskiej uczelni, która pomogła zintegrować jego i innych studentów z krajów muzułmańskich, poprzez rozdzielenie ich i wymieszanie w akademikach z polskimi studentami. Nie przeszkodziło mu to jednak wydać i opatrzyć komentarzem czterdziestu istotnych hadisów, wśród których znajdziemy na przykład poparcie kary śmierci dla apostatów i cudzołożników.

〉 Więcej o problemach z integracją we Francji w wywiadzie z Anną Pamułą „Jak Francja nie radzi sobie z imigrantami

〉 Wywiad z Ruudem Koopmansem: „Islamistyczny ekstremizm to nie tylko terroryzm

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Jan Wójcik

Założyciel portalu euroislam.pl, członek zarządu Fundacji Instytut Spraw Europejskich, koordynator międzynarodowej inicjatywy przeciwko członkostwu Turcji w UE. Autor artykułów i publikacji naukowych na temat islamizmu, terroryzmu i stosunków międzynarodowych, komentator wydarzeń w mediach.

Inne artykuły autora:

Torysi boją się oskarżeń o islamofobię

Kto jest zawiedziony polityką imigracyjną?

Afrykański konflikt na ulicach Europy