Kosowo nie chce wahabitów

Albańscy muzułmanie w Kosowie zademonstrowali swą awersję do radykalnego islamu podczas niedawnych bójek z ekstremistami przenikającymi do tego kraju. Ostatnio dokonali kolejnego znaczącego kroku, żeby pozbyć się muzułmańskich fanatyków.

Wahabicki agitator z Mariny w Kosowie

Wahabicki agitator z Mariny w Kosowie

Samozwańczy imam Xhemajl Duka, który przybył do Kosowa z Albanii, został deportowany z powrotem. Lokalne władze w powiecie Skenderaj zamknęły wybudowany przez niego meczet w miejscowości Marina.

Zamykanie meczetów i szkół religijnych, żeby zapobiec ich wykorzystaniu przez propagatorów fundamentalizmu, stało się orężem lokalnych społeczności w walce z zagrożeniem wahabickim na Bałkanach. W lutym władze w Bośni aresztowały przywódców wahabickich w tym kraju – w małej wsi, gdzie mieszkańcy sami zamknęli w 2007 roku mekteb, czyli islamską szkołę podstawową.

To wydarzenie stało się istotnym czynnikiem inspirującym kosowską akcję przeciwko „imamowi” Duce. Duka pojawił się na scenie po wojnie na terytorium Kosowa w latach 1998-99, wspierany przez islamską organizację humanitarną, Mercy International, działającą w Europie Zachodniej i powiązaną z Al-Kaidą. W 2002 otworzył meczet w Marinie i zaczął, między innymi, opiekować się sierotami, których jest w republice bardzo wiele. Jednakże podczas prowadzonych przez niego lekcji islamu, jak mówią mieszkańcy wsi, zmuszał uczennice do zakładania nikabu i abaji, czego nie robi się w stosunku do małych dziewczynek nawet w Arabii Saudyjskiej.

Duka twierdził, że nie sympatyzuje z Al-Kaidą, a jego działania mają cel wyłącznie humanitarny. Jednak sześć tysięcy muzułmanów podpisało petycję wyliczającą zarzuty przeciwko niemu. Kopia petycji trafiła do dziennikarzy kosowskiego dziennika Express, znanego ze swych ostrych tekstów na temat problemów z wahabitami. Sygnatariusze żądali przede wszystkim zamknięcia meczetu Duki. Lokalne władze oświadczyły poza tym, że źródła finansowania „imama” są niejasne i stały się przedmiotem dochodzenia.

Na początku marca policja definitywnie zamknęła meczet w Marinie. Został otoczony policyjną taśmą, a cała akcja przebiegła spokojnie, choć samozwańczy imam twierdził, że cieszy się poparciem mieszkańców. Następnego dnia Duka został aresztowany pod zarzutem naruszenia prawa imigracyjnego, ponieważ był obywatelem Albanii, a nie Kosowa. Wydalono go do kraju pochodzenia.

Przeciwnicy radykalizmu nie byli jednak zadowoleni, ponieważ oficjalni przywódcy społeczności islamskiej w Kosowie nie zrobili nic w sprawie agitatora ekstremisty – pomimo że otworzył meczet bez ich zezwolenia, czego wymaga prawo. Islamscy biurokraci pozostawili załatwienie sprawy w rękach lokalnych władz i mieszkańców Mariny.

Dziennik „Express” znany jest z żywych komentarzy na swej stronie internetowej, gdzie udziela się wielu emigrantów albańskich z Europy i Ameryki. Jeden z internautów napisał: „Świetna akcja władz w Skenderaj. Nie potrzebujemy wahabitów w Kosowie. Niech sobie imam dołączy do swoich braci w Afganistanie czy gdzieś indziej. Nie chcemy, żeby naszymi dziećmi i narodem manipulowali ekstremiści”. Inny czytelnik napisał: „Gdzie była przedtem policja i przywódcy społeczności islamskiej? Powinno się coś zrobić już dawno”.

W największym dzienniku Kosowa, „Koha Ditore” wypowiedział się pisarz Halil Matoshi. Wezwał kosowian do mobilizowania się w poparciu dla burmistrza Skenderaj, Sami Lushtaku, za decyzję o zamknięciu meczetu w Marinie, nazywając to działanie „imponującym aktem patriotyzmu”. Agenci wahabiccy w Kosowie za teren swego działania obrali regiony znane z silnego albańskiego nacjonalizmu, a region Skenderaj był ważnym ośrodkiem rekrutacji ludzi do UCK, Armii Wyzwolenia Kosowa, w latach 1998-99. Sami Lushtaku był jednym z założycieli UCK i przez Serbów oskarżany był o przestępstwa wojenne.

Opr. JP, na podst. weeklystandard.com

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign