Analiza

Jaki ekstremizm grozi Niemcom?

Aby walczyć z ekstremizmem minister Seehofer zapowiedział zwiększenie inwigilacji. Foto: commons.wikimedia./ Michael Lucan

Społeczeństwo jest „brutalizowane” przez rosnącą liczbę przestępstw popełnianych przez skrajną prawicę, stwierdził minister spraw wewnętrznych Niemiec Horst Seehofer, omawiając doroczny raport o przestępstwach motywowanych politycznie.

Stwierdzenia ministra są przykładem politycznych manipulacji, pozostając w niewielkim związku z danymi z raportu i rzeczywistością.

„Od początku mojej kadencji powtarzam, że prawicowy ekstremizm jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa, ponieważ większość przestępstw rasistowskich popełniana jest przez osoby należące do tego kierunku”, powiedział minister Seehofer. Jego alarmistyczne stwierdzenia podchwyciła prasa, niemiecka i zagraniczna. „Niemcy: prawicowa przestępczość rekordowo wysoka”, głosi tytuł na rządowym portalu Deutsche Welle, w kilkunastu językach przekazujących wiadomości z Niemiec. „Niemieckie społeczeństwo „zbrutalizowane” przez rekordową liczbę przestępstw skrajnej prawicy”, ostrzega brytyjski „Guardian”, a agencja Reutersa donosi, że „Skrajnie prawicowa przestępczość bije rekordy w Niemczech”.

Rok 2020 był rekordowy w liczbie „przestępstw motywowanych politycznie”, których popełniono 44 619, o 8,5% więcej niż rok wcześniej, najwięcej od czasu, gdy zaczęto gromadzić takie dane w 2001 roku. Jeszcze bardziej, bo o 18,8% wzrosła liczba przestępstw z użyciem przemocy, odnotowano ich 3365.

I rzeczywiście, ponad połowę, bo 23 604 przestępstwa przypisano skrajnej prawicy; lewicy ponad dwukrotnie mniej, bo tylko 10791. Przestępstw popełnionych z powodów religijnych (czyli przez islamistów) było tylko 477, zwolennicy „zagranicznych ideologii” (niejasne, co jest tak nazywane) popełnili 1016 przestępstw, a sprawców 8624 przestępstw nie ustalono.

Podobnie jak generałowie, którzy przygotowują się do walki w poprzedniej wojnie, niemieccy politycy i media, cierpiąc na „widzenie tunelowe”, nie dostrzegają nowych niebezpieczeństw.

Kiedy jednak przyjrzymy się przestępstwom popełnianym z użyciem przemocy wobec ludzi i niszczeniu mienia, obraz zupełnie się zmienia. Tutaj przoduje skrajna lewica, która popełniła 7715 tego rodzaju przestępstw, natomiast skrajna prawica tylko 2121 (islamiści 81). Głównym  przestępstwem popełnianym przez skrajną prawicę aż 13 659 razy były „przestępstwa propagandowe”, czyli głoszenie poparcia dla faszyzmu – w co wchodzi malowanie swastyk na murach. Innymi słowy, skrajna prawica zajmuje się głównie obrzydliwym gadaniem (58% jej przestępstw) a lewica biciem – również policji –  i demolką  (71%).

To prawda, że najgorsze przestępstwo polityczne, zamordowanie 9 osób imigranckiego pochodzenia w lutym 2020 w Hanau popełnił osobnik zaliczany do skrajnej prawicy, ponieważ głosił, że ludzie pochodzący z Bliskiego Wschodu, niektórych miejsc z Afryki i Azji, powinni być „kompletnie wyeliminowani”. Innych przekonań skrajnie prawicowych sprawcy, Tobiasa Rathjena, który  po zamordowaniu imigrantów zabił też siebie i swoją 72-letnią matkę, nie było widać.

Był to najwyraźniej człowiek chory psychicznie, który uważał, że jego myśli i działania poddane są kontroli tajemniczej „agencji wywiadowczej”. Morderstwa, których się dopuścił, miały być „podwójnym ciosem” – w agencję, kontrolującą jego myśli i w „degenerację narodu”. W opublikowanym przed śmiercią manifeście przypisywał sobie również autorstwo sloganu „America First” oraz zdolność przewidywania fabuł licznych holywoodzkich filmów i kariery niemieckiego trenera piłkarzy Liverpoolu. Kilka dni przed śmiercią opublikował też na YouTube film, w którym ostrzegał Amerykanów, że są sterowani przez „tajne stowarzyszenia” oddające cześć diabłu.

Skrajna lewica rzeczywiście nikogo nie zabiła – w odróżnieniu od islamistów, którzy zamordowali dwie osoby – ale nie dlatego, że nie próbowała – policja udaremniła 6 takich prób morderstwa; co do skrajnie prawicowych, to udaremniono 2 próby morderstw politycznych.

Wśród przestępstw motywowanych nienawiścią szczególne miejsce w Niemczech zajmują akty antysemityzmu, których odnotowano rekordową liczbę 2351, po wzroście o niemal jedną szóstą w ciągu roku. Odpowiedzialność za 95% tych przestępstw (ponad 2 tysiące), jak co roku, przypisano skrajnej prawicy. Tyle, że niemiecka policja stosuje w tym wypadku  unikalny w świecie system: jeśli przestępstwo antysemickie popełnione jest przez nieustalonego sprawcę, to przypisywane jest skrajnej prawicy.

Nie udało mi się dowiedzieć, czy również w przypadku innych przestępstw politycznych o nieustalonych sprawcach z automatu zostaje obciążona skrajna prawica – rzecznik prasowy ambasady Niemiec nie odpowiedział na moje pytanie w tej sprawie.

Tymczasem doświadczenia niemieckich Żydów związane z antysemickimi atakami są zupełnie inne – w ogromnej większości przypisują je muzułmanom, którzy według danych policji odpowiadają za zaledwie 2% antysemickich zdarzeń. Z badań wśród niemieckich Żydów wyłania się jednak całkowicie inny obraz – aż 62% wskazuje na muzułmanów jako sprawców prześladowania i wyzwisk, a w przypadku pobić, ofiary w 80% wskazują na muzułmanów. Dlatego trzy czwarte Żydów nie nosi w miejscach publicznych kipy, a prawie połowa unika niektórych miejsc w mieście – i nie są to miejsca zamieszkane przez zwolenników skrajnie prawicowych ideologii. Dlatego 2 tysiące przestępstw antysemickich powinno być przypisane muzułmanom, a nie skrajnej prawicy.

Historyczne doświadczenia z faszyzmem wyczuliły Niemców na niebezpieczeństwo skrajnie prawicowej ideologii. Ale podobnie jak generałowie, którzy przygotowują się do walki w poprzedniej wojnie, niemieccy politycy i media, cierpiąc na „widzenie tunelowe”, nie dostrzegają nowych niebezpieczeństw. Nie lekceważąc bynajmniej zagrożenia, jakie stanowią – i mogą w przyszłości stanowić –  grupy skrajnej prawicy, trzeba patrzeć na sytuację bez z góry przyjętych założeń.

Taki ogląd sytuacji daje obraz inny, niż „zagrożenie demokracji ze strony skrajnej prawicy”. Znacznie groźniejsza dla demokracji niemieckiej jest przemoc stosowana przez skrajną lewicę wobec policji i innych symboli państwa, a długoterminowo również podkopywanie demokracji przez islamistyczne ugrupowania domagające się specjalnego traktowania muzułmanów.

W latach trzydziestych Niemcy obawiali się przejęcia władzy przez komunistów, wspieranych przez Związek Radziecki i nie dostrzegali, że faszyści są co najmniej równie wielkim zagrożeniem dla demokracji. Dziś popełniają identyczny błąd w drugą stronę.

Pisaliśmy także o:

〉 skazywaniu terrorystów w Niemczech: „Państwo niemieckie łaskawe dla terrorystów”
〉 o niemieckich naukowcach, którzy stworzyli szczepionkę na COVID-19: „Jak wykorzystać sukces dzieci tureckich imigrantów”
〉 o problemach z ekstremizmem w szkołach: „Niemiecka szkoła: strach i zwycięstwo fundamentalizmu”

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Grzegorz Lindenberg

Socjolog, dr nauk społecznych, jeden z założycieli „Gazety Wyborczej”, twórca „Super Expressu” i dwóch firm internetowych. Pracował naukowo na Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Harvarda i wykładał na Uniwersytecie w Bostonie. W latach '90 w zarządzie Fundacji im. Stefana Batorego. Autor m.in. „Ludzkość poprawiona. Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy”. (2018), "Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce" (2019).

Inne artykuły autora:

Uwolnić Iran z rąk terrorystów i morderców

Afganistan – przegrany sukces

Pakistan: rząd ustępuje islamistom