Douglas Murray
*****
Wyemitowany przez BBC film dokumentalny „When Tommy met Mo” jest świetnie nakręconym i prowokującym do myślenia materiałem. Wszystkie produkcje telewizji publicznej powinny być takie jak ten dokument.
Film przedstawia Tommy’ego Robinsona w czasie odejścia z założonej przez niego English Defence League (EDL). Ekipa śledziła Robinsona podczas podróży z „rzecznikiem islamu“ Mohammedem Ansarem.
Film i jego przesłanie nie uniknęły jednak krytyki. Podobnie kontrowersyjna okazała się również kwestia roli, jaką miał odegrać Ansar w decyzji Robinsona o odejściu z EDL. Ansar usiłuje udowodnić, że wyprzedził wydarzenia – na które w rzeczywistości nie miał najmniejszego wpływu – oraz że to właśnie on skłonił Robinsona do odejścia z EDL. W rzeczywistości Robinson odszedł ze względu na swój pobyt w więzieniu i utratę kontroli nad organizacją. Wpływ na jego decyzję miało jednak poznanie, w trakcie kręcenia filmu, Maajida Nawaza oraz Usamy Hasana z Quilliam Foundation.
Na początku sceptycznie odnosiłem się do całego projektu ze względu na udział Ansara i właśnie dlatego odmówiłem udziału w przedsięwzięciu. Jeśli były przywódca EDL ma zamiar podróżować po kraju z umiarkowanym muzułmaniem w celu przedstawienia ludziom bardziej oświeconej wersji islamu, wybór takiego „rzecznika islamu“ musi być dokonany bardzo starannie. Ansar to nie jest kandydat, którego bym polecił, ponieważ jest uzurpatorem, pozującym na wielkiego lidera muzułmanów. Jednak przed zaistnieniem na Twitterze i w telewizji śniadaniowej nie był szerzej znany z żadnego powodu (ostatnio oznajmił, że od 15 lat walczy o prawa gejów. Serio? Jak? Gdzie? Kiedy?). Co więcej, mimo że BBC charakteryzuje go jako umiarkowanego muzułmanina, wiele osób – w tym ja – nie zgadza się z taką klasyfikacją.
Autorzy filmu zapewniają, że zarówno „Mo“ jak i „Tommy“ zweryfikowali swoje poglądy i dzięki temu uzyskali nową, świeżą jakość i przeprowadzili szczerą i otwartą debatę. W filmie nie zabrakło interesujących punktów dzięki obecności między innymi Ann Cryer, Usamy Hasana i Toma Hollanda. Ciekawy jest również moment, w którym Ansar kompletnie nie wie, jak odpowiedzieć na pytanie Maajida Nawaza o te fragmenty świętych islamskich tekstów, które nawołują do odcinania rąk i tym podobnych aktów przemocy. Podobnie jak Mohammed Shafiq, który również pojawił się w filmie, Asnar nie chce przyznać – co skrzętnie odnotowali Usama Hasan i Tom Holland, że Koran zezwala na niewolnictwo seksualne. Mimo iż uważam, że część widzów będzie zaszokowana, niektóre z dyskusji są bardzo zniuansowane, wyważone i bardzo wyczerpująco opisują temat.
Pod koniec nasuwa się kilka wniosków. Pierwszy z nich dotyczy niekończącego się problemu: „Kto przemawia w imieniu islamu.“ Oczywiście trwający 50 minut film nie dostarczy odpowiedzi na ciągnącą się od wieków debatę, warto jednak przypomnieć sobie o tym problemie. Przypomina to sytuację, w której wiele osób podaje się za „liderów muzułmanów“, którzy „potępiają terroryzm“ i wiele opowiadają o tym, co robią, żeby „rozwiązać“ rozmaite problemy, jednocześnie nie będąc albo wcale umiarkowanymi, albo dostatecznie umiarkowanymi. Nie trzeba dodawać, że kiedy tak wiele osób uważa się za „liderów“ czy „reprezentantów“ islamu, każdy może się ogłosić, kim tylko zechce.
Po drugie, emisja przypomina, że jest to problem „serc i umysłów“. Pod koniec pokazano fascynujący moment zgody między muzułmanami i niemuzułmanami w kwestii rozwiązania problemu islamskiego ekstremizmu. Jednak kiedy Robison powiedział, że islam musi poradzić sobie z problemem swoich świętych tekstów, jeden z muzułmanów, który wcześniej zgadzał się z Tommym, wpadł w furię. Wielu wyznawców islamu żyje w rozdarciu, ponieważ sprzeciwiają się ekstremistom, nie chcą jednak sprzeciwić się ekstremistycznym wersetom swojej świętej księgi. Rozwiązanie tego problemu z pewnością nie będzie proste, a może okazać się wręcz niemożliwe.
Pojawiła się również kwestia priorytetów. Od momentu założenia EDL jako organizacja była niepokojąca i często powodowała wiele problemów. Jej marsze i demonstracje często są pełne przemocy, jednak trzeba pamiętać, że EDL powstała w odpowiedzi na zaistniałą sytuację. EDL pojawiła się, ponieważ policja dawała islamskim ekstremistom zbyt wiele swobody. Gdyby policja nie była wobec nich tak pobłażliwa, najprawdopodobniej nikt nigdy nie usłyszałby ani o EDL, ani o Tommym Robinsonie.
Jednak nie tylko policja ma swój udział w rozprzestrzenianiu się islamskiego ekstremizmu; winę ponoszą również liderzy muzułmanów i wielu innych. Zasmucający jest fakt, że tylko niewielu islamskich „liderów“ czy zwykłych wyznawców dąży do rozwiązania we właściwej kolejności priorytetowych problemów, z którymi wszyscy mamy styczność. Wielu poświęca zbyt wiele energii na krytykowanie „islamfobii“ i w efekcie tylko od czasu do czasu ludzie ci wyrażają sprzeciw wobec fundamentalizmu swojej własnej religii. Jeśli ci wszyscy muzułmanie odwróciliby proporcje, zamiast spędzać 95% czasu na krytykowaniu EDL i innych „islamfobów“, a zaledwie 5% na działaniach mających na celu powstrzymanie ekstremistow, być może udało by się wyrwać z korzeniami problem fundamentalizmu, a tym samym pozbyć się wielu wtórnych wobec niego problemów.
Jak już zauważyłem wcześniej, liczba przywódców islamu, którzy dążą do tego celu, jest zastraszająco mała, tym bardziej jednak należy im się wsparcie i wdzięczność, ponieważ w islamie cena za odmienne poglądy jest wysoka. Oto dowód: prawie wszyscy bohaterowie filmu (Usama Hasan, Tommy Robinson, Mo Ansar, Mohammed Shafiq) znaleźli się na „liście śmierci“ terrorystów z Al-Szabaab. Jeśli wszyscy – zarówno muzułmanie, niemuzułmanie, byli liderzy EDL, umiarkowani muzułmanie, prawie umiarkowani muzułmanie, wcale nie umiarkowani muzułmanie oraz inni – znajdą się na tej samej liście śmierci, pojawiłby się cień szansy, że osiągnęliby konsensus w kwesti tego, co jest naszym największym problemem.
Tłumaczenie GB
Źródło: http://blogs.spectator.co.uk
Film „When Tommy met Mo” (wersja ang.) : http://www.youtube.com/watch?v=QEYKgKOv7-c