Chrześcijaństwo w obliczu islamizacji – powolne przebudzenie

Czekaliśmy na to całe dziesięciolecia, lecz Wielka Brytania doczekała wreszcie się rozsądnej wypowiedzi na temat imigracji. Lord Carey, który jest czołowym duchownym Zjednoczonego Królestwa, byłym Arcybiskupem Canterbury, podpisał deklarację Cross Party Group on Balanced Migration – międzypartyjnej grupy w brytyjskim parlamencie, optującej za zrównoważoną imigracją.

Arcybiskup George Carey

George Carey

Dokument z 6 stycznia 2010 wzywa do zaostrzenia wymogów dotyczących wjazdu do kraju. Powinno stać się to jak najszybciej, aby w roku 2029 populacja nie przekroczyła siedemdziesięciu milionów.

Lord Carey mówił również o otwartej polityce Kościoła: “My chrześcijanie często podchodzimy do sprawy tak miękko, że niektórzy ludzie próbują nam wchodzić na głowę. Nie wyrażamy również naszej wiary wystarczająco twardo, bowiem staramy się tylko, żeby nikogo nie zirytować”.

„Twardszy Kościół… wchodzenie na głowę… kontrola imigracji…” – nietrudno jest tu połączyć kropki w wyraźny obraz. Zresztą sam Lord Carey niemal połączył je za nas, mówiąc w wywiadzie o wprowadzeniu „systemu punktowego”, który uwzględniałby szacunek dla chrześcijańskiego dziedzictwa Brytanii. Niektórzy krytycy mogą mu zarzucać, że swymi wypowiedziami zachęca do działania rasistów, lecz jest to oczywisty nonsens. Carey jest weteranem antyrasizmu i ma wśród czarnych ewangelików podobne poparcie jakie miał Bill Clinton wśród czarnych Amerykanów.

Arcybiskup Rowan Williams

Rowan Williams

Z drugiej jednak strony duchowny mówiąc “niektórzy ludzie” miał na myśli miliony muzułmanów przebywających na terenie Wielkiej Brytanii. Brytyjscy anglikanie mają już dość powtarzanych wciąż zaleceń, żeby tworzyli jeszcze bliższe więzi ze swoimi muzułmańskim sąsiadami. Widzą, jak coraz trudniej jest odróżnić dzielnicę muzułmańską od getta, gdzie ludzie sympatyzują z islamskimi bojownikami czy próbują przeforsować prawo szariatu, którego cechami charakterystycznymi są gnębienie kobiet oraz prześladowanie chrześcijan za granicą. (Nic, nawet kwestia homoseksualizmu, nie wyrządziło większej szkody wizerunkowi Rowana Williamsa [obecny Abp.Canterbury – red.] w konserwatywnych prowincjach Wspólnoty Anglikańskiej, niż jego idiotyczne poparcie dla wprowadzenia szariatu w Brytanii).

Czarni i azjatyccy przywódcy chrześcijańscy poprą idee Lorda Careya, bowiem wielu z nich było świadkami “islamu w działaniu” w swoich ojczystych krajach. Tylko jeden z biskupów wzbrania się przed poparciem tezy o zbytniej słabości kościoła w obliczu islamizmu, lecz jest on imigrantem: to Michael Nazir-Ali, były biskup Rochester. Dla kontrastu, reszta hierarchii kościelnej, wespół ze wszystkimi rzymskokatolickimi biskupami Anglii i Walii, w dalszym ciągu trzyma się starego nurtu mówiącego, że imigracja to błogosławieństwo, ponieważ wzbogaca naszą kulturę.

Jednak w Europie katoliccy biskupi nigdy specjalnie nie kultywowali tej idei i teraz otwarcie wypowiadają się na temat grożącej nam islamizacji. Przykładem może być arcybiskup Pragi – kardynał Miloslav Vlk, który zaznaczył swoje przejście na emeryturę dość melodramatycznym proroctwem: “Jeśli chrześcijanie się nie ockną, nastąpi islamizacja, a chrześcijaństwo nie będzie mieć dość mocy, aby odcisnąć się w mentalności jednostek, nie mówiąc już o całych społeczeństwach”.Kardynał ma rację, lecz tylko do pewnego stopnia. Islamizacja w niektórych częściach Europy stała się już faktem. Christopher Caldwell w swojej książce “Reflections on the Revolution in Europe” stwierdza, że muzułmanie już walczą o dominację i kolejno wymienia: Rotterdam, Strasburg, Marsylia, obrzeża Paryża i Berlina, Bradford, Leicester, oraz przedmieścia Manchesteru i wschodni Londyn.

W wypowiedzi czeskiego duchownego jest pewna naiwność: otóż optymistycznie twierdzi on, że Kościół jest w stanie nakłonić Zachód do odejścia od pustego sekularyzmu, który doprowadził do stworzenia europejskiej próżni, wypełnianej teraz przez ludzi innej wiary. Informacja, że sekularyzm jest prawdziwym wrogiem chrześcijaństwa, powtarzana jest stale i wszędzie przez liberalnych biskupów. Mimo strachu przed islamizacją, żyją oni nadal w przeświadczeniu, że świat dzieli się na ludzi wiary oraz na pozbawionych korzeni materialistów. Papież Jan Paweł II również należał do zwolenników tego poglądu. Natomiast Benedykt XVI, co znaczące, zupełnie go nie podziela. Chce on uzmysłowić ludziom o nastawieniu ateistycznym, że w osobliwy sposób są i tak częścią owczarni, ze względu na wyznawane przez nich ideały, których podłożem jest etyka chrześcijańska. Innymi słowy, szacunek Kościoła dla godności osoby ludzkiej podzielają powszechnie również osoby oddane idei wolnego społeczeństwa. Benedykt XVI jest tego w pełni świadomy, dlatego tak wiele czasu spędza na rozmowach z nimi. Podobnie czyni biskup Nazir-Ali – ma on przyjaciół wśród ateistycznych myślicieli, w których postawie jest o wiele więcej szacunku dla dziedzictwa Zachodu, niż w postawach przywódców muzułmańskich czy ich multikulturalistycznych sprzymierzeńców.

W przyszłości ochrona Zachodniej cywilizacji będzie możliwa tylko dzięki przymierzu chrześcijan i ateistów przeciwko totalitarnej ideologii islamizmu. To dziwna perspektywa, a jeszcze bardziej niepokojąca jest świadomość, że zachowanie idei chrześcijańskiej jako ruchu masowego może zależeć od czegoś tak prozaicznego jak kontrola paszportowa. Lecz na to właśnie zdaje się wskazywać Lord Carey i jest to z jego strony odważne działanie.

Oprac. MK/PJ
Żródło: www.telegraph.co.uk

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign