W „Baśniach z tysiąca i jednej nocy” odgrywamy rolę ślepego żebraka

Niedawno gościł w Polsce emir Kataru Hamad ibn Chalifa as-Sani. To kolejna próba wznowienia stosunków dwustronnych między Polską a Katarem, po nieudanej transakcji ze Stocznią Gdańską i po nadal czekającej na realizację umowie na dostawy gazu do portu w Świnoujściu.

Jednak stosunek mediów i polityków do tej wizyty świadczy o kompleksach ubogiego czytelnika „Baśni tysiąca i jednej nocy”. Dla mediów najważniejszą sprawą było pokazanie czterech Airbusów, którymi przyleciał emir i jego świta. Propozycje biznesowe sprowadzały się do niejasnych zapowiedzi pozyskania katarskich inwestorów.

To zrozumiałe, że marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, nie chcąc obrazić gościa musiał „docenić interwencję Kataru w Libii” i przejąć się sytuacją w Jemenie. Czy znajdziemy jednak w naszym kraju choć jeden poważny dziennik czy tygodnik, który podjął się opisania rzeczywistych celów polityki zagranicznej Kataru?

Middle East Forum, specjalizujące się w tematyce bliskowschodniej, nieraz już udowodniło, że polityka zagraniczna Kataru ma na celu umacnianie sunnickiego islamu oraz wspieranie sunnickich islamistów na całym świecie.

Pomoc, której Katar udzielał Libii, zręcznie omijała Narodową Radę Przejściową i trafiała wprost do islamistycznych milicji. Dla Kataru głównymi faworytami są Abdul-Aziz Belhaj, przywódca Libijskiej Islamskiej Grupy Walki uznawanej przez brytyjskie służby za organizację terrorystyczną oraz  Sheikh Ali Sallabi, duchowny oskarżający tymczasowego premiera o „radykalny sekularyzm”.  Podobnie jest w przypadku Tunezji, Egiptu, Syrii czy Jemenu, gdzie katarska Al-Dżazira oraz przebywający w Katarze duchowy przywódca Bractwa Muzułmańskiego, Jusuf Al-Karadawi, wspierają dążenia islamistów.

Można by zapytać: co w tym nagannego? Przecież wspierają dążenia niepodległościowe występując przeciwko dyktatorom. Otóż nie zawsze tak jest. W przypadku Bahrajnu, gdzie nieudana rewolta była dziełem szyickiej większości, rządzonej przez sunnicką mniejszość, Katar wsparł wysłanie wojsk Arabii Saudyjskiej dla stłumienia demonstracji. W przypadku wschodniej Arabii Saudyjskiej, gdzie szyicka mniejszość również protestuje przeciwko dyskryminacji, Al-Dżazira próbowała nie dopuścić do ukazania się doniesień o protestach. Jeśli zaś chodzi o Turcję, katarska telewizja pokazuje Erdogana jako męża opatrznościowego Bliskiego Wschodu, zupełnie nie informując o tureckich planach budowy tam, które odetną Irak i Syrię od wody.

Można też oczywiście zapytać: co nas obchodzą sekciarskie spory między muzułmanami? Ważne, że Katar okazał się sojusznikiem Zachodu, a nadwyżki petrodolarów może zainwestować w naszą gospodarkę. Warto zatem przypomnieć, że w Europie mieszka już spora grupa sunnitów, a także spora grupa zwolenników Al-Karadawiego. Jak wynika z podanych wyżej przykładów, działania Kataru powodowane są nie tylko względami ekonomicznymi, ale również ideologicznymi. Brak zainteresowania mediów tym drugim aspektem świadczy o naszej słabości i naiwności. Cóż, cztery Airbusy naprawdę robią wrażenie.

Jan Wójcik

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign