Turcja wciąż bliżej islamizmu

Barry Rubin

W Waszyngtonie wciąż wyśmiewa się ideę, że rząd Turcji jest rządem islamistów, że pracuje krok po kroku nad tym, żeby fundamentalnie zmienić ustrój i społeczeństwo tego kraju.

Albo że jest mu ostatnimi czasy bliżej do Teheranu niż do Stanów Zjednoczonych, albo że jest przyjaźniej nastawiony do Hamasu i Hezbollahu niż do Izraela. Jednakże każdy, kto rozmawia z Turkami lub obserwuje ich codzienne życie – łącznie z pracownikami amerykańskiej ambasady w Ankarze – wie, że to nieprawda.

Gdy tylko szefowie sił zbrojnych zrezygnowali ze swoich stanowisk, reżim wydał nakaz aresztowania siedmiu wysokich oficerów. Turecka armia jest skończona jako siła polityczna – po części z powodu nacisków Unii Europejskiej, by wycofała się ona ze swojej politycznej roli – podczas gdy sądy są unieszkodliwiane, a media wykupywane. Nie istnieje już żadna instytucja, która mogłaby powstrzymać aktualny reżim przed islamizacją Turcji oraz fundamentalną przemianą jej społeczeństwa.

Podejrzanych jest w sumie 22. A jakie stawia się im zarzuty? W końcu Turcja jest przecież państwem demokratycznym, prawda? Zarzutem jest rozsiewanie propagandy antyrządowej. Innymi słowy, jeżeli członkowie armii krytykowali rząd oraz jego politykę nawet podczas zwykłej rozmowy, jest to przestępstwo. Tego rodzaju zachowania są charakterystyczne dla dyktatury.

Aresztowani mają zostać: dowódca 1 Armii w stanie spoczynku gen. Hasan Iğsız, mjr gen. Mustafa Bakıcı, doradca prawny Sztabu Głównego mjr gen. Hıfzı Çubuklu, porucznik gen. Mehmet Eröz, wiceadrmirał Mehmet Otuzbiroğlu, pułkownik gen. İsmail Hakkı Pekin oraz dowódca Korpusu Armii Egejskiej gen. Nusret Taşdeler, ostatnio powołany na stanowisko szefa Kierownictwa Szkolenia i Doktryny (EDOK).
A to dopiero początek.

Podejrzewam, że ich „przestępstwem” było popieranie sekularyzmu oraz krtykowanie polityki rządu islamistów. Efekt będzie katastrofą dla Turków, całego regionu oraz interesów Zachodu. To nic innego jak zamach stanu przeciwko siłom zbrojnym.

Po drugie, w związku z nadchodzącym ramadanem, urząd miasta Istambułu zabrania wystawiania na zewnątrz stolików przez restauracje i kawiarnie tak, żeby nikt nie mógł publicznie jeść podczas miesiąca, w którym muzułmanie poszczą. Nie jest przesadą stwierdzenie, że wpływ teje decyzji na historyczne społeczeństwo tureckie jest porównywalny do sytuacji, gdyby na francuskich pokazach mody prezentowano jedynie strój islamski. Świeccy Turcy dokładnie rozumieją, co to oznacza.

Uzasadnieniem była troska o czystość ulic i chodników powinny być czyste. Potem jednak dzielnica Beyoglu ogłosiła, że będzie organizować podczas ramadanu wieczorne kolacje i koncerty, które zablokują niektóre z arterii miejskich. Media doniosły – może jest to prawdą, a może nie – że to sam premier Erdogan zobaczył całe to uliczne jedzenie i picie jadąc samochodem przez jedną z najbardziej zorientowanych na rozrywkę okolic, był zszokowany i poprosił burmistrza, żeby zadziałał. Erdogan sam jest byłym burmistrzem Isambułu.

W 2007 roku 39 procent Turków opowiedziało się za tym, żeby zamknąć wszystkie restauracje na czas ramadanu. Teraz ten odsetek wynosi 44 procent. Inne sondaże wykazują, że rosną nastroje proislamistyczne. Zapytałem pewnego szanowanego tureckiego przyjaciela, dlaczego jego zdaniem tak jest. Uważa on, że przyczyną jest nasycenie mediów indoktrynacją, chociaż nadal istnieją jeszcze w Turcji niezależne gazety i kanały telewizyjne. Również wzrost nastrojów antyamerykańskich i antyizraelskich przypisał również islamistycznej propagandzie.

Oto kilka innych przypadków ze „świeckiej republiki”, gdzie jakoby wygrywa demokracja, a rząd jest cennym sojusznikiem USA, któremu powierza się mediacje w sprawie przyszłości Syrii:
– Stacja telewizyjna ukarana grzywną za pokazanie sceny z Kubusia Puchatka.
– Kobieta pobita za noszenie szortów podczas jazdy autobusem w czasie ramadanu.
– Kobieta pobita za palenie papierosa w czasie ramadanu.

Innymi słowy, publiczne egzekwowanie islamskiego „zachowania” zaczyna się od patroli obywatelskich, a kończy na rządowych regulacjach.

Problem nie polega na tym, że Stany Zjednoczone podążają za nieodpowiednią polityką radzenia sobie z tym, iż Turcja ze swoją potężną armią i gospodarką przechodzi na stronę islamistów. Problemem jest to, że amerykański rząd udaje, że nic się nie dzieje.

Ale są też szersze kwestie. Problemem jest polityczny islam. Kiedy rządy i wszystkie ich instytucje mówią muzułmanom, że poprawnie religijnym można być tylko w jeden sposób, a potem wymusza egzekwowanie tej definicji w codziennym życiu ludzi, wtedy islam jest zamieniany w narzędzie do tworzenia, podtrzymywania oraz ekspansji dyktatorskich reżimów oraz niszczenia wszystkich politycznych dysydentów – zarówno muzułmanów, jak i przedstawicieli niemuzułmańskich mniejszości.

Zwycięstwo rewolucji oraz uczynienia z islamizmu standardu dla islamu nie jest nieuniknione. Jednak w Egipcie, Turcji, Libanie oraz pośród Palestyńczyków jest to wciąz silna tendencja. Ma ona szansę na zwycięstwo w Syrii oraz – ogólnie rzecz biorąc – wzrasta w muzułmańskich społecznościach żyjących na Zachodzie. W Iranie większość odrzuca islamistyczny rząd, ale jakie ma ona szansę wobec tylu karabinów i przy tak małym wsparciu międzynarodowym? Jeśli Stany Zjednoczone i Europa w tym nie pomogą – a często nie chcą nawet zauważyć istnienia problemu – pokonanie radykalnego islamizmu zajmie więcej czasu, będzie trudniejsze i zabierze życie większej liczbie ludzi.(p)

Tłum. Veronica Franco
Źródło: http://pajamasmedia.com/barryrubin/2011/08/09/turkey-two-more-steps-toward-islamism/

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign