Sztokholmski żydożerca

Jeszcze dwa lata temu był żywym przykładem cudów, jakie z imigrantów muzułmanów czyni szwedzka polityka integracji i wielokulturowości. Dziś zakłada partię, która połączyć ma tych wszystkich, którzy nienawidzą Izraela.

34-letni Mohamed Omar wygląda jak młody zachodni intelektualista: modnie przycięta bródka, łagodny wyraz twarzy, aksamitne spojrzenie. A jednak ten do niedawna umiarkowany muzułmanin i poeta zmienił się w ciągu kilku miesięcy w zapiekłego żydożercę i islamskiego ekstremistę.

– Zakładam nową partię, która skupi się nie tylko na kwestiach islamskich, ale i na antysyjonizmie, by dotrzeć do jak najszerszych kręgów –
ogłosił kilka tygodni temu Omar w szwedzkim radiu. Do swej partii zaprosił nie tylko muzułmańskich radykałów, ale także neonazistów, lewaków i prawicowych ekstremistów – wszystkich, których łączy nienawiść do Izraela. – Syjoniści są zagrożeniem. To oni zbierają pieniądze dla izraelskiej machiny śmierci, to za ich pieniądze palone są dzieci – mówi.

Omar został walczącym antysyjonistą po izraelskiej operacji w Strefie Gazy w drugiej połowie 2008 r., w której zginęło także wielu cywili. W artykule dla jednej z gazet z początku roku pisał: Po ostatniej rzezi nie wytrzymałem. Czułem się zmuszony zająć publiczne stanowisko. I zdecydowałem się poprzeć islamskie ruchy oporu – Hamas i Hezbollah. Choć mają one krew niewinnych ludzi na rękach, Omar uznaje je za prawdziwy wybór ludu muzułmańskiego. – Jako demokrata muszę szanować wybór ludu – tłumaczy.

Nie zawsze jednak tak pojmował demokrację. Urodził się w 1976 r. w Uppsali z matki Szwedki i ojca Kenijczyka jako Jonas Mohamed Omar. W wieku 16 lat nawrócił się na islam i pozbył się chrześcijańskiego imienia Jonas, ale jeszcze przed 30. rokiem życia zaczął uchodzić za rzecznika umiarkowanych muzułmanów. W 2005 r. odkrył go rząd socjaldemokratów Gorana Perssona. 30-letni wówczas Mohamed Omar stał się żywym przykładem cudów, jakie czyni szwedzka polityka integracji i wielokulturowości.

Jako redaktor umiarkowanego muzułmańskiego magazynu Minaret Omar, poeta i rozchwytywany komentator, opowiadał się za dialogiem między muzułmanami i Szwedami. Kiedy latem 2007 r. w lokalnym dzienniku Nerikes Allehanda ukazały się rysunki Larsa Vilksa przedstawiające głowę Mahometa na ciele psa, w świecie szwedzkich muzułmanów zawrzało. Omar nawoływał wtedy do spokoju i przeciwstawiał się demonstracjom.

Jednak cztery lata po namaszczeniu go przez lewicę na idealnego szwedzkiego muzułmanina Omar stał się antywzorem. Odstraszył od siebie dawnych współpracowników i sojuszników.

– Stał się ekstremistą doprawionym szczyptą islamu, ale w żaden sposób nie reprezentuje islamu – mówi o dawnym koledze Abd al Haqq Kielan, redaktor naczelny jednego z muzułmańskich magazynów.

Eksperci podejrzewają, że drogą Mohameda pójdzie wielu szwedzkich muzułmanów. W 8,8-mln Szwecji mieszka ok. 400 tys. muzułmanów – najwięcej z Iranu, Turcji i Bośni. Mieszkają głównie w dużych miastach albo w podmiejskich gettach, takich jak Rosengard pod Malmö, gdzie 86 proc. mieszkańców szarych wieżowców to wyznawcy Allaha.

Więcej na: wyborcza.pl

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign