Rząd szkocki nawiązuje bliższe stosunki z Muslim Council of Scotland, w celu współpracy w zwalczaniu islamofobii i niwelowania barier pomiędzy grupami społecznymi. Nie jest jasne jaką formę miałaby przybrać ta współpraca i ile będzie ona kosztowała przeciętnego podatnika – stwierdzają autorzy informacji na www.secularism.org.uk .
Terry Sanderson, przewodniczący National Secular Society (organizacji promującej rozdział państwa i religii i ograniczenie wpływu religii na sprawy publiczne), powiedział: Miejmy nadzieję, że szkocki rząd nie napotka tych samych problemów jak rząd Anglii, gdy zaangażował się w kontakty z Muslim Council of Britain. Władze w Westminsterze ledwo zdążyły przyznać tej muzułmańskiej organizacji dużą państwową dotację, gdy pojawiły się podejrzenia, dotyczące powiązań niektórych grup tworzących MCB z osobami z zagranicy, reprezentującymi szkodliwe dla kraju interesy.
Sanderson stwierdził, że najlepiej by było, gdyby rząd szkocki nie dopuścił do sytuacji, w której kontakty grup etnicznych z ogółem społeczeństwa są zmonopolizowane przez przywódców religijnych. Religia nie powinna być jedyną cechą wyróżniającą osoby pochodzące z Azji, powiedział. Ciągłe odnoszenie się do muzułmanów tak, jak gdyby wszyscy oni myśleli w ten sam sposób, mieli jedną wspólną kulturę i byli bez wyjątku okropnie pobożni, prowadzi do alienacji dużej liczby osób. Przywódcy duchowi są to wyłącznie mężczyźni, którzy nie zawsze reprezentują poglądy ludzi, w imieniu których jakoby się wypowiadają i w gruncie rzeczy stanowią oni przeszkodę w poznaniu rzeczywistych poglądów członków swych społeczności. Rząd Szkocji, podobnie jak angielski, musi znaleźć na to jakiś sposób. Kosultowanie się wyłącznie z samozwańczymi przywódcami, których motywacja jest zawsze religijna, nie jest właściwym działaniem.
Oprac. PJ