Porozumienie z Turcją nie rozwiąże problemu uchodźców

Grzegorz Lindenberg

Podpisane 18 marca porozumienie między Unią a Turcją w sprawie przypływających z Turcji uchodźców nie zlikwiduje kryzysu z imigrantami w Europie, ale daje szansę na ograniczenie go.

Koszty porozumienia będą jednak wysokie, a nadzieje z nim związane są przesadzone.

Porozumienie, które ma wejść w życie od poniedziałku 21 marca, ma cztery główne ustalenia.

Najważniejsze przewiduje, że imigranci trafiający z Turcji do Grecji będą odsyłani z powrotem – Turcja oświadczyła, że pierwsi mają być odesłani 4 kwietnia. Turcja została przez Unię uznana za tzw. kraj bezpieczny, w którym uchodźcom nie grozi utrata życia (co Euroislam.pl twierdził od roku, a czemu zwolennicy przyjmowania uchodźców w Europie gorąco zaprzeczali. Publicznego przyznania nam racji jednak się nie spodziewamy). W zamian za odesłanych Syryjczyków – i tylko Syryjczyków – kraje Unii zobowiązują się brać z Turcji, w uzgodnieniu z UNHCR (organizacja ONZ ds. uchodźców) równą liczbę przebywających tam uchodźców – ale oczywiście nie tych odesłanych, bo ci trafiać będą na koniec kolejki. Ustalono jednak maksimum na 72 tysięcy osób – tylko tyle kraje Unii zobowiązują się zabrać z Turcji w ramach tej wymiany.

Turcja ma stworzyć system rozpatrywania wniosków o udzielenie u siebie azylu dla odesłanych uchodźców i w tym celu zatrudnić ma 4 tysiące osób. Chodzi o ewentualne przyznawanie azylu w Turcji dla nie-Syryjczyków, głównie Afgańczyków i Irakijczyków.

Drugie ustalenie jest takie, że Turcja dostanie od Unii do końca 2018 roku w sumie 6 miliardów euro, trzy uzgodnione w listopadzie i trzy dodatkowe. Turcja ma przedstawić listę projektów, na jakie te pieniądze pójdą – jednym z nich ma być zatrudnienie wyżej wspomnianych czterech tysięcy osób do obsługi wniosków o azyl.

Według trzeciego punktu porozumienia obywatele Turcji otrzymają możliwość bezwizowych przyjazdów do krajów Schengen, teoretycznie od końca czerwca. Jest to jednak uzależnione od spełnienia przez Turcję 72 warunków, związanych z rodzajem i trybem wydawania paszportów. Wprawdzie Turcja chwali się, że 35 warunków już spełniła, ale specjaliści wątpią, żeby do końca czerwca była w stanie spełnić pozostałe. W odróżnieniu od obywateli krajów Schengen, Turcy będą musieli mieć paszporty, ale będą mogli do trzech miesięcy przebywać w Unii bez wizy.

Czwarty punkt porozumienia mówi o przyspieszeniu rozmów z Turcją w sprawie jej przystąpienia do Unii; rozpoczęte zostaną rozmowy w jednym tzw. nowym rozdziale. Wstępne uzgodnienia mówiły o pięciu rozdziałach, ale na to nie chciał zgodzić się Cypr, więc wymyślono rokowania w sprawie rozdziału, do którego Cypr nie miał zastrzeżeń.

Wątpliwości jest niemało

Wątpliwości związane z porozumieniem dotyczą jego legalności, wykonalności i kosztów politycznych.
Organizacje praw człowieka i niektórzy urzędnicy ONZ zakwestionowali legalność odsyłania uchodźców zbiorowo – i w dodatku odsyłania ich do Turcji, która nie jest pełnym sygnatariuszem konwencji o uchodźcach.

Czy prawa uchodźców są naruszane – rozstrzygną pewnie sądy. Przybywający na greckie wyspy uchodźcy nie będą odsyłani z powrotem natychmiast. Będą przechodzili jakąś wstępną procedurę sprawdzania ich prawa do azylu, do czego Grecy potrzebują zatrudnić dwa tysiące ludzi. Nie jest jasno powiedziane, jaka to ma być procedura, ale najwyraźniej jacyś uchodźcy prawo do azylu mogą dostawać (ci, dla których powrót do Turcji jest niebezpieczny? Nie wiemy tego). Uchodźcy mają mieć prawo do odwołania od niekorzystnej decyzji do sądów. Możemy się zatem spodziewać procesów, pewnie dochodzących aż do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Co do wykonalności porozumienia: na pewno nie zacznie działać od poniedziałku. Czy i kiedy Grecy poradzą sobie z zatrudnieniem sędziów i innego personalu – a podobno na razie mają tylko 270 osób – nie wiadomo. Przypuszczalnie wszyscy liczą na to, że skoro rozejdą się wiadomości o podpisanym porozumieniu, to po prostu gwałtownie spadnie liczba uchodźców przypływających do Grecji i problem uchodźców rozwiąże się sam. Może się jednak zdarzyć, że imigranci nadal będą przypływać do Grecji, a procedury przesłuchań i odwołań będą tak długotrwałe, że w Grecji zaczną się gromadzić setki tysięcy ludzi, których nie będzie jak odesłać. Procedury odsyłania też nie są na razie ustalone: kto i jak ma to robić, i na czyj koszt.

Nie wiadomo, dlaczego została przyjęta skomplikowana procedura przesłuchań uchodźców w Grecji i odsyłania ich do Turcji, zamiast znacznie prostszej i tańszej – pilnowania przez Turcję, żeby łodzie z imigrantami nie wypływały z tego kraju. Że jest to możliwe, pokazała Turcja 22 listopada, kiedy przez jeden dzień pilnowała swoich wybrzeży – do Grecji przybyło wówczas kilkadziesiąt osób zamiast czterech tysięcy, jakie przypływały wcześniej i później.

Nie wiadomo, co będzie z pieniędzmi, które Unia daje Turcji. Ponieważ nie ma mowy o sposobach kontrolowania, czy rzeczywiście te pieniądze wydano na syryjskich uchodźców, znaczna część zostanie być może ukradziona przez skorumpowanych tureckich przywódców, z prezydentem Erdoganem na czele.

Tak naprawdę nie wiadomo nawet, ilu uchodźców syryjskich w Turcji przebywa. Informacje o tym, że jest ich 2,7 miliona, pochodzą od rządu tureckiego i nie są w żaden sposób przez UNHCR ani nikogo innego weryfikowane. Dane te są wysoce niewiarygodne.

CYTAT

Jeszcze w czerwcu 2015 Turcja mówiła o 1,8 mln uchodźców. Od tego czasu około 200 tys. powróciło do syryjskiego Kurdystanu (Rożawa), a ok. 400 tys. znalazło azyl w Europie, czyli powinno ich w Turcji być mniej o ok. 600 tys. Zamiast jednak spodziewanych 1,2 mln uchodźców mamy ich tam podobno o 1,5 mln więcej, czyli przez 9 miesięcy codziennie przez granicę turecką musiałoby uciekać z Syrii co miesiąc 150 tysięcy osób. Żadnego takiego masowego ruchu uchodźców w międzyczasie nie było, a gdy zaledwie kilkadziesiąt tysięcy osób uciekających z Aleppo w styczniu zgromadziło się przy granicy, zajmowały się tym wszystkie światowe media i rząd turecki.

Jak odpowiedział na pytanie Euroislam.pl Selin Unal, rzecznik tureckiego UNHCR, „być może są to osoby, które już były w Turcji wcześniej i dopiero później zdecydowały się zarejestrować”. Jest jednak kompletnie niemożliwe, żeby bez rejestracji przebywał w Turcji ponad milion syryjskich uchodźców. Należy raczej przypuszczać, że Turcja dwukrotnie zawyża ich liczbę, żeby wydobyć więcej pieniędzy od Unii.
Nie wiadomo, jakie mają być kryteria wybierania 72 tysięcy szczęśliwców z Turcji. Przypuszczalnie żadnych kryteriów na razie nie ma i będą tworzone w przyszłości ad hoc.

Czy to rozwiąże kryzys?

W wariancie optymistycznym możemy się spodziewać, że uchodźcy zdadzą sobie sprawę, iż kupowanie miejsca na łódkach do Grecji jest po prostu marnowaniem pieniędzy i strumień uciekinierów. Unii pozostanie tylko wybranie 72 tysięcy tych, którzy mają być przesiedleni z Turcji do Europy. To jest liczba, z którą Unia spokojnie jest sobie w stanie poradzić, tyle osób otrzymywało w UE azyl w zeszłym roku w ciągu miesiąca.

W wariancie pesymistycznym są trzy zagrożenia. Turcja może wykorzystywać umowę dla realizacji swoich interesów i szantażować Unię. Nawet jeżeli Turcy będą na masową skalę naruszać prawa człowieka wlasnych obywateli i zabijać Kurdów, to Unia nie będzie w stanie się temu przeciwstawić, z obawy, żeby rząd turecki nagle nie oświadczył, że na razie nie jest stanie więcej uchodźców przyjąć z powrotem. Będą też pewnie dalsze tureckie żądania pieniędzy i ustępstw w rokowaniach o przyjęcie do Unii, na co ta będzie się musiała zgadzać.

Drugie niebezpieczeństwo, to masowy napływ imigrantów – obywateli tureckich. W miarę, jak zaostrzają się ataki Turcji na obszary kurdyjskie, coraz więcej uchodźców z tych terenów będzie starało się o azyl w Europie. I trudno będzie im tego azylu odmawiać, skoro w kraju rodzinnym będą grozić im prześladowania i śmierć. Mogą też do Europy napłynąć masowo nielegalni tureccy imigranci szukający pracy, którzy będą przedłużać swój pobyt poza dozwolone trzy miesiące.

Wreszcie, porozumienie z Turcją nie dotyczy uchodźców, którzy przybywają do Włoch z Afryki. W zeszłym roku było ich prawie 200 tysięcy, a jeśli zamknięty zostanie szlak imigracyjny przez Grecję możemy się spodziewa, że część osób z Turcji będzie się starała dostać do Europy przez Libię.

To właśnie od masowego napływu imigrantów z Libii zaczął się w 2014 europejski kryzys imigracyjny; to obrazki tonących łodzi, z rozbitkami ratowanymi przez włoskie okręty, zaczęły dwa lata temu szarpać sumieniem europejskiej opinii publicznej; to stłoczeni na Lampedusie czarni imigranci, którzy próbowali się później przedostawać do Francji, byli bohaterami mediów.

W zeszłym roku zeszli na plan dalszy, bo pięciokrotnie większa skala imigrantów docierających przez Grecję wyrzuciła ich z ekranów telewizorów. Ale oni istnieją nadal i wrócą ze zdwojoną siłą – tylko w ubiegłym tygodniu włoskie statki przejęły ponad 4 tysiące ludzi płynących z Libii na nadmuchiwanych pontonach – a jeszcze na Morzu Śródziemnym trwają zimowe sztormy. Ponieważ statki włoskie czekają na imigrantów tuż za granicą libijskich wód terytorialnych, przypływający mogą korzystać z tanich, zwykłych, drewnianych czy nadmuchiwanych łódek.

Dochodzą jeszcze ludzie, którzy decydują się złożenie wniosku o azyl w czasie legalnego pobytu w Europie – w 2014 takich osób była większość wśród próbujących dostać azyl w Europie. Możemy zatem, nawet przy – wątpliwym – zamknięciu dla imigrantów szlaku z Turcji, spodziewać się ponad pół miliona, a być może nawet miliona, ubiegających się o azyl w Europie, na który tradycyjnie zasługiwała jedna trzecia tej liczby. Bez likwidacji szlaku śródziemnomorskiego i bez skutecznej polityki wydalania nielegalnie przebywających w Europie imigrantów, ich liczba będzie poważnie rosła.

Umowa z Turcją cofa nas co najwyżej do dramatycznej sytuacji z roku 2014, kiedy w Morzu Śródziemnym utonęły trzy tysiące ludzi, a w Unii ponad 600 tysięcy osób ubiegało się o azyl.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign