Pewien prestiżowy amerykański instytut przeprowadził w Egipcie sondaż. Okazało się, że 62 procent mieszkańców tego kraju chciałoby, żeby nowe prawo ich ojczyzny zostało oparte na Koranie.
31 procent sympatyzuje z radykalnym Bractwem Muzułmańskim, 43 procent chce odejścia od polityki przyjaźni z USA, większość chce też zerwania układu pokojowego z Izraelem. Kolejna niepokojąca wiadomość: niedawno szef egipskiego MSZ w rządzie tymczasowym wysłał depeszę do Teheranu, w której zgłasza chęć poprawy relacji egipsko-irańskich.
Pokazuje to, że sytuacja w krajach arabskich objętych falą prodemokratycznych rewolucji może się rozwinąć w rozmaity sposób. Po zastrzeleniu Osamy bin Ladena może dojść do wybuchu silnych nastrojów antyamerykańskich.
Więcej na blog.rp.pl