Rewolucja w Syrii oferuje niezwykłe możliwości geopolityczne i humanitarne. Państwa zachodnie powinny szybko i zdecydowanie podjąć akcję w celu usunięcia dyktatora Baszara al-Assada i jego otoczenia. Z ich usunięcia wyjdzie wiele dobrego.
Polityka zagraniczna: podły, lecz wyjątkowo sprawny taktycznie Hafez al-Assad mamił Bliski Wschód nieproporcjonalnymi syryjskimi wpływami przez dekady. Jego syn, Baszar, kontynuował ową praktykę od 2000 roku, wysyłając terrorystów do Iraku, mordując libańskiego premiera Rafika Haririego i obalając jego syna Saada, pomagając Hezbollahowi i Hamasowi oraz rozbudowując program budowy broni chemicznej i nuklearnej. Pozbycie się go wyjdzie na rękę wszystkim.Jednak Baszar jest przede wszystkim głównym sojusznikiem Teheranu. Pomimo panującego na Zachodzie przekonania, że sojusz syryjsko-irański to małżeństwo z rozsądku, przetrwał on zmiany okoliczności i personelu przez ponad trzydzieści lat. Według Jubin Goodarzi wynika to z „szerszych, długoterminowych interesów wynikających z priorytetów bezpieczeństwa narodowego” obu krajów.
Syryjska intifada już zdołała osłabić prowadzony przez Iran „blok oporu”, poprzez dystansowanie się Teheranu od Assada i spowodowanie podziałów wśród irańskich przywódców. Syryjscy protestujący palą irańskie flagi; gdyby (sunniccy) islamiści przejęli władzę w Damaszku, z pewnością zakończą związki z Teheranem, poważnie ograniczając wielkie ambicje mułłów.
Koniec rządów Assada będzie miał też inne poważne konsekwencje. Baszar i rządząca w Turcji AKP są sobie tak bliscy, że niektórzy analitycy widzą w upadku reżimu Assada zawalenie się całej bliskowschodniej polityki Ankary. Niepokoje wśród Kurdów w Syrii mogą doprowadzić do ich większej autonomii, co z kolei może skłonić Kurdów w Anatolii do próby utworzenia niepodległego państwa – perspektywa ta przeraża Ankarę tak bardzo, że wysłała ona do Damaszku cały zespół wysoko postawionych oficjeli i wynegocjowała umowę przeciwko powstańcom.
Niepokoje w Syrii dają szansę Libanowi, który znajdował się pod syryjskim butem od 1976 roku. Problemy w Damaszku dają też szansę izraelskim strategom zająć się, przynajmniej na razie, innymi międzynarodowymi kłopotami kraju.
Polityka wewnętrzna: w nadzwyczaj dumnym wywiadzie poświęconym wydarzeniom w Tunezji i Egipcie, udzielonym zaledwie w kilka tygodni przed wybuchem niepokojów w jego własnym kraju 15 marca, Baszar al-Assad wytłumaczył beznadzieję, z którą mierzą się także jego poddani: „Kiedykolwiek mamy do czynienia z powstaniem, jest oczywiste, że mamy do czynienia z gniewem wywodzącym się z desperacji”.
Więcej na: danielpipes.org