Jak Marokańczycy „rządzą” w holenderskim mieście

Wściekła Mysz

Nieustanne prowokacje,  chamstwo, agresja wobec kobiet  i  niewyobrażalne uprzykrzanie ludziom życia przez młodych Marokańczyków  to problem w wielu publicznych miejscach Helmond w południowej Holandii, nie tylko na ulicach, ale także w bibliotece, na basenie i w kawiarniach.

Bibliotekę miejską w Helmond zbudowano w 2010 roku

Bibliotekę miejską w Helmond zbudowano w 2010 roku

Pracownicy biblioteki są codziennie prowokowani i zastraszani.Marokańczycy chodzą po meblach, hałasują, niszczą sprzęty i brudzą wszystko dookoła. Jeśli jednak zwraca im się uwagę, śmieją się prosto w twarz. Bibliotekarze czują się bezsilni.

Wieczorami pracują tam tylko mężczyźni, gdyż kobiety były zastraszane i nie chcą zostawać same w towarzystwie muzułmanów. Specjalnie z ich powodu biblioteka wynajęła pracownika ochrony, a w wyjątkowych wypadkach wzywani są ochroniarze z pobliskiego centrum handlowego. Ostatnio dwie dziewczyny były napastowane przez Marokańczyków i bały się wrócić do domu. To oczywiste, że nie chodzą już wieczorami do biblioteki.

Z krajobrazu miasta (71 tys. mieszkańców) znikną wkrótce”frisfeesten”- bezalkoholowe dyskoteki dla nastolatków. Jak opisują właściciele lokali, w których się one odbywały, powodem jest zachowanie młodych muzułmanów, którzy nie okazują najmniejszego szacunku dziewczętom. Pracujący z imigrancką młodzieżą pracownicy socjalni usiłowali tłumaczyć właścicielom, że to element ich marokańskiej kultury.

Miejscowy basen wprowadził specjalne wejściówki po tym, jak młodzi Marokańczycy swoim zachowaniem wypłaszali wszystkich pozostałych użytkowników. Zdarzało się, że na basen wpadała zorganizowana grupa i robiła co chciała. W pobliskiej miejscowości w podobnej sytuacji interweniowała policja z pałkami i psami, dopiero to podziałało.

Zachowanie Marokańczyków spowodowało wreszcie publiczną debatę o tym problemie. Lokalna gazeta poświęciła tej kwestii wiele miejsca. Sam fakt, że sprawa została poruszona, jest krokiem do przodu.

„Obecne podejście do sytuacji jest zbyt łagodne i nie daje żadnych rezultatów. Wszelkie działania instytucji w mieście zawiodły, a projekty mające asymilować i rozwijać imigrancką młodzież okazały się jedynie kosztownym fiaskiem”, mówi Jan van Aert z partii TON (Trots op Nederland, Dumni z Niderlandów). Członkini liberalnej VVD Ellen Niessen dodaje, że „to wysoce niepokojące, jeśli kobiety obawiają się wieczorami pracować w bibliotece i innych miejscach publicznych. Tak być nie powinno i tak być nie może. Nie jest to incydentalne zdarzenie”. Członkowie wymienionych partii, a także PvdA (Partia Pracy) wystosowali list do władz miasta z prośbą o niezwłoczne podjęcie stosownych działań.

Wszyscy pracownicy miejskich instytucji podkreślają, że najgorzej jest w zimie. Latem Marokańczycy przenoszą się na skwerki i ulice, a na skargi zwykłych mieszkańców dziennikarze nie nadstawiają już tak chętnie ucha.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign