Islam na brytyjskich uczelniach

Anthony Glees
W swoim artykule, który ukazał się w australijskim National Observer (grudzień 2009-luty 2010), Anthony Glees dowodzi, że powstające na terenie Zjednoczonego Królestwa instytuty i centra islamskie, nie tylko nie zapobiegają  szerzeniu się terroryzmu, ale przyczyniają się do radykalizacji i upowszechnienia ideologii politycznego islamu.

universityProces radykalizacji i centra islamskie

Niezależnie od tego, gdzie zaczyna się proces islamizacji (np.Internet), istnieją dowody na to, że bardzo często jest to następstwo bezpośredniego wystawienia się na oddziaływanie ekstremalnej ideologii. Nierzadko, zetknięcie się z nią, odbywa się w meczetach i powiązanych z nimi centrach islamskich.  Jednym z przykładów niech  tu będzie 22 letni Nick Reilly, oskarżony o podłożenie bomby w restauracji w Exeter (na zachód od Londynu, przyp. tłum.), był on rekrutowany w nowym centrum studiów islamskich w Plymouth. Niezliczona liczba terrorystów zaczęła swoje „kariery” po zetknięciu się z radykalnymi imamami, takimi jak: al-Awlaki, Abu Qatada, Omar Bakri Muhammad lub Abu Hamza, właśnie na terenie meczetów, centrów islamskich czy madrasów.

Istnieje ogólne przekonanie, że najlepszą profilaktyką jest zapobieganie rozszerzaniu się myśli islamizmu. Ze zrozumienia, że centra studiów nad islamem krzewią polityczny islam, musiałyby wyniknąć imperatywy  regulowania i oceny tego, co się w nich lub w ich najbliższym sąsiedztwie, dzieje, a jeśli byłoby to niezbędne, powstrzymanie ich rozwoju, tak, by łatwiej można je było monitorować.

Niepokojące jest, że zachodnie demokracje zamiast to zrozumieć i podjąć odpowiednie działania, robią coś dokładnie odwrotnego. Nie tylko nie monitorują działań radykalnych imamów, ale zezwalają na wyrastanie centrów studiów nad islamem bez jakiejkolwiek kontroli. Poprzez takie działania przyczyniają się do krzewienia radykalizmu, ułatwiają przepływ ideologii islamizmu i zwiększają wzrost zagrożenia.

Były rząd oraz brytyjskie służby wywiadowcze MI5 wychodziły z założenia, że religijna tożsamość chroni wierzącego przed oddziaływaniem ekstremizmu. Strategia rządu laburzystów opierała się na założeniu, że każdy muzułmański student może studiować islam na uniwersytetach- stąd eksplozja centrów studiów nad islamem.

Pozostawiając na boku wątpliwe rozwiązania i badania, które rzekomo za nimi stoją, państwo powinno zajmować się względami bezpieczeństwa, a nie tym, czy centra islamskie mogą, czy też nie mogą ochronić muzułmanów przed islamizmem.  Im większa liczba centrów islamskich, tym większa liczba miejsc, gdzie muzułmańscy studenci zostaną  poddani praniu mózgów, a przez to zwiększą zdolności operacyjne ekstremistów na obrzeżach takich centrów.

Oksford

Nominacja salafistycznego kaznodziei i intelektualisty, Tariqa Ramadana, na dyrektora studiów islamskich na Oksfordzie, w czerwcu 2007, przeszła niezauważona. Podobnie jak fakt, że miała ona związek z darowizną, rzędu 2,39mln £, przeznaczoną na oksfordzki Instytut Orientalistyki, a ofiarowaną przez emira Kataru Hamada Bin Khalifa Al-Thaniego (katedra otrzyma jego imię). Już dwa lata wcześniej Uniwersytet Oksfordzki obiegły plotki, że wspomniana donacja dojdzie do skutku pod warunkiem, że katedrę obejmie Ramadan (wówczas uniwersytet temu zaprzeczył).

Kiedy parę tygodni po tej nominacji Uniwersytet Erazmusa w Roterdamie oświadczył, że Ramadan został zdymisjonowany ze stanowiska profesora „obywatelstwa i tożsamości”, znowu niewielu odnotowało ten fakt. Nikogo nie zastanowiły powody takiej decyzji – faktu, że w jego cotygodniowym Press TV znalazły się treści ekstremalne (notabene, program jest sponsorowany przez Islamską Republikę Iranu) ani nawet bliskie stosunki  łączące emira Kataru z Iranem.

Wydawałoby się, że powinno pojawić się pytanie: Czy ktoś taki, jak Ramadan, będący agentem Teheranu, jest właściwą osobą do edukacji młodych brytyjskich muzułmanów? Jednak władze uczelni pozostały niewzruszone. Nie twierdzę, że Ramadan promuje przemoc, ale sądzę, że jego bliskie związki z Islamską Republiką Iranu i jego wizja islamskiego państwa powinny pobudzić do refleksji.

Cambridge i Edynburg

W marcu 2008 książę Alwaleed Bin Talal, bratanek króla Arabii Saudyjskiej Abdullaha, przeznaczył 8 mln£ na budowę Centrum Studiów Islamskich (które nosi jego imię) na Uniwersytecie Cambridge. Książę jest także hojnym sponsorem innych zachodnich uniwersytetów, włączając w to darowizny po 20mln$ każda dla Uniwersytetu Harvarda i Georgetown. Profesor Yasir Suleiman, dyrektor Centrum Studiów Islamskich i Bliskowschodnich na Uniwersytecie Cambridge powiedział: „Celem centrum będzie krzewienie głębszego porozumienia między islamem a Zachodem za pomocą dwutorowej ścieżki- wysokiego standardu badań naukowych i energicznego programu o szerokim zasięgu”.

Władze nowego centrum obiecały księciu, że w zamian za pieniądze będzie mógł nominować trzech członków komisji zarządzającej (o jednego więcej niż władze uczelni). Oprócz tego centrum zobowiązało się do przekazywania mu rocznie dwóch pisemnych raportów. Oczywiście, książę  będzie odgrywał kluczową rolę w pracy uczelni – jest to kuriozalny sposób prowadzenia akademickiego ośrodka w XXI wieku.

Parę miesięcy później, 8 maja 2008, taką samą kwotę przeznaczył książę na uczelnię w Edynburgu, dla „centrum studiów nad islamem we współczesnym świecie”.

Kadra nauczycielska Instytutu (profesor Carole Hillenbrand – dyrektorka studiów oraz profesor Robert Hillenbrand) głosiła peany na rzecz darczyńcy. Użyte zwroty  (np.:„bezpośredni wpływ na współczesne debaty i odkrycia”, „Panuje fobia i niewiedza dotycząca islamu. Naszym głównym celem jest poprawa wiedzy społecznej na jego temat”) dowodzą , że takie darowizny nie są tylko i wyłącznie natury akademickiej. Można by zadać tu pytanie, czy zadaniem instytutu jest uprawianie propagandy.

W ostatnich dziesięciu latach około 237 mln £ zostało przeznaczonych lub obiecanych na centra badań islamskich( z tego 172mln w państwowych uczelniach w UK ).  Przepływ tych pieniędzy w żaden sposób nie jest regulowany przez rząd.

Jakieś 62%  z około 260 mln £ arabskich i islamskich pieniędzy, finansujących edukację na brytyjskich uczelniach, zostało przeznaczonych na islamskie studia. Jak do tej pory angielski rząd obiecał 1 mln £. Zatem, arabscy i islamscy fundatorzy wydali 157 razy więcej gotówki na studia islamskie niż sam rząd.

Lwia część funduszy (około 169,8 mln £) pochodzi z Arabii Saudyjskiej.  Uniwersytet Oksfordzki jest głównym odbiorcą tej hojności, inkasując lub otrzymując obietnicę zainkasowania, około 74% (175,2mln  £ z 237,5mln £) całości donacji, lub do tej pory inkasując 52% (49,9mln £ z 94,89mln £). […] Saudyjczycy przekazali także około 20 mln £ dla oksfordzkiego centrum studiów islamskich, które zajmuje wielomilionowe miejsce, sprzedane przez Magdalen College, gdzie meczet i minarety dominują nad otaczającą je przestrzenią.

Saudyjskie wartości akademickie

W 2005 książę saudyjski, Saud Al-Faisal, używając oksfordzkiego centrum studiów islamskich, wygłosił śmiałe przemówienie o wartościach wahabistycznych, w którym twierdził, że Saudyjczycy odgrywają ważną rolę w świecie islamskim, gdyż ich kraj „[..] ma wpływy i pozycję, aby utrzymać tradycję moralną i czystość islamu.” Mówił, że islam uznał prawa człowieka jakieś sześćset lat temu, dużo wcześniej, niż zaistniała Magna Carta. Dodał, że nie ma akceptacji dla zachodniej idei praw człowieka, która prowadzi do politycznej dominacji Zachodu [..] Wiarygodność Zachodu została podważona przez jego „negację dla największego kryzysu praw człowieka we współczesnej historii naszego regionu – niedoli Palestyńczyków.”

Jeśli idzie o doktrynerstwo Saudyjczyków w Wielkiej Brytanii, to sięga ono nie tylko uczelni wyższych, ale i szkół podstawowych. Świadczy o tym  sprawa wytoczona w 2007 roku szkole finansowanej przez Saudyjczyków, King Fahd Academy (nazwy „akademia” używa się w Anglii w odniesieniu do szkół, które, w celu podźwignięcia się z zapaści, zarządzane są przez prywatnych sponsorów i które w mniejszym stopniu podlegają kontroli państwa, przyp. tłumacza) w Londynie, która używała podręczników określających Żydów jako małpy, a chrześcijan jako świnie.

Potrzeba nadzorowania przepływu pieniędzy

Zagrożenia wynikające z cichego przyzwolenia brytyjskiego rządu na finansowanie studiów są dwojakiego rodzaju: intelektualne i związane z bezpieczeństwem. Po pierwsze trudno sobie wyobrazić, aby islamscy i Saudyjscy darczyńcy promowali wolną naukę ( tego nie robią u siebie). Jeśli idzie o same centra ufundowane przez Saudyjczyków i Irańczyków, oczywiste jest, że ich praca będzie służyć krzewieniu poglądów darczyńców.

Jeśli idzie o ekstremizm, to większość muzułmanów go odrzuca, ale przecież zawsze znajdzie się mniejszość, która go podchwyci. Odpowiedzią na tego typu zagrożenie nie powinno być zwiększanie możliwości kontaktu z islamem poprzez budowanie centrów islamskich, ale, jak ma to miejsce odnośnie wszelkich religijnych działalności, ograniczenie studiów nad islamem w ramach zachodnich idei pluralizmu i racjonalizmu, a nawet sceptycznej debaty. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje Wielka Brytania, jest wzrost zagrożenia ekstremizmem (w Anglii obecnie zagrożenie terroryzmem wynosi 3 z 4- przyp. tłum).

Zagraniczne fundacje dla partii są w Wielkiej Brytanii nielegalne, gdyż  mogą dać darczyńcom wpływy nad brytyjskim życiem politycznym. Niemniej jednak arabskie i islamskie darowizny są nie tylko legalne, ale rząd ich zupełnie nie nadzoruje,  a przecież zadaniem uniwersytetów jest edukacja klasy politycznej, z której wyrośnie następna generacja prawników, dyplomatów i twórców prawa.(mn)

Opracowanie i tłumaczenie Jagoda Gwizd

Anthony Glees ma stopień doktora (Uniwersytet Oxford), jest profesorem na Uniwersytecie Buckingham i dyrektorem studiów bezpieczeństwa (Buckingham Centre for Security and Intelligence Studies).

Cały artykuł dostępny jest na www.nationalobserver.net

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign