Według badania przeprowadzonego przez Instytut Migracji i Badań Etnicznych (Uniwersytet Amsterdamski) i Holenderski Urząd Statystyczny (CBS), 8% holenderskich muzułmanów, w tym 12% Marokańczyków i 5% Turków, postrzega siebie jako bardzo religijnych. Daje to wynik 24 tys. marokańskich i 12 tys. tureckich, skrajnie ortodoksyjnych muzułmanów [red: poniżej znajduje się wyszczególnienie; podane wartości procentowe odnoszą się do tych, którzy sami określili się jako muzułmanów].
Ci ludzie nie podają dłoni osobom przeciwnej płci, nie słuchają świeckiej muzyki oraz unikają miejsc, w których przebywają jednocześnie kobiety i mężczyźni. Wspierają ustrój teokratyczny i wyróżniają się poprzez akceptację przemocy. „To zła wiadomość dla demokracji” – mówi politolog Jean Tillie, który pracował nad tym badaniem wraz z Ineke Roex i Sjefem van Stiphoutem przez dwa i pół roku – „Ci ludzie mają naprawdę okropne poglądy”.
Politolog nie uważa jednak, aby ci ludzie stanowili poważne zagrożenie. Najbardziej ortodoksyjni muzułmanie to zwykle starsi, gorzej wykształceni i bezrobotni marokańscy mężczyźni. „Jest to grupa, o której wiemy, że nie zacznie rzucać bomb zbyt prędko. Jak dotąd przemocy dopuszczali się głównie młodzi, agresywni osobnicy z szalejącymi hormonami”.
Wnioski Tilliego opierają się na fakcie, że ankietowani, mimo iż wspierają teokrację, mają zaufanie do holenderskiego rządu i jego przywódców. Ktoś taki jak Mohammed Bouyeri, morderca Theo van Gogha, odpowiedziałby na takie pytania negatywnie.
„Ortodoksyjność nie pozwala przewidzieć radykalizacji. W przypadku Mohammeda Bouyeriego rolę odegrała również kombinacja zupełnie innych czynników” – mówi Sjef van Stiphout.
Tillie: „Geert Wilders nie rozróżnia pomiędzy ortodoksją i radykalizacją, ale to błąd. Ma słuszność mówiąc, że istnieje ortodoksyjna grupa z niebezpiecznymi zamiarami, ale nie jest to cała prawda. Tam gdzie Wilders mówi: prawdziwy muzułmanin to Mohammed Bouyeri, my mówimy: prawdziwy muzułmanin to stary, przyjaźnie wyglądający człowiek w sukmanie.
Komentarz autora islamineurope.blogspot.com
Nie przeczytałem całego opracowania, ale byłem ciekaw co decydowało o określeniu badanych „bardzo ortodoksyjnymi”. Przeprowadzający badania najpierw zadali ankietowanym pytanie o to, czy są muzułmanami, innowiercami lub osobami niereligijnymi. 89% Marokańczyków i Turków odpowiedziało, że są muzułmanami. 8% Marokańczyków i 7% Turków stwierdziło, że nie są religijni, 2% Marokańczyków i 3% Turków odpowiedziało, że są innej wiary. W tej ostatniej grupie, 31% powiedziało, że jest muzułmaninem.
Aby określić poziom religijności, wśród tych którzy określili siebie jako muzułman, badacze zapytali ankietowanych czy pozwalają sobie (czasem lub zawsze) na następujące działania:
1. Oglądanie filmów ukazujących nagie kobiety.
2. Przebywanie w miejscu gdzie podaje się alkohol.
3. Noszenie złotej biżuterii przez mężczyzn.
4. Opuszczanie obowiązkowej modlitwy.
5. Słuchanie niereligijnej muzyki.
6. Noszenie majtek poniżej kostek przez mężczyzn.
7. Ściskanie dłoni osobie przeciwnej płci, która nie jest małżonką lub krewną.
8. Przebywanie w miejscach gdzie dochodzi do kontaktu kobiet i mężczyzn.
9. Pozdrawianie innych w nieislamskie święta (takie jak urodziny czy Nowy Rok).
Następnie badacze podzielili ankietowanych na trzy grupy: niereligijnych, którzy uznali, że wszystko jest dozwolone, umiarkowanie religijnych, którzy odpowiedzieli, że nie pozwalają sobie na działania 1-4 oraz ortodoksyjnych, czyli tych którzy uznali wszystkie wymienione działania za niedozwolone.
Interesujące byłoby sprawdzenie jak grupa „niereligijnych” odpowie na pytania dotyczące szerzej przestrzeganych religijnych nakazów, takich jak np.: niejedzenie mięsa i poszczenie w trakcie Ramadanu. Wyniki wyglądały następująco:
Marokańczycy: 28% niereligijnych, 61% umiarkowanych, 12% bardzo ortodoksyjnych;
Turcy: 49% niereligijnych, 49% umiarkowanych, 5% bardzo ortodoksyjnych;
Inni: 49% niereligijnych, 48% umiarkowanych, 2% bardzo ortodoksyjnych.
Badacze podzielili bardzo ortodoksyjnych na trzy grupy: politycznych salafistów (zaangażowanych w społeczeństwo), apolitycznych salafistów i dżihadystów. Salafiści na przykład, wymagają aby dżihad był prowadzony przez islamskiego przywódcę (kalifa) i zabraniają prowadzenia dżihadu przeciwko „ziemiom przymierza”. W teorii powinno to wystarczyć, aby uznać dżihad jedynie za potencjalne zagrożenie, a nie religijny nakaz. Lecz to czego naukowcy nie dostrzegli to fakt, że radykalizacja to proces. Wielu młodych muzułmanów, zaczyna od słuchania salafickich kaznodziei (którzy mogą nawet potępiać Al-Kaidę i wymagać przywództwa od państwa muzułmańskiego), by później dołączyć do dżihadystów uznających wszystkich przywódców za skorumpowanych, a ofensywny dżihad za obowiązek jednostki.
Komentarz i tłumaczenie (jk) na podstawie http://islamineurope.blogspot.com