Carol Hunt
Dyskusja w irlandzkim senacie na temat konfliktu pomiędzy Izraelem i Hamasem wzbudziła silne emocje.
Niektóre wystąpienia w dyskusji były przesadzone i histeryczne, takie jak tyrada Marie Louise O’Donnell na temat „bezzębnej i zaściankowej Europy”, inne obraźliwe, niemniej jednak większość była wyważona, przemyślana i szczera.
Robiąca zawsze duże wrażenie Averil Power powiedziała: „Jako kraj zawsze dumni byliśmy z roli, jaką odgrywaliśmy w międzynarodowych organizacjach, takich jak ONZ, polegającej na promowaniu praw człowieka i ochrony pokrzywdzonych”.
Niestety nie jest to prawda. Zaledwie tydzień upłynął od czasu, gdy ONZ potępiła Irlandię za nieludzkie traktowanie bezbronnych kobiet, czym po raz kolejny zawstydziła ją w oczach sąsiadów. Niedawno Rada Europy wprowadziła Konwencję Stambulską mającą na celu zwalczanie przemocy wobec kobiet, podpisaną przed 36 krajów, a ratyfikowaną przez 14. Wstydem napawać może fakt, że Irlandia nie podjęła żadnego z tych działań. Gdzie są krzyki protestu ze strony naszych parlamentarnych feministek?
Konwencja Stambulska definiuje między innymi oraz uznaje za niezgodne z prawem przymusowe małżeństwa, okaleczenia genitalne (female genital mutilation – FGM) oraz przemoc seksualną. Niedawno otwarto w Dublinie pierwszą klinikę, która podjęła leczenie ponad 4 000 kobiet poddanych FGM.
Statystycznie na świecie, z powodu rozwoju radykalnego islamizmu, coraz więcej kobiet pada ofiarą zarówno FGM jak i małżeństw w wieku dziecięcym, „honorowych” zabójstw oraz segregacji płciowej. Jednak zachodnie feministki, wliczając w to nasze rodzime panie, parające się polityką, które wypowiadały się ostatnio tak żarliwie w parlamentarnej debacie na temat zbrodni Izraela, dziwnie milczą na temat tych statystyk. Czyżby się bały?
Powodem może być na przykład to, że wzmianka o płciowym apartheidzie w Gazie jest „niepoprawna politycznie”. Albo to, że ryzykujemy oskarżenie o islamofobię, rasizm i bigoterię, gdy odważymy się wyrazić zaniepokojenie wzrostem radykalnego islamu i związaną z tym destrukcją praw kobiet i ludzi ze środowisk LGBT. Popularność „kulturowego relatywizmu” w liberalnych, lewackich kręgach doprowadziła do dwuwarstwowego systemu praw człowieka.
W maju bieżącego roku sułtanat Brunei wprowadził prawo szariatu, w którym jedną z kar jest ukamienowanie za domniemane cudzołóstwo. W kwietniu minister sprawiedliwości ogłosił nowy kodeks karny oparty na prawie szariatu w Gazie, gdzie według doniesień aktywisty Human Rights Watch (HRW) Billa Van Esvelda, „rząd Hamasu, który stara się zachowywać pozory islamskiej organizacji reformatorskiej na tle bardziej radykalnych grup islamistycznych, umacnia swoją kontrolę nad społeczeństwem przez „islamizację Gazy”.
Tymczasem według ONZ, dwa kraje, które sa miejscem najbardziej niepokojącego regresu w dziedzinie prawa kobiet ostatnich czasów, gdzie prawo szariatu wdrażane jest z wyjątkową surowością, to Afganistan i Syria. Dziwić może też fakt, że Iran, oskarżony przez ONZ o „wprowadzenie opartego na prawie szariatu przyzwolenia na dyskryminacje płciową i promowanie przemocy względem kobiet”, ma swojego przedstawiciela w komisji ONZ do spraw statusu kobiet.
Oczywiście, mówiąc o prawie szariatu należałoby sprecyzować, czym ono właściwie jest, co nie jest łatwe, ponieważ teoretyczne podłoże tego systemu, jego wdrażanie i praktyka różnią się w świecie islamskim. Na przykład wiele mówi się o tym czy szariat wymaga dokonywania FGM, czy nie, przy czym wielu specjalistów utrzymuje, że te praktyki to zwyczaj kulturowy, a nie wymóg religijny.
Warto przytoczyć tu wypowiedź sudańskiej aktywistki praw kobiet Nahli Mahmoud na ten temat: „Uważam, że ważne jest doprecyzowanie tego, co uważam za prawo szariatu. Wypowiadam się na temat praw i ustawodawstwa, które już są obecne w Wielkiej Brytanii i poza jej granicami, a nie teoretycznych lub utopijnych ideałów żyjących jedynie w umysłach obrońców i zwolenników szariatu. Szariat dyskryminuje kobiety. (…) W islamie zeznania kobiet warte są połowę zeznań mężczyzny, dostaje ona o połowę mniej spadku, niż jej bracia, małżeństwo zawierane jest pomiędzy jej męskim opiekunem i przyszłym mężem. Mężczyzna może mieć cztery żony i do rozwodu z nimi wystarczy mu wypowiedzenie umowy małżeńskiej. (…) Opieka nad dzieckiem przechodzi na ojca we wcześniej ustalonym wieku, nawet jeśli dopuszczał się on przemocy. Dziewczynki można wydawać za mąż po pojawieniu się pierwszej miesiączki”.
Mahmoud opisuje, co jest dopuszczalne, jeśli szariat restrykcyjnie wprowadzany jest w życie: gwałt małżeński, „honorowe” zabójstwa, przemoc wobec kobiet, ukamienowanie, publiczna chłosta i małżeństwa dzieci. Wspomina również o tym, że homoseksualizm w krajach islamskich karany jest grzywną, publiczną chłostą i więzieniem, jednak prawda jest taka, że w 10 państwach islamskich karany jest śmiercią.
Mahmoud zauważa również, że w szariacie osoba pragnąca zmienić wyznanie lub zostać ateistą uważana jest za apostatę i skazywana na śmierć. Widzieliśmy już ucieczkę chrześcijanki Meriam Ibrahim z Sudanu, gdzie zgodnie z prawem szariatu skazano ją na śmierć.
Bez wątpienia, jak zasugerował ostatnio minister Charlie Flanagan, „senator Averil Power zaznajomi się z podejściem Hamasu (i innych państw islamskich) do traktowania kobiet i narzucania szariatu w pewnych częściach regionu, o których może wolelibyśmy się nie wypowiadać”.
Dopiero wtedy możemy z czystym sercem powiedzieć, że „promujemy prawa człowieka i ochronę pokrzywdzonych”.
aQ na podst. http://www.independent.ie/