O ludobójstwie Jazydów mówi się zwykle, że jego sprawcami byli członkowie Państwa Islamskiego. Rzadko jednak wspomina się o tym, że odpowiedzialność ponoszą także osoby wychowane obok nas, w Europie.
Problem odpowiedzialności dżihadystów z Europy porusza publikacja Counter Extremist Project – „Western Foreign Fighters and the Yazidi Genocide”, przygotowana przez eksperta ds terroryzmu Liama Duffy’ego. Już w pierwszych jej zdaniach dowiadujemy się, że dla wielu Jazydów pierwsze spotkanie z Niemcami, Francuzami, czy Rosjanami (prawdopodobnie Czeczenami) było spotkaniem z ludźmi, którzy popełniali wobec nich zbrodnie, gwałty, morderstwa. Z badanych ocalałych Jazydów, którzy znaleźli się w rękach Państwa Islamskiego, ponad 50% miało kontakt z dżihadystami z Europy, USA i Australii. Jedna czwarta więcej niż z jedną taką osobą.
Zapomniane ludobójstwo Jazydów
Rozgoryczenie i brak zainteresowania losem tej zmarginalizowanej w Iraku wspólnoty religijnej najlepiej oddają słowa popularnego historyka Toma Hollanda, który cytuje we wstępie do publikacji jednego z ocalałych: „Nic nie zrobicie tam w Wielkiej Brytanii, na Zachodzie. Na Zachodzie żyją muzułmanie i oni wstawią się za muzułmanami. Na Zachodzie żyją chrześcijanie i oni wstawią się za chrześcijanami. Ale nie ma Jazydów na Zachodzie, więc nikogo to nie obchodzi”.
Nie jest to lektura łatwa. Wprowadzając w temat losu Jazydów oraz roli Europejczyków jako sprawców, Duffy pokazuje pięcioletnią dziewczynkę, umierającą na oczach matki z pragnienia na 50-stopniowym upale, przykutą łańcuchem za to, że w nocy zmoczyła łóżko. Ich właścicielami są Irakijczyk i Niemka. Cztery lata później ona zostanie oskarżona w Monachium o zbrodnie przeciwko ludzkości (znana jest jako Jennefer W). Przed sąd z podobnymi oskarżeniami trafią także cztery inne Niemki. Jednakże wielu nie uda się postawić zarzutów, bo trudno jest znaleźć dowody. Głównie dzięki takim dziennikarkom śledczym jak Jenan Moussa czasami to się udaje.
Do Syrii i Iraku wyjechało w sumie kilka tysięcy eurodżihadystów, którzy postanowili wesprzeć sprawę Państwa Islamskiego. Z pewnością część z nich musiała brać udział w ludobójstwie popełnianym na Jazydach, gwałtach, morderstwach, zniewoleniu seksualnym, torturach. Świadczą o tym relacje samych ofiar:
„Członek Państwa Islamskiego z Niemiec przyjechał i zmusił mnie do małżeństwa. Zabrał mnie do Iraku na dwa miesiące i gwałcił mnie wielokrotnie, torturował mnie. Gdy znudził się mną, sprzedał mnie innemu członkowi ISIS”.
„Osoba, która mnie wzięła, była brytyjskim obywatelem. Gwałcił mnie w najgorsze możliwe sposoby”.
„Zostałam kupiona przez Francuza, który zabrał mnie, bym mieszkała z jego matką i dwiema siostrami w Rakce. Wiedziałam, że był Francuzem od córki jego sąsiada, który także był Francuzem”.
Państwo Islamskie? Pracowałem tylko w kuchni
Wśród osób, które wróciły z Syrii i w dyskusji na ten temat problem udziału i odpowiedzialności Europejczyków jest umniejszany. Mówi się o manipulacjach, o praniu mózgów, a wiele osób wracających twierdzi, że zajmowało się podrzędnymi działaniami, jak praca w kuchni.