Dokąd zmierza Ameryka?

Kilkakrotnie już publikowaliśmy teksty o związkach administracji Baracka Obamy z różnymi agendami Bractwa Muzułmańskiego. Poniższy artykuł jest o tyle wyjątkowy, że napisał go publicysta z Egiptu; oryginał ukazał się po arabsku.
* * *

Essam Abdallah

Z Waszyngtonu docierają do nas niepokojące doniesienia. Dotyczą one ukrytych powiązań Rady ds. Relacji Amerykańsko-Islamskich (CAIR) z Hamasem, Hezbollahem oraz reżimem irańskim i Bractwem Muzułmańskim w Egipcie, Syrii, Tunezji, Libii i w Jordanii.

Ta koalicja reżimów i organizacji staje się obecnie największym islamistycznym lobby w historii, a jego celem jest infiltracja Białego Domu, Kongresu, Departamentu Stanu oraz głównych ośrodków decyzyjnych w Stanach Zjednoczonych. Wszystko to wydarza się w okresie najbardziej niebezpiecznym dla rządu USA pod względem strategicznym: musi on stawić czoła irańskiemu reżimowi mułłów, który poszerza swoje wpływy na Bliskim Wschodzie i wkrada się do Stanów za pośrednictwem wpływowych sojuszników.

Wygląda na to, że w niedalekiej przyszłości poznamy wiele tajemnic związanych z upadkiem reżimu Kaddafiego. Uświadomimy sobie również, że rewolty ludów arabskich – oraz podejście administracji Obamy do tych wydarzeń – były uwarunkowane przez walki polityczne między różnymi grupami nacisku w Waszyngtonie. Co więcej, presja wywierana przez te ugrupowania miała wielki wpływ na wydarzenia w regionie, w tym na odwołanie wizyty patriarchy Kościoła Maronickiego w Waszyngtonie. Wiele arabskich i zachodnich agencji prasowych ujawniło, że „jedną z osób, które dążyły do odwołania tej wizyty, była pochodząca z Egiptu Dalia Mujahid, główny doradca Departamentu Stanu ds. islamu i krajów arabskich. W ten sposób spełniło się życzenie egipskiego Bractwa Muzułmańskiego, które dąży do uzyskania poparcia administracji Stanów Zjednoczonych dla sunnitów.”

Łatwo też zauważyć rosnącą dominację ugrupowań islamistycznych w rejonie Morza Śródziemnego: zwycięstwo Islamskiej Partii Odrodzenia (Nahda) w Tunezji, ogłoszenie Libii krajem islamskim przez przewodniczącego Przejściowej Rady Narodowej Mustafę Abdeljalila oraz umocnienie pozycji Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie.

Bez poparcia Stanów Zjednoczonych nie doszłoby do tych wydarzeń. Pewien wydany w Waszyngtonie dokument sugeruje, że Egipt będzie musiał zmierzyć się z kolejną falą przemocy i napięciami, pod względem systemowym upodobniając się raczej do Pakistanu, niż do Turcji. Krajem będzie rządzić oportunistyczna burżuazja oraz poparty przez siły zbrojne reżim islamistyczny. Armia będzie wykorzystywana przez islamistów do utrzymania władzy, a siły zbrojne, parlament, ustrój i konstytucja będą miały charakter islamistyczny.

Natomiast patriarsze Kościoła Maronickiego odmawia się wizyty w Waszyngtonie, koptyjskie kościoły są niszczone, a koptyjscy demonstranci są zmasakrowani w Kairze przez egipskie siły zbrojne. Wygląda na to, że celem tych działań  jest zniszczenie chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie. Wyznawcy tej religii, jak powiedział patriarcha Rahi, płacą wysoką cenę za „arabską wiosnę”. Rahi wyraża obawy dotyczące losu syryjskich i libańskich chrześcijan i przewiduje, podobnie jak reszta świata, ucieczkę milionów irackich i bliskowschodnich chrześcijan wskutek wydarzeń w Iraku oraz systematycznych prześladowań Koptów. Chrześcijanie z Egiptu nie tylko padają ofiarą ucisku i czystek etnicznych, ale również ludobójstwa.

Tu pojawia się pytanie: kto pozwala lobbystom Bractwa Muzułmańskiego na niszczenie relacji między administracją Stanów Zjednoczonych a milionami chrześcijan mieszkających na Bliskim Wschodzie? Temu lobby udało się już odsunąć w czasie spotkania rządu USA z Magdi Khalilem i Adelem Guindy, liderami organizacji Coptic Solidarity International. Na przestrzeni ostatnich lat podobny los spotykał Chaldejczyków i Asyryjczyków.

Co więcej, Bractwo Muzułmańskie zapoczątkowało histeryczną kampanię przeciwko czołowym ekspertom ds. terroryzmu jak Steven Emerson, Daniel Pipes, John Guandolo czy Robert Spencer. Obiektem takich zaciętych ataków stał się też profesor Walid Phares, jeden z najważniejszych i najbardziej przewidujących ekspertów w zakresie terroryzmu i ruchów dżihadystycznych w Stanach Zjednoczonych. W książce “The Coming Revolution: Struggle for Freedom in the Middle East”, Phares przewidział rozwój i kształt przyszłych islamistycznych reżimów w regionie bliskowschodnim.

Jednak kampanie Bractwa Muzułmańskiego nie ograniczają się jedynie do liberalnych Arabów, chrześcijan, Żydów czy ateistów. Uderzają one również w muzułmanów sprzeciwiających się lobby Ikhwan (Bractwa Muzułmańskiego). Są wśród nich dr Zuhdi Jasser, prezes Amerykańsko-Islamskiego Forum na rzecz Demokracji (AIFD), Sherkoh Abbas z Rady Syryjskich Kurdów, Farid Ghadri (działacz emigracji syryjskiej), pochodząca z Somalii pisarka Ayan Hirsi Ali, Ali al Yammi, Tarek Fatah i wielu innych.

Atakowanie muzułmańskich liberałów na Zachodzie wspiera projekt radykalnej islamizacji Bliskiego Wschodu, ale w najmniejszym stopniu nie służy interesom Stanów Zjednoczonych. Gnębienie opozycji, zwalczanie różnorodności i pluralizmu, niszczenie praw człowieka i wolności jest przeciwieństwem wartości bronionych przez ojców amerykańskiej konstytucji oraz przez wszystkich tych, którzy walczyli w obronie Stanów Zjednoczonych i poświęcali się dla tego kraju.

Kampanie zastraszania i gnębienia skierowane przeciwko arabskim i bliskowschodnim chrześcijanom, przeciwko intelektualistom i badaczom sprzeciwiającym się Bractwu i jego powiązaniom z Hamasem, Hezbollahem i Iranem, w rzeczywistości mają zniweczyć zdolność Amerykanów do uświadomienia sobie, w jak wielkim niebezpieczeństwie znalazły się ich swobody obywatelskie. Siła Ameryki to nie tylko w potęga militarna, ale również konstytucja i rozwiązania legislacyjne, które są źródłem moralnego wsparcia dla wszystkich swobód amerykańskich.

Zauważmy, że konstytucja Stanów Zjednoczonych nie zawiera żadnych zakazów skierowanych przeciwko  wolności słowa lub wyznania. W wielu krajach Bliskiego Wschodu brakuje tych dwóch swobód, natomiast napisana w duchu demokracji federalnej konstytucja Stanów opiera się na wolności jednostki.

Biorąc pod uwagę sytuację zarówno na Zachodzie jak i na Bliskim Wschodzie, musimy zapytać: dokąd zaprowadzi Amerykę administracja Obamy i lobby Bractwa Muzułmańskiego? I dlaczego? (rol)
Essam Abdallah jest egipskim publicystą, współpracownikiem arabskiego portalu Elaph.com

Tłum.GB
Źródło: https://www.facebook.com/notes/tarek-fatah/muslim-liberal-asks-where-are-the-muslim-brotherhood-and-the-obama-administratio/10150372697207508
Oryginał arabski: http://www.elaph.com/Web/opinion/2011/10/692372.html?entry=homepagewriters

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign