Candice Malcolm
W ostatnich tygodniach 2017 roku iracki premier Haider al-Abadi ogłosił zwycięstwo nad ISIS, mówiąc, że jego kraj został „całkowicie wyzwolony” od armii islamistycznych terrorystów.
Prowadzona przez USA koalicja zdziesiątkowała tzw. Państwo Islamskie w Iraku i Syrii, powstrzymując jego makabryczną kampanię i odzyskując terytoria wcześniej zajęte przez bojówkarzy ISIS. Wielu walczących po stronie ISIS zostało zabitych w walkach, lecz innym udało się uciec – niektórym do wiejskich schronień, innym do sąsiednich rajów terrorystycznych, a jeszcze inni infiltrują Zachód.
Dziesiątki tysięcy bojówkarzy ISIS znajduje się teraz w Europie. Niektórzy posłużyli się europejskimi paszportami, inni skorzystali z chaosu otwartych granic i masowej imigracji. Napływ osób, które walczyły po stronie ISIS, będzie miał destabilizujący wpływ na ten region, już zalewany przez miliony przemieszczających się imigrantów i tysiące dżihadystów, którzy ukrywając się w europejskich społecznościach muzułmańskich planują swoje następne ataki.
Jeszcze inni bojówkarze ISIS przybywają do Ameryki Północnej, chociaż ich liczba jest mniejsza. Stoimy w obliczu wyzwania podobnego do tego w Europie: rosnącej populacji wrogich obywateli i wykorzystywania naszych wolności do realizacji własnych nikczemnych planów. Inaczej, niż to miało miejsce w przypadku wojny tradycyjnej, wojna przeciw dżihadystycznym terrorystom wykorzystuje potajemne środki i metody.
Islamistom udało się uzyskać dostęp do naszego obywatelstwa i korzystają ze związanych z nim przywilejów – podstawowych wolności, praw, programów rządowych – by promować swoją pokrętną ideologię i podkopywać nasze wolne społeczeństwo. I chociaż premier Justin Trudeau naiwnie zakłada, że możemy zderadykalizować tych bojówkarzy i zintegrować ich ze społeczeństwem, to rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana.