Przypuszczalnie również władze tureckie skuteczniej zatrzymują łodzie wypływające z tureckich portów. Groźba odesłania do Turcji znacznie przekracza jednak rzeczywiste odesłania – przez dwa lata zawrócono do Turcji zaledwie 2100 uchodźców syryjskich i nieznaną liczbę imigrantów z innych krajów. Znaczna większość osób, które przypłynęły w tym czasie do Grecji, pozostaje jednak w tym kraju, głównie w przeludnionych ośrodkach dla imigrantów na greckich wyspach, oczekując na decyzje azylowe – ponieważ przed odesłaniem Grecja rozpatruje wnioski o azyl wszystkich przybywających.
Chociaż odesłano zaledwie dwa tysiące Syryjczyków, to z Turcji do Europy Zachodniej legalnie udało się 12 tysięcy syryjskich uchodźców, oczekujących w kolejce na taką możliwość. Wprawdzie Turcja twierdzi, że to zbyt mało, bo miało być ich 72 tysiące, ale to i tak sześć razy więcej, niż przewidywało porozumienie.
Z punktu widzenia Europy płacenie losem Kurdów za spokój w Unii jest rachunkiem opłacalnym, chociaż głośno nikt tego nie powie.
Jednocześnie Unia wypłacała pieniądze, ale nie bezpośrednio rządowi tureckiemu, tylko organizacjom pozarządowym, które prowadzą w Turcji rozmaite programy dla uchodźców. Do końca 2017 podpisano umowy na pierwsze 3 mld euro, ale realnie wypłacono około 1,7 mld; reszta objęta jest umowami aż do roku 2021. Unijny komisarz ds uchodźców wezwał do uruchomienia kolejnych przewidzianych w umowie 3 mld euro.
Z punktu widzenia Turcji nie został zrealizowany najważniejszy punkt porozumienia: zniesienie dla obywateli tureckich wiz do Unii. Miało to nastąpić po wprowadzeniu przez władze tureckie zmian w przepisach dotyczących terroryzmu, których Turcja jednak nie zmieniła, a które umożliwiają sądzenie jako terrorystów dziennikarzy, publikujących informacje o kurdyjskiej partyzantce.
Również przyspieszenie rozmów akcesyjnych z Unią, przewidziane w porozumieniu, nie zostało zrealizowane, ponieważ po nieudanym puczu z lipca 2016 władze Turcji tak dalece ograniczyły wolności obywatelskie w tym kraju, że prowadzenie rozmów akcesyjnych nie ma obecne sensu. Szans na zniesienie wiz dla mieszkańców Turcji obecnie nie ma ale wydaje się, że prezydent Erdogan się z tym pogodził, pomimo wielokrotnych gróźb, że zerwie porozumienie, jeśli nie będzie zniesienia wiz.
Dzięki porozumieniu sprzed dwóch lat kryzys imigracyjny w Europie został zażegnany, ale nie zlikwidowany. Głównym szlakiem dla nielegalnych imigrantów przestała być Grecja, a stały się nim ponownie Włochy, do których w zeszłym roku przypłynęło prawie 200 tysięcy osób. Jednak sytuacja w Grecji wcale nie jest stabilna. Systematycznie zwiększa się liczba przebywających tam imigrantów, którzy nie zostali odesłani ani nie wyjechali dobrowolnie, a Turcja w każdej chwili może zdecydować, że z takich czy innych względów przestaje się stosować do ustaleń porozumienia.
Europa uzyskała dzięki porozumieniu czas na stworzenie skutecznego systemu ochrony granic i polityki azylowej, który to czas na razie raczej zmarnowała Turcja uzyskała natomiast element nacisku i szantażu wobec Europy. Nie wystarczy on, żeby zmusić Unię do przyjęcia Turcji ani nawet dać Turkom prawa do bezwizowych podróży do Europy, ale daje Turcji wolną rękę w postępowaniu zarówno z własnymi Kurdami, jak i do atakowania Kurdów w Syrii. Z punktu widzenia Europy płacenie losem Kurdów za spokój w Unii jest rachunkiem opłacalnym, chociaż głośno nikt tego nie powie.