W Niemczech wychodzi książka, która z pewnością nie pozostanie bez odzewu: „Mahomet – rozliczenie” („Mohammed – Eine Abrechnung”).
Jej autor, Hamed Abdel-Samad, Niemiec egipskiego pochodzenia, wzywa muzułmanów do krytycznego rozliczenia się z fundamentami religii, które uważają za najświętsze. Jego poprzednia książka, „Islamski faszyzm”, wydana w ubiegłym roku spowodowała, że 43-letni autor żyje pod ochroną policyjną. W nowej książce idzie o wiele dalej.
W wywiadzie dla „Die Welt” pisarz przyznaje, że chciałby pogrzebać Mahometa, ponieważ „żywy” w XXI wieku ciągle jest wzorcem dla ponad miliarda muzułmanów, wzorcem którego nie wolno krytykować, a który nie zasługuje na takie oddanie i naśladownictwo.
Abdel-Samad zwraca uwagę na kształtowanie się osobowości Mahometa w dzieciństwie. „Mahomet często jako dziecko był odrzucany. Nie znał ojca, matka oddała go i umarła gdy miał sześć lat”, mówi Abdel-Samad, tłumacząc uformowanie się osobowości cierpiącej na przymus kontrolowania, lęk przed utratą i paranoję. To także tłumaczyć ma jego liczne związki z kobietami.
Do swojego obrazu Mahometa autor dochodzi opierając się na źródłach muzułmańskich, wśród których stara się odsiać historie zmyślone i opiera się na tych, których nie można było wymyślić lub zmyślanie ich nie miało sensu.
Islamskim konserwatystom i fundamentalistom naraża się podważając ich wytłumaczenia różnych zbrodniczych czynów proroka. Na argument, że zabicie 900 Żydów było normalne w tamtych czasach, odpowiada: „Czy jakieś plemię w tamtych czasach w liczbie 900 osób zostało zabite w jeden dzień? Nie, bo w tamtych czasach powszechną praktyką było wypuszczanie więźniów w zamian za okup”.
Abdel-Samad zaprzecza powszechnemu twierdzeniu, że Państwo Islamskie nie ma nic wspólnego z islamem. Wręcz przeciwnie wszystkie jego działania, takie jak obcinanie głów, niewolnictwo, gwałt, małżeństwa z nieletnimi, prześladowanie żydów i chrześcijan, zdaniem autora, może ono usprawiedliwic przez odpowiednie źródła w Koranie i hadisach. Mordowanie współwyznawców także, bo Państwo Islamskie nie traktuje ich jako współwyznawców, lecz odstępców od wiary.
„Mógłbym powiedzieć, że (…) Mahomet był mnichem, który ogłosił swoje przesłanie pod palmą, a potem w pokoju umarł, a ludzie po jego śmierci stworzyli religię, która została później przeinaczona. Ale tak nie było. Mahomet był watażką, robił te same rzeczy, które Państwo Islamskie robi dzisiaj”, mówi Abdel-Samad.
Ciekawa jest też reakcja na tezy Abdel-Samada wśród muzułmanów. Poza groźbami i znieważaniem, okazuje się, że w świecie arabskim muzułmanie bardziej otwarci są na dyskusję o Mahomecie, niż w diasporze na Zachodzie. Tutaj utrzymuje się wciąż romantyczny obraz islamu, a wszelkie próby dyskusji odbierane są jako atak na samych muzułmanów.
To także powoduje, zdaniem pisarza, problem z uchodźcami w Niemczech. Niemcy obawiają się ich, bo nie potrafią sobie poradzić. Chronią islamistyczne organizacje, które za pieniądze państwa budują przedszkola, szkoły i meczety, gdzie będą indoktrynować dzieci uchodźców. Potem będzie za późno, będą to jednostki „stracone na rzecz ideologii Państwa Islamskiego”. „Uchodźcy potrzebują pomocy, ale także jasnego określenia reguł”, twierdzi krytyk Mahometa.
Jan Wójcik, na podst. „Die Welt” http://www.welt.de
Tytuł – redakcja “Die Welt”.