Po 11 września zachodnie służby specjalne przeszły głęboką metamorfozę. W USA i Europie tak wyczyszczono przyczółki terrorystów, że od kilku ładnych lat mamy spokój. Jednak problem muzułmańskich imigrantów nie zniknął – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” gen. dr inż. Tomasz Bąk.
Newsweek.pl: Dlaczego doszło do zamachów 11 września?
Gen. Tomasz Bąk: To było oczywiste. Sytuacja międzynarodowa wskazywała na to, że takie organizacje jak al-Kaida szykują się do spektakularnego ataku na cele o znaczeniu symbolicznym, jak np. wieże WTC. Al-Kaida uderzyła w bardzo czuły punkt, panowało bowiem przekonanie, że Stany Zjednoczone są tak chronione, iż nie dosięgnie ich żaden atak. Zamach z 11 września pokazał, że jest zupełnie inaczej. Okazało się, że skala zaniedbań i nieprawidłowości w systemie obrony była gigantyczna. W najbardziej strzeżonej strefie lotniska można było bez problemu wejść w wypożyczonym stroju pilota. Lotniska ochraniały prywatne firmy.
(…)
Newsweek.pl: Dlaczego fundamentaliści islamscy nienawidzą Ameryki?
Gen. Tomasz Bąk: To można odczuć, kiedy znajdziemy się w krajach islamskich. Miałem okazję być prawie rok w Iraku i wiem, że wszelkie próby narzucenia tam demokracji w zachodnim typie skazane są na porażkę. Nie możemy narzucać Arabom naszego stylu życia. Wartości drogie Europejczykowi, na Bliskim Wschodzie są nieprzyswajalne. Musimy pamiętać, że religia muzułmańska jest totalna, nie ma tam podziału na świeckie państwo i wspólnotę religijną. Jest jednak wspólnota wiernych – umma. Pomysł całkowitego zniesienia prawa szariatu, bo jest niezgodne z prawami człowieka, jest dla tych ludzi kompletnie niezrozumiałe. Są pewne bariery kulturowe, których nie zrozumiemy. Tak jak muzułmanie nie rozumieją praw rządzących Europą.
(…)
Newsweek.pl: Większość zamachowców z 11 września studiowało w Europie. Czy po tej tragedii Zachód wymyślił nową formułę integracji muzułmańskich imigrantów?
Gen. Tomasz Bąk: Po zamachach w USA kraje Zachodu podjęły szereg działań mających zneutralizować radykalny islam. Francja, Wielka Brytania i Hiszpania zaczęły prześwietlać meczety pod względem głoszonej tam nauki. Wydalono nawet kilku najbardziej radykalnych imamów. Większą wagę zaczęto przywiązywać do pogłębienia integracji. Mimo tych działań Europa nie radzi sobie z islamskimi imigrantami, ponieważ jest ich za dużo i żyją w bardzo zwartych i zamkniętych społecznościach. Poza tym problemem nie są imigranci legalni, których łatwo kontrolować, lecz ci nierejestrowani, o których istnieniu nawet nie wiemy.
Newsweek.pl: Jakie są szanse, że powtórzą się zamachy z 11 września?
Gen. Tomasz Bąk: Potencjalne zagrożenie zawsze istnieje. Organizacja terrorystyczna będzie próbowała udowodnić wszelkimi możliwymi sposobami, że jest w stanie przeprowadzić skuteczny atak. Po śmierci bin Ladena islamiści nie zaprzestali działań. Co i rusz słyszymy o zamachach w Afryce, Azji nie mówiąc już o Bliskim Wschodzie. W Europie mamy na razie spokój. Ale lepiej nie wywoływać wilka z lasu.
(…)
Newsweek.pl: Czy zauważył pan zjawisko tzw. „binladenizacji”, polegające na wyborze drogi męczennika przez młodych muzułmanów?
Gen. Tomasz Bąk: Na pewno tak. Szczególnie jest to widoczne w krajach Bliskiego Wschodu, gdzie obok garstki bardzo bogatych obywateli, większość społeczeństwa żyje w biedzie i bez perspektyw. Młodzi ludzie mają do wyboru życie w nędzy lub chwalebną śmierć bojownika dżihadu.
Newsweek.pl: Jak zagrożenie terroryzmem zmienia nasz stosunek do demokracji i praw obywatelskich?
Gen. Tomasz Bąk: O to cały czas toczy się batalia. Trwa przeciąganie liny między obrońcami wolności obywatelskich a instytucjami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo. Obywatele sami muszą odpowiedzieć sobie na pytanie „poświęcić części swojej wolności na rzecz bezpieczeństwa czy żyć ze świadomością ciągłego zagrożenia, ale bez wścibskiego oka Wielkiego Brata”?
więcej na: newsweek.pl