Radykalny islam zagrożeniem dla Kosowa

Duchowy przywódca umiarkowanych kosowskich muzułmanów jest zaniepokojony rozwojem radykalnego islamu w kraju.

„Jeśli Zachód pozostawi nas bez pomocy, padniemy ofiarą fanatycznych krajów islamskich”, wtóruje mu ambasador Kosowa we Włoszech.

Cztery lata po odzyskania niepodległości Kosowo podejmuję próbę potwierdzenia swoich rdzennych tradycji. Zwraca się do Zachodu z prośbą o pomoc w uniknięciu wchłonięcia przez powoli rozprzestrzeniający się radykalny islam, który zdobywa przewagę nad bardziej tolerancyjnymi tradycjami. Plan działania opiera się na rozwijaniu dialogu międzynarodowego, w swoim własnym tempie, bez zbędnego szumu i z dystansem do polityki, oraz na umiarkowanej islamskiej tradycji, której obecnie zagraża wahabizm.

Don Lush Gjergji, wikariusz generalny Kościoła Katolickiego w Kosowie, wyjaśnia agencji ANSA, że problemy, z którymi musi zmierzyć się Kosowo, są głównie natury gospodarczej. Prawdziwym wyzwaniem jest wysoka stopa bezrobocia. Don Lush wspomina o napięciach na polu religijnym, jednak nie mówi bliżej, o co konkretnie chodzi. „Rozwija się dialog międzywyznaniowy, zarówno z kościołem prawosławnym i z muzułmanami“, twierdzi. Biskup podkreśla, że zaledwie kilka miesięcy temu odbyło się spotkanie z wielkim muftim Kosowa, Naimem Ternavą i Teodosije Sibalicem – biskupem Kościoła Prawosławnego.

Mówiąc o obowiązku stanowienia dobrego przykładu i łagodzenia konfliktów między prawosławnymi a muzułmanami podkreśla, że „jest obowiązkiem siostrzanych chrześcijańskich kościołów, by okazać chrześcijańskie nastawienie i pozwolić innym być sobą. Wyklucznie tych, którzy nie są częścią naszej wspólnoty, nie wchodzi w grę“. Don Lush podkreśla, że tylko 3% społeczeńsktwa Kosowa to katolicy. Jak więc można przekonać mnichów z Peja/Pec i Decani, by opuścili swoje klasztory? „Muszą oni przezwyciężyć swój lęk“, odpowiada biskup. „Mnisi z Decani zaczęli się uczyć albanskiego. To daje nadzieję na normalizację stosunków między Serbami i Albańczykami.“

Główny sekretarz wspólnoty muzułmańskiej z Kosowa, Resul Rexepji, potwierdza, że ralacje z Kościołem Katolickim kwitną. Wspomina również o otwarciu stosunków z Kościołem Prawosławnym: „W przeszłości te relacje były trudne. Jednak obecnie obserwujemy poprawę. Nie powinno się mieszać polityki do stosunków międzywyznaniowych“. Jak podkreśla Rexepji, w Kosowowie islam wyznają Albańczycy, Turcy, Bośniacy Bektaszi i Romowie. Obecnie w kraju jest 760 meczetów, podczas gdy przed wojną było ich zaledwie 550. W odróżnieniu od innych krajów obowiązują tu ścisłe reguły co do naucznia z ambony. „Aby zostać imamem, trzeba chodzić do madrasy, gdzie jest twarda rywalizcja i dostać się na wydział studiów islamistycznych“, wyjaśnia Rexepji.

Społeczność Kosowa przeżywa religię w inny sposób, niż arabscy muzułmanie. Tu wielkie święto Bairam (święto poświęcenia) czci się pijąc rakiję. Mało kto nosi islamskie zasłony czy inny rodzaj muzułmańskiego ubioru lub brodę, a muzułmanie sami produkują wino czy piwo na własny użytek – głównie w regionach Suhareke i Rahovec w dystrykcie Prizren. Kolejny element wyróżniający, to obecność bractwa Sufistów, które jest więcej niż tolerowane – odgrywa ono aktywną rolę w życiu religijnym Kosowa. Najważniejszy z tych odłamów to wywodzący się z Prizren Tekke Halveti. Ma on 15 000 wyznawców i działa od 1713 roku.

Jak podsumowuje sekretarz generalny społeczności muzułmańskiej: „Nie przestrzegamy islamu w taki sposób, jak praktykuje się to w krajach arabskich i nie mamy zamiaru dążyć w tym kierunku. Z tego powodu jesteśmy zaniepokjeni rozwojem radykalnego islamu w naszym kraju.”

Do dziś tylko niewielu uległo urokowi tzw. „Taliba Bałkanów“ Fuada Ramiqiego, który poprzez swą organizację 'Bashkohu’ (Zjednoczmy się) wzywa do nawrócenia państwa na islam. A co potem? „Jeśli Zachód pozostawi nas bez pomocy, padniemy ofiarą fanatycznych krajów islamskich“, ostrzega ambasador Kosowa we Włoszech Albert Prenkaj.(pj)

Tłumaczenie: Anonymus na podstawie http://www.ansamed.info

 

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign