Caroline Glick
***
Krótko po dojściu do władzy w roku 2002 turecki premier Recip Erdogan zaczął osłabiać strategiczny sojusz z Izraelem. Zakończył go oficjalnie w maju tego roku, kiedy wysłał IHH, turecką organizację humanitarną posiadającą powiązania z Al-Kaidą oraz z rządzącą w Turcji islamską partią AKP, aby poprowadziła prohamasowską flotyllę do Gazy.
Na pokładzie statku Mavi Marmara członkowie IHH zaatakowali komandosów IDF (Israel Defense Force), którzy weszli na statek, aby zapobiec jego wpłynięciu w obszar wybrzeża kontrolowany przez Hamas oraz objęty blokadą przez Izrael. W czasie walki, która się wywiązała, dziewięciu napastników z IHH zostało zabitych. Podczas próby przełamania blokady pasażerowie Mavi Marmara oraz innych statków flotylli dopuścili się działań godzących w państwo izraelskie oraz próbowali dostarczyć pomoc dla nielegalnej organizacji terrorystycznej. Poprzez wspieranie i organizowanie flotylli, w której składzie plynął Mavi Marmara, Erdogan był osobiście zaangażowany w nielegalną i bezprawną wojnę z Izraelem.
Erdogan zareagował na incydent na pokładzie Mavi Marmara wściekłym oburzeniem. Domagał się, żeby Izrael przeprosił za akcję swoich komandosów oraz wypłacił rekompensatę finansową członkom rodzin zabitych aktywistów IHH. Domagał się również wszczęcia miedzynarodowego dochodzenia przeciwko Izraelowi. W odpowiedzi ONZ powołała komisję śledczą do wyjaśnienia incydentu. Raport tzw. Komisji Goldstone’a był gotowy już w maju, ale jego publikację wielokrotnie opóźniano. Według relacji mediów komisja ONZ uznała izraelską blokadę Gazy za legalną. Oskarżyła jednak komadosów izraelskich o przekroczenie granic obrony koniecznej podczas walki z pasażerami Mavi Marmara.
Dążąc do ratowania dobrych stosunków pomiędzy Izraelem i Turcją, a także w związku ze słabnącym poparciem Kongresu dla Turcji, administracja Obamy podjęła się mediacji pomiędzy tymi państwami. Rząd USA wywierał naciski na Izrael, aby ten uznał żądania Erdogana i wystosował oficjalne przeprosiny za incydent oraz wypłacił odszkodowanie rodzinom ofiar. Żąda także aby Ankara nie oskarżała Izraela o straty i zbrodnie wojenne w sądach międzynarodowych ani żadnych innych.
Biorąc pod uwagę podziw i wsparcie Obamy dla Erdogana, staje sie jasne, dlaczego rząd USA zajmuje takie stanowisko. Ale pozostaje pytanie, dlaczego Turcja nalega, żeby Izrael wystosował przeprosiny i zapłacił odszkodowanie za legalną w świetle prawa akcję IDF na pokładzie Mavi Marmara? Co chce tym osiągnąć? I jakie będą konsekwencje, jeśli Izrael ugnie się pod naciskiem Waszyngtonu i przeprosi ?
Są dwa wyjaśnienia takiego zachowania Erdogana. Po pierwsze, jest to sprawa honoru, który pełni tak ważną rolę w społeczeństwie islamskim. Erdogan postrzega incydent w katagoriach swego znaczenia na scenie politycznej. I wymaga przeprosin od Tel Aviwu, żeby poprawić swoją pozycję, a umniejszyć pozycję Izraela. Większość izraelskich obiekcji wobec żądań Erdogana koncentruje się wokół tego punktu. Minister Spraw Zagranicznych Avigdor Lieberman oraz Minister Studiów Strategicznych Moshe Yaalon powołują się na to, jako na główny powód odrzucenia żądania przeprosin.
Honor prawdopodobnie nie jest jednak jedynym i głównym powodem nacisków Erdogana na przeprosiny ze strony Izraela. Odkąd w tym roku po raz trzeci został wybrany na premiera zaczął otwarcie mówić o ustanowieniu nowej, neoottomańskiej, tureckiej hegemoni w świecie arabskim. W tym celu aktywnie ingeruje w rewoltę wymierzoną w syryjskiego dyktatora Bashara Assada. IHH udziela schronienia w Turcji liderom syryjskiej opozycji. Jasnym celem takiej polityki jest zastąpienie Iranu jako suzerena Syrii po obaleniu Assada.
Erdogan także aktywnie współpracował z egipskiem Bractwem Muzułmańskim po obaleniu Mubaraka w lutym tego roku. W najbliższej przyszłości planuje także wizytę na wysokim szczeblu w Egipcie. Planuje zakończyć ją przekroczeniem granicy z Gazą. Stanie się pierwszym najwyżej postawionym przedstawicielem państwa odwiedzającym Strefę Gazy odkąd w roku 2007 doszedł tam do władzy Hamas.
Z jego punktu widzenia, jeśli będzie miał poparcie USA w naciskach na Izrael odnośnie pozyskania przeprosin, wtedy uzyska masowe poparcie opinii publicznej w swych dążeniach do zajęcia pozycji lidera świata arabskiego. Ostatecznie Izrael przepraszałby za zuchwałe przeciwstawianie się agresji ze strony zaangażowanych w działania wojenne przeciwko niemu terrorystów z IHH. Izraelskie przeprosiny stanowiłyby dowód na to, że podwójna gra Turcji jako członka NATO i jednocześnie agresora w stosunku do Izraela przynosi efekty. Jeśli Izrael przeprosi za samoobronę przeciwko tureckiej agresji, wtedy Erdogan odniesie sukces tam, gdzie ponieśli porażkę inni liderzy świata arabskiego.
Oczywiście, co do istoty sprawy, Izrael nie ma za co przepraszać. I tureckie pozwy sądowe oraz oskarżenia o zbrodnie wojenne nie będą miały mocy prawnej. Zgodnie z literą tureckiego prawa odszkodowanie nie obejmuje krewnych ofiar, ale izraelskie przeprosiny i zadośćuczynienie zapewnią im pozorne przyznanie się Izraela do winy.
Izraelski minister obrony Ehud Barak oraz wysocy rangą oficerowie IDF podobobno opowiadają się za przeprosinami twierdząc, że strategiczny sojusz z Turcją jest dla Izraela tak ważny, iż trzeba bedzie odłożyć swoją dumę na bok w celu jego odbudowania. Ten argument widocznie przekonał szefa izraelskiego wywiadu Dana Meridira. Spowodował też złagodzenie stanowiska Ministra Spraw Zagranicznych Avigdora Liebermana wobec żądań tureckich. Słabą stroną tego argumentu jest to, iż nie jest adresowany do Erdogana. Po drugie, i co jest strategicznie istotniejsze, Erdogan ma motywację upokorzenia Izraela w celu umocnienia swojego wizerunku jako przywódcy świata arabskiego.
Ta motywacja zadaje kłam twierdzeniu że Erdogan ma jakikolwiek interes w odnawianiu strategicznego sojuszu z Izraelem. Człowiek, który wspiera Hamas w Palestynie oraz Bractwo Muzułmańskie w Egipcie i Syrii, nie zamierza udzielić izraelskiemu lotnictwu pozwolenia na wznowienie lotów treningowych w tureckiej przestrzeni powietrznej. Erdogan nie zamierza też wymieniać się z Izraelem danymi wywiadu na temat Iranu. Nie będzie kooperował z Mossadem podczas akcji na granicach turecko – syryjskiej i turecko-irańskiej. Zamiast tego wykorzysta swoje możliwości aby upokorzyć Izrael oraz ograniczyć jego operacje wojskowe aby pokazać Bractwu Muzułmańskiemu, że powinno zaakaceptować Turcję jako lokalnego hegemona i działać pod jego przewodnictwem. Ponadto Izrael powinien oczekiwać, że pod przywództwem Erdogana Turcja będzie dzieliła się danymi wywiadu dostarczonymi przez Izrael z takimi organizacjami jak Bractwo Muzułmańskie oraz dawała w zamian tylko bardzo ograniczone informacje o niewielkiej wartości wywiadowczej.
Dwa tygodnie temu ONZ ogłosiła, że publikacja raportu na temat incydentu na pokładzie Mavi Marmara została opóźniona o kolejny miesiąc. Oczekuje się, że Izrael ugnie się pod naciskiem USA oraz Turcji i przeprosi za incydent, co może spowodować, że raport nie zostanie nigdy podany do publicznej wiadomości.
Biorąc pod uwagę prawdziwą stawkę, o jaką tu chodzi, Izrael powinien „trzymać gardę”, nie przepraszać, nie wypłacać odszkodowania oraz nie pozwolić Erdoganowi na polityczne zwycięstwo.(pj)
Tłum. Severus Snape na podstawie http://www.carolineglick.com/e/2011/07/no-prizes-for-erdogan.php