W USA nie ustają głosy krytyki i potępienia dla administracji prezydenta Baracka Obamy za to, że nie udzieliła militarnej pomocy powstańcom w Libii.
Podkreśla się, że stłumienie rebelii przez siły Muammara Kadafiego nie wyjdzie na dobre amerykańskim interesom.
Z apelem o pomoc wystąpił w rozmowie z PAP profesor studiów islamskich w American University w Waszyngtonie, Akbar S. Ahmed.
czytaj dalej
„Prezydent Obama powiedział, że Kadafi musi odejść, tak jakby chodziło o członka klubu dżentelmenów. A to przecież morderca, jak Hitler. Zachód musi działać już i natychmiast uchwalić wprowadzenie strefy zakazu lotów wojskowych nad Libią. Musi też dostarczyć broni rebeliantom. Kadafi ma przewagę uzbrojenia” – powiedział prof. Ahmed.
„Tak, to jest ryzykowna operacja, ale pytam się, czy Ameryka poprze idee, których jest gorącym orędownikiem, nawet jeśli wiąże się to z ryzykiem? Zachód stale mówi o demokracji, prawach człowieka, wolności, itd. Ale kiedy Libijczycy walczą właśnie o to, ogranicza się do gadania” – dodał.
Administrację Obamy skrytykował także środowy „Washington Post”.
„Wydaje się, że kontrrewolucja nabiera impetu na Bliskim Wschodzie. Niewielka interwencja ze strony krajów popierających (rebeliantów w Libii), na przykład wprowadzenie strefy zakazu lotów wojskowych, mogłaby przeważyć szalę, przekonując pilotów i wyższych oficerów z otoczenia Kadafiego, że przyszłość nie należy do niego” – pisze waszyngtoński dziennik w komentarzu redakcyjnym.
Więcej na: www.interia.pl