W okręgu Tower Hamlets w Londynie burmistrzem zarządzającym budżetem 1 mld funtów został Lutfur Rahman. W dniu wyborów głosujący musieli przeciskać się przez zwolenników Rahmana ustawionych przy lokalach wyborczych. Głosujące muzułmanki były strofowane za „nieskromny ubiór”. Całe wybory bardziej przypominały plebiscyty na Śląsku po I wojnie światowej niż starą, brytyjską demokrację.
Rahman wygrał z kandydatem labourzystów, partii, która wyrzuciła Rahmana ze swoich szeregów za manipulację głosami, poprzez zapisywanie całych rodzin do partii, by zdobyć nominację Partii Pracy. Teraz osiągnął wynik dwukrotnie wyższy od kandydata Partii Pracy.
Jak skomentował to jeden z działaczy partyjnych wyższego szczebla: „To rzeczywiście jest teraz Islamska Republika Wielkiej Brytanii”.
Rahmana popierała grupa wpływowych lokalnych biznesmenów i fundamentalistyczna organizacja Islamskie Forum Europy (IFE), która wierzy w transformację „infrastruktury społeczeństwa, jego instytucji, jego kultury, jego politycznych zasad i jego wyznania… z ignorancji w islam”.
Za czasów jego pracy na stanowisku przewodniczącego rady miejskiej, zanim został zwolniony z tego stanowiska, przekazał miliony funtów do organizacji fasadowych IFE, radykalna islamistyczna literatura wypełniła publiczne biblioteki Tower Hamlets. Obecnie jego pozycja jako burmistrza będzie nienaruszalna.
Zwycięstwo trudno uznać za demokratyczne, udział wzięło 25% uprawnionych do głosowania, przy niewielkiej obecności rdzennych Brytyjczyków. To była dobrze zaplanowana i przeprowadzona akcja przejęcia władzy w londyńskim okręgu przez małą, dobrze finansowaną i zorganizowaną grupę. Po raz pierwszy w brytyjskich wyborach użyto tak złośliwego czarnego PR. W pamfletach dystrybuowanych przez zwolenników Rahmana, kandydat labourzystów był opisywany jako bijący żonę bankrut, rasista i co najgorsze, osoba obrażająca islam.
Dużo błędów jest też po stronie Partii Pracy, która inwestowała na początku w kandydaturę Lutfura Rahmana i zbyt późno zareagowała na malwersacje dotyczące członkostwa partii w Tower Hamlets. Podczas gdy, w całej Anglii spadała liczba członków pomiędzy 2006-2008 w Tower Hamlets partia zanotowała podwojenie się liczby członków, wielu nosiło to samo nazwisko.
Co więcej brak otwartego wyjaśnienia sprawy zwolnienia Rahmana spowodował, że wielu głosujących pochodzenia imigranckiego potraktowało go jako ofiarę wewnętrznych przetasowań w partii. Nawet brytyjskie media poza The Telegraph nie poświęciły czasu, by zbadać tę sprawę.
Dzisiaj niektórzy uważają, że wybory w Tower Hamlets to przykład polityki rodem z trzeciego świata w środku Wielkiej Brytanii. Niestety nie mają racji. W Bangladeszu, z którego wywodzi się większość mieszkańców Tower Hamlets partia Jamaat-e-Islami zdobyła ok. 2% głosów. Żaden sympatyk islamistów nie dysponuje budżetem 1 mld funtów. To Tower Hamlets ma problem z islamistami.(jk)
Tłumaczył JW na podst The Telegraph, Andrew Gilligan – http://www.telegraph.co.uk