„Powiedzcie, że popieracie humus”

Ali A. Rizvi

Jesteś „za Izraelem” czy „za Palestyną”? Dziś nie minęło jeszcze południe, a już zostałem oskarżony o przynależność do obu tych obozów.

Dom w Sderot (Izrael), trafiony przez hamasowską rakietę
Dom w Sderot (Izrael), trafiony przez hamasowską rakietę

Popieranie wyłącznie jednej ze stron wydaje mi się nieracjonalne. Mówi się, że większość muzułmanów na świecie popiera Palestyńczyków, a większość Żydów – Izrael. Jest to naturalne, ale i problematyczne, gdyż przestaje być istotne, kto ma rację. Przeciwnie – chodzi o to, wobec którego plemienia, czy narodu, jesteśmy lojalni. Oznacza to, że stronnicy Palestyny z równą żarliwością popieraliby Izrael, gdyby tam się urodzili – i vice versa. Ten wybór u większości ludzi wynika z przypadku urodzenia się w danym miejscu i świadczy o tym, że jak byśmy nie racjonalizowali bliskowschodniego mętliku, można zobaczyć, że jego korzenie tkwią w pierwotnym konflikcie plemiennym.

Na plemienną naturę konfliktu izraelsko-palestyńskiego wskazuje już samo używanie określeń typu „proizraelski”, czy „jestem za Palestyną”, będących w rzeczywistości deklaracjami poparcia jednej ze stron . To niezbyt częsty sposób mówienia o konfliktach międzynarodowych. Dlaczego więc jest tak w przypadku tych dwóch narodów mających różne historie i kultury oraz niezwykle podobne religie? Konflikty plemienne z definicji żywią się tym, że bierzemy jedną, bądź drugą stronę co jeszcze bardziej zaognia walkę, pogłębia podziały i, co najgorsze, w efekcie mamy krew na rękach.

Zatem przed opowiedzeniem się po jednej ze stron w konflikcie izraelsko-palestyńskim, dobrze jest rozważyć następujących siedem kwestii:

1. Dlaczego sytuacja pogarsza się zawsze, gdy w sprawę zamieszani są Żydzi?

Czy to liczby spowodowały takie ożywienie społeczności muzułmańskiej na całym świecie ?
W chwili, gdy to piszę*, w Gazie zginęło już siedemset osób. Bashar al-Assad w ciągu dwóch lat zabił ponad sto osiemdziesiąt tysięcy Syryjczyków, głównie muzułmanów – to więcej ludzi, niż wszyscy Palestyńczycy, którzy zginęli w ciągu dwóch dekad. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy w Iraku i Syrii z rąk ISIS życie straciły tysiące muzułmanów, a dziesiątki tysięcy zginęły za sprawą talibów. Arabowie w Sudanie zabili pół miliona czarnoskórych muzułmanów. Można wyliczać dalej.

Ale to właśnie wydarzenia w Gazie, a nie żadna inna sytuacja, spowodowały, że podniosły się głosy muzułmanów na całym świecie i to zarówno sunnitów, jak i szyitów. Ich profile w mediach społecznościowych pełne są najnowszych danych o zabitych i zdjęć zmasakrowanych ciał palestyńskich dzieci . Czy inne konflikty nie miałyby pierwszeństwa, gdyby chodziło jedynie o liczby? O co zatem chodzi? Według raportu BBC wiele z krążących w Internecie zdjęć martwych dzieci, rzekomo zabitych przez Izraelczyków, w rzeczywistości pochodzi z Syrii. Wiele z tych zdjęć przedstawia dzieci zabite przez Assada, wspieranego (tak jak Hezbollah i Hamas) przez Iran. Gdybym był w skórze Assada lub członków ISIS, dziękowałbym bogu, że nie jestem Żydem.

Przypisywanie wrogowi morderstw niewinnych istot – w istocie zabitych przez nieuwagę twoich własnych popleczników – czyż można w czasie wojny lepiej wykorzystać martwe dzieci? Żadna to wymówka dla bezwzględności, zaniedbań i czasami bezspornego okrucieństwa wojsk izraelskich. Najwyraźniej jednak sprzeciw świata muzułmańskiego wobec Izraela nie wynika jedynie z liczby zabitych ludzi.

A oto pytanie do tych, którzy – tak jak ja – dorastali na Bliskim Wschodzie lub w jakimś muzułmańskim kraju: jeśli jutro Izrael wycofałby się całkowicie z terenów okupowanych i wrócił do granic z 1967 roku, oddając Palestyńczykom Wschodnią Jerozolimę – czy naprawdę szczerze wierzycie, że Hamas nie znalazłby innego pretekstu do ataków? Czy naprawdę wierzycie, że fakt, iż chodzi o Żydów, nie ma z tym nic wspólnego? A czy pamiętacie, jaki był przekaz telewizyjny w czasie, kiedy dorastaliście w Palestynie, Arabii Saudyjskiej czy Egipcie?

Tak, mamy do czynienia z niesprawiedliwą i nielegalną okupacją, i tak, katastrofalnie pogwałcono prawa człowieka. Ale prawdą jest też to, że duża część drugiej strony konfliktu jest motywowana głębokim antysemityzmem. Wie o tym każdy, kto żył w świecie arabskim przez co najmniej kilka lat. Nie wszystkie sytuacje są takie, jak chcieliby wasi Chomscy, czy Greenwaldowie: nie da się jasno określić, po której stronie leży wina. Ponieważ leży po obu.

2. Dlaczego wszyscy utrzymują, że to nie jest konflikt religijny?

Istnieją trzy szerzące się mity na temat „źródeł” konfliktu bliskowschodniego:
mit pierwszy: Judaizm nie ma nic wspólnego z syjonizmem,
mit drugi: Islam nie ma nic wspólnego z dżihadyzmem i antysemityzmem,
mit trzeci: Ten konflikt nie ma nic wspólnego z religią.

Dla tych, którzy „sprzeciwiają się syjonizmowi, ale nie judaizmowi”, fragment Starego Testamentu, odpowiadający dzisiejszej rzeczywistości, jest oczywiście czystym przypadkiem:
„Ustanowię granice twego kraju od Morza Czerwonego do morza filistyńskiego, od pustyni aż do Rzeki. Oddam w ręce wasze mieszkańców tego kraju, a ty ich przepędzisz spośród was. Nie będziesz zawierał przymierza z nimi ani z ich bogami.” — Wj 23:31-23.

Inny fragment: „Patrzcie, wydaję wam ten kraj. Idźcie, posiądźcie tę ziemię, którą Pan poprzysiągł dać Abrahamowi, Izaakowi, Jakubowi, a po nich ich potomstwu.” — Księga Powtórzonego Prawa 1:8.

Po więcej szczegółów na temat granic państwowych zajrzyjcie do Księgi Rodzaju 15:18-21 i Księgi Liczb 34. Syjonizm nie jest „upolitycznieniem” czy „zniekształceniem” judaizmu. To jego renesans.

Dla tych, którzy mówią: „Tu chodzi o politykę, a nie o islam!”, następujący wers z Koranu nie ma, rzecz jasna, najmniejszego znaczenia:

„O wy, którzy wierzycie! Nie bierzcie sobie za przyjaciół żydów i chrześcijan; oni są przyjaciółmi jedni dla drugich. A kto z was bierze ich sobie za przyjaciół, to sam jest spośród nich. Zaprawdę, Allah nie prowadzi drogą prostą ludu niesprawiedliwych!” — Koran 5:51.

A co z licznymi wersami i hadisami, na które powołuje się w swojej deklaracji Hamas? Co ze słynnym hadisem o drzewie Garkat, który jednoznacznie nakazuje muzułmanom zabijać żydów?

Powiedzcie, czy w świetle tych fragmentów, napisanych wieki czy tysiąclecia przez powstaniem Izraela i okupacją Palestyny, ktoś może jeszcze twierdzić, że religia nie leży u podstaw tego wszystkiego, albo przynajmniej nie jest kluczowym czynnikiem? Możecie zignorować te fragmenty, ale wielu uczestników tego konfliktu (po obu stronach) traktuje je bardzo poważnie. Czy nie należy się do nich odnieść? A kiedy ostatnio słyszeliście dobry, racjonalny, niereligijny argument przemawiający za osadnictwem na Zachodnim Brzegu?

Niektórzy upatrują w zaprzeczaniu roli religii sposobu na możliwość uprawiania krytyki wyłącznie politycznej, przy jednoczesnym apologetycznym „poszanowaniu” przekonań religijnych z obawy przed urażeniem uczuć ich wyznawców. Ale czy „poszanowanie” nieludzkich ideologii warte jest śmierci ludzkich istot?

Ludzie mają najrozmaitsze poglądy. Od wiary w to, że Ziemia jest płaska po zaprzeczanie Holocaustowi. Możecie szanować prawo do takich poglądów, ale nie musicie szanować samych poglądów. Jest rok 2014 i nie trzeba „szanować” religii bardziej, niż innych systemów myśli filozoficznej, czy politycznych ideologii. Istoty ludzkie mają prawa. Idee nie mają. Powszechny pogląd o konieczności oddzielania polityki od wiary w kontekście religii Abrahamowych jest fałszywy i wprowadza w błąd, ponieważ one wszystkie są nieodłączne od polityki.

3. Czemu Izrael miałby z premedytacją zabijać cywilów?

To najważniejsza kwestia, która wszystkich – nie bez przyczyny – rozwściecza.
Powtórzę: nie ma uzasadnienia dla śmierci niewinnych mieszkańców Gazy. Nie ma usprawiedliwienia dla bezsensownej śmieci czworga dzieci na plaży. A teraz zastanówmy się nad tym po co, do diaska, Izraelczycy mieliby z premedytacją zabijać cywilów?

Gdy giną cywile, Izrael wychodzi na monstrum. Skupia na sobie gniew nawet najbliższych przyjaciół. Straszne obrazy martwych lub okaleczonych, niewinnych ludzi, zalewają media. Wszędzie, od Norwegii po Nowy Jork, organizuje się coraz większe antyizraelskie protesty. Relatywnie niska liczba zabitych po stronie izraelskiej (zajmiemy się tym później) skłania do rzucania twierdzeń o „nieproporcjonalnej reakcji”. I co najważniejsze, ginący cywile bardzo pomagają Hamasowi. Jak to wszystko miałoby leżeć w interesie Izraela?

Jeśli Izrael chce zabijać cywilów, to jest w tym żałośnie kiepski. ISIS zabiło więcej ludzi w ciągu dwóch dni (ponad siedmiuset), niż Izrael w ciągu dwóch tygodni. Co by było, gdyby ISIS lub Hamas dysponowali bronią, jaką ma Izrael: armią, lotnictwem, wsparciem Ameryki i arsenałem atomowym? Ich oponenci dawno zostaliby starci z powierzchni ziemi. Jeśli Izrael chciałby zniszczyć Gazę, mógłby zrobić to w ciągu jednego dnia przy pomocy nalotów. Po cóż dokonywać ataku lądowego, ryzykując życiem własnych żołnierzy?

4. Czy Hamas rzeczywiście używa cywilów jako żywych tarcz?

To, że Hamas posyła cywilów na linię ognia, nie jest już jedynie spekulacją. Jego rzecznik Sami Abu Zuhri przyznał wprost w gazańskiej telewizji, że strategia żywych tarcz okazała się „bardzo skuteczna”. Palestyński prezydent Mahmoud Abbas w wywiadzie telewizyjnym zwraca się bezpośrednio do Hamasu: „Co chcecie osiągnąć wysyłając rakiety? Zważywszy, że Palestyńczycy są po przegranej stronie i z każdą minutą następuje coraz więcej niepotrzebnych zgonów. Nie podoba mi się ten handel palestyńską krwią”. UNRWA Agenda Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie dobitnie potępiła Hamas po tym, jak w Gazie odkryto rakiety ukryte w prowadzonych przez nią szkołach.

Hamas wystrzeliwuje tysiące pocisków w stronę Izraela, ale rzadko kogoś zabija i nie powoduje poważnych zniszczeń. Swoje wyrzutnie rakiet ustawia w gęsto zaludnionych miejscach, w pobliżu szpitali i szkół. Po co odpalać rakiety, które nie przynoszą zniszczeń u wroga, ale zwiększają straty we własnej ludności, gdy przeciwnik odpowie na atak? Dlaczego Hamas każe pozostawać cywilom w domach, nawet wtedy, gdy izraelskie wojsko ostrzega ich przed atakiem?

Otóż Hamas doskonale rozumie, że gdy giną Palestyńczycy, sam na tym zyskuje. Jeśli coś mu pomaga, są to martwi cywile i bombardowane szkoły. Hamas wykorzystuje ginące dzieci, by wzbudzić litość całego świata i używać jej jako broni.

Nie trzeba lubić Izraela za jego zmagania z Hamasem. Prawdopodobnie na poziomie moralnym Izrael można raczej porównać z Fatahem i wtedy obie strony mają wiele racji. Natomiast Hamas nie ma racji za grosz.

5. Dlaczego ludzie proszą, aby Izrael zakończył „okupację” Gazy?

Ponieważ mają krótką pamięć.

W 2005 roku Izrael zakończył okupację Gazy. Wycofał wszystkich żołnierzy. Zdemontował wszystkie osiedla. Wielu Izraelczyków, którzy odmówili wyprowadzki, zostało siłą wyrzuconych z domów, przy akompaniamencie krzyków i bijatyk. Było to jednostronne posunięcie Izraela, stanowiące część jego planu, mającego na celu zmniejszenie tarć pomiędzy Żydami i Palestyńczykami. Nie poszło idealnie, bo Izrael miał w dalszym ciągu kontrolować granice Gazy, jej linię brzegową i przestrzeń powietrzną, ale wziąwszy pod uwagę historię regionu, był to istotny pierwszy krok.

Aby wspomóc handel, Izrael po ewakuacji otworzył przejścia graniczne. Podarowano Palestyńczykom trzy tysiące szklarni, w których rosły już owoce i kwiaty, gotowe do uprawiania i sprzedaży przez wiele kolejnych lat. A jednak Hamas zdecydował, że nie zainwestuje w szkoły, handel czy infrastrukturę. Zamiast tego zbudował rozległą sieć tuneli do przechowywania tysięcy rakiet i innej broni, w tym nowszego, zaawansowanego uzbrojenia z Iranu i Syrii. Wszystkie szklarnie zniszczono. Hamas nie wybudował dla swojej ludności schronów przeciwbombowych, poza kilkoma przeznaczonymi dla własnej wierchuszki, by ta mogła ukrywać się podczas nalotów. Cywile nie mają do nich dostępu – zamiast tego są instruowani, żeby zostawali w swoich domach.

W 2005 roku Gaza dostała wielką możliwość rozwoju, którą Hamas roztrwonił na zrobienie z niej składu broni, zamiast rozwijać kraj i budować palestyńską państwowość, co z czasem mogłoby stanowić przykład dla Zachodniego Brzegu. Oto kolejny powód, dla którego Fatah brzydzi się Hamasem.

6. Dlaczego w Gazie ginie więcej ludzi niż w Izraelu?

Powodem, dla którego ofiar w Izraelu jest mniej, nie jest mniejsza liczba spadających tam rakiet. Ginie mniej ludzi, bo są lepiej chronieni przez własny rząd.

Gdy tylko Hamas wymierza rakiety w kierunku Izraela, odzywają się syreny, uruchamia się Żelazna Kopuła, a cywile są ponaglani do zejścia do schronów. Gdy izraelskie pociski lecą w stronę Gazy, Hamas każe cywilom pozostać w domach i samodzielnie stawić im czoła. Rząd Izraela robi co może, aby mieszkańcy uniknęli wymierzonych w nich rakiet. Natomiast w Gazie tamtejszy rząd zapędza ludzi w strefę bezpośrednich trafień pocisków, które nawet nie są w nich wymierzone.

Tę dysproporcję często tłumaczy się biedą i tym, że Hamas nie ma takich środków na ochronę ludności, jak Izrael. Jednak w rzeczywistości chodzi bardziej o różne priorytety (patrz: pkt. 5). Chodzi o wolę, a nie możliwości. Wszystkie te [hamasowskie] rakiety, pociski i tunele nie są przecież tanie. Ale są priorytetem. I nie jest tak, że Palestyńczycy nie mają bogatych w ropę sąsiadów, którzy mogliby im pomagać tak, jak USA pomaga Izraelowi.

Gdyby w Gazie przestali ginąć ludzie, Hamas straciłby jedyną broń w PR-owej wojnie, w której zwycięża z oszałamiającym sukcesem. Ochrona swoich cywilów i minimalizowanie ofiar w Gazie leżą w interesie państwa Izrael. Interes Hamasu jest dokładnie odwrotny na obu frontach.

7. Jeśli Hamas jest taki zły, to dlaczego nie wszyscy popierają Izrael?

Dlatego, że wady Izraela, jakkolwiek nieliczne, mają wielką siłę rażenia.

Wielu Izraelczyków wydaje się mieć tę samą plemienną mentalność, co Palestyńczycy. Cieszą się bombardowaniem Gazy tak samo, jak Arabowie świętowali po atakach 11 września. Według raportu ONZ siły izraelskie: torturowały palestyńskie dzieci i używały ich jako ludzkich tarcz, biły nieletnich, często na oślep bombardowały cele w Gazie. W Izraelu zdarzają się uczeni głoszący, że gwałt bywa czasem jedyną skuteczną bronią, a wielu jego obywateli bezdusznie celebruje publicznie śmierć niewinnych palestyńskich dzieci.

By oddać sprawiedliwość, należy powiedzieć, że do podobnych aktów dochodzi po obu stronach. Są one nieuniknioną konsekwencją wielopokoleniowego, trwającego od ponad sześćdziesięciu pięciu lat, wychowania we wzajemnej nienawiści. Stawianie Izraelowi większych wymagań pod względem traktowania Palestyńczyków, oznaczałoby rasistowskie obniżenie oczekiwań wobec nich samych. Jeśli jednak Izrael rzeczywiście trzyma się deklarowanych przez siebie wyższych standardów – to musi włożyć znacznie więcej wysiłku w pokazanie, że nie jest podobny do swoich złych sąsiadów.

Z powodu okupacji i ekspansji osiedli Izrael znajduje się na drodze do międzynarodowej izolacji oraz narodowego samobójstwa. Rozwój osiedli jest po prostu nie do pojęcia. Nikt nie rozumie, o co w tym chodzi. Niemal wszystkie amerykańskie administracje, od Nixona, przez Busha do Obamy, jednoznacznie się temu sprzeciwiały. Nie istnieje żadne usprawiedliwienie dla budowy osiedli – poza tym opartym na Biblii. Trudno uniknąć konstatacji, że to religia kieruje działaniami Izraela.

Sprawa okupacji jest bardziej skomplikowana. Rację miał nieżyjący już Christopher Hitchens pisząc: „Aby móc dołączyć do przymierza przeciw religijnemu barbarzyństwu, teokracji, zwanej też termonuklearną teokracją, czy też teokratyczną agresją nuklearną, Izrael musi zrezygnować z okupacji. Proste. Możemy uważać Izrael za państwo europejskie w stylu, zachodnie, ale Izrael nie może rządzić ludźmi wbrew ich woli. Nie może zabierać im ziemi tak, jak czyni to teraz. Izraelczycy są niewiarygodnie nieodpowiedzialni, gdy podejmują takie kroki, mimo że znają zdanie Amerykanów i reszty swoich sojuszników z całego świata. Zbyt wiele wiem o historii tego konfliktu, by patrzeć na Izrael jak na malutką owieczkę otoczoną watahą drapieżnych wilków. Wiem sporo o tym, jak ten kraj założono, ile towarzyszyło temu przemocy i wywłaszczeń. Jestem więźniem tej wiedzy. Nie mogę jej zapomnieć”.

Jak nauczył nas 2005 rok, prawdopodobnie łatwiej jest o jednostronnym rozbrojeniu mówić, niż je przeprowadzić. Jeśli jednak Izrael nie postara się bardziej, by doprowadzić do powstania dwóch (lub trzech za sprawą Hamasu) państw, będzie musiał dokonać brzydkiego wyboru pomiędzy demokracją, a utrzymaniem większości żydowskiej w państwie. Zbyt wcześnie posądzać Izrael o apartheid. John Kerry miał jednak trochę racji twierdząc, że nie jest to wykluczone w przyszłości. Liczba sposobów, w jakie dwunarodowe państwo żydowskie z nieżydowską większością może zachować swą żydowską tożsamość, jest ograniczona. Żaden z nich nie jest miły i poprawny.

***

Spójrzmy prawdzie w oczy: ta ziemia należy już do obu stron. W końcu lat czterdziestych z Palestyny wykrojono dla Żydów Izrael. Dokładnie tak samo i w podobnym czasie, wykrojono z Indii Pakistan, moją ojczyznę, i oddano muzułmanom. Ten bolesny proces doprowadził do przesiedleń milionów ludzi. Ale od tego czasu minęło już niemal siedemdziesiąt lat.

Obecnie mamy dwie czy trzy generacje Żydów, którzy urodzili się i wychowali w tym kraju, w ich ojczyźnie. Mimo to nierzadko pociąga się ich do odpowiedzialności za okrucieństwa, których nie dokonali. Tak jak palestyńskie dzieci, od urodzenia byli programowani, by sprzeciwiać się „innym”. W swej istocie jest to zatem plemienny konflikt religijny, z gruntu niemożliwy do rozwiązania, jeżeli w dalszym ciągu będziemy opowiadać się po jednej ze stron.

Nie musicie więc dokonywać wyboru między popieraniem Izraela, a popieraniem Palestyny. Jeśli popieracie świeckie państwo, demokrację i rozwiązanie polegające na stworzeniu dwóch państw – i sprzeciwiacie się Hamasowi, rozbudowie osiedli i okupacji – możecie być zarówno proizraelscy, jak i propalestyńscy.

Jeśli ktoś w dalszym ciągu będzie naciskać, abyście opowiedzieli się po jednej stronie, powiedzcie mu, że popieracie humus.

* Artykuł ukazał się 27 lipca br.

Tłumaczenie LO
Źródło: www.huffingtonpost.com

3

Ali A. Rizvi – Pakistańsko-kanadyjski pisarz, lekarz I muzyk; mieszka w Toronto. Pracuje nad książką „An Atheist Muslim”.

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign