Na ulicach egipskego miasta Nag Hammadi doszło do zamieszek kilkanaście godzin po napaści na grupę wiernych koptyjskich wychodzących z kościoła po wigilijnym nabożeństwie. Siedmiu ludzi zginęło.
Tuż przed północą w środę trzech mężczyzn otworzyło z samochodu ogień do Koptów opuszczających świątynię, zabijając siedmiu ludzi.
Według egipskiego MSW atak był odwetem za gwałtna 12-letniej muzułmance, którego w listopadzie 2009 r. w tym samym mieście dokonał chrześcijański mężczyzna. Kierujący napastnikami mężczyzna był muzułmaninem.
Biskup Kirollos z diecezji Nag Hammadi potwierdził w rozmowie z agencją Associated Press, że otrzymywał w związku z listopadowym incydentem pogróżki. Jak dodał, aby nie narażać wiernych na niebezpieczeństwo, skrócił wigilijne nabożeństwo o godzinę.
Nie oddadzą ciał
Kilka godzin po ataku koptowie – krewni zabitych w ataku – protestowali w szpitalu w Nag Hammadi, niszcząc ambulanse, a także przed kościołem, gdzie doszło do strzelaniny.
Policja użyła gazu łzawiącego, by rozproszyć tłum. AP zauważa, że przekazanie rodzinom ciał zabitych w środowym ataku może się opóźnić z powodu obaw, że pogrzeb ofiar stanie się zarzewiem nowych zamieszek.
Więcej na: tvn24.pl