Wydawnictwo Uniwersytetu Yale zdecydowało, że książka „Karykatury, które wstrząsnęły światem” nie będzie miała kluczowego elementu… karykatur. Dyskusja wokół decyzji z ubiegłego tygodnia trwa.
Jak postanowiono książka ukaże się bez karykatur oraz jakichkolwiek innych obrazów przedstawiających Mahometa, ale z autorskim komentarzem Jytte Klausen , która twierdzi, że decyzja Yale narusza wolność akademicką i jest przypadkiem przedwczesnych obaw części uniwersytetu przed konsekwencjami, które dla niej są niejasne.
Metafora, której używam to potwór w lesie: Nie możesz go zobaczyć w nocy, ale wiesz, że tam jest, a kiedy sprowokujesz potwora, to ty jesteś odpowiedzialna – mówi Klausen.
Yale z jednej strony jest oskarżane przez niektórych naukowców o tchórzostwo, z drugiej zaś arabska polityczna strona internetowa w Kairze pisze o duńskiej profesor z żydowskiego uniwersytetu, która próbuje opublikować karykatury, by obrazić Proroka.
Sama autorka książki oskarża uniwersytet, że źle zabrał się do całej sprawy, dlatego otrzymał odpowiedzi odradzające publikację karykatur. Klausen uważa, że nie można uzyskać dobrej opinii bez przedstawienia kontekstu. Ludzie, którzy dawali rady uniwersytetowi nie mieli możliwości przeczytać mojej książki. Reagowali na podstawie przesłanych ilustracji.
Niektórzy obawiają się, że skandal i emocje, znowu doprowadzą do uproszczonego postrzegania problemu, jak to miało miejsce w przypadku samych karykaturach. Tarek Masoud, recenzent książki, że autorka jest poważnym naukowcem z ogromnym szacunkiem dla islamu i muzułmanów, i mam nadzieję, że ten fakt nie zostanie zagubiony w tej kontrowersji.
Wśród osób, które odradzały publikację ilustracji karykatur jest naczelny międzynarodowego wydania „Newsweeka” Fareed Zakaria, który argumentuje, że wolność słowa i wolność badań naukowych nie może mieć negatywnych konsekwencji dla życia ludzkiego.
Z kolei Sheila Blair, specjalistka od sztuki islamskiej pyta, jak możliwa jest historia sztuki bez obrazów?. Jej poprzednia książka zawierała ilustracje pokazujące proroka Mahometa i nie wywołały one żadnych zamieszek.
Klausen twierdzi, że Uniwersytet Yale zadziałał podobnie do radykalnych duńskich mułłów, którzy jeździli po świecie lub przesyłali mailem karykatury, by rozdrażnić ludzi.
W swojej książce badaczka dowodzi, że większość rozruchów, przedstawionych jako spontaniczna reakcja na publikację karykatur, została wyreżyserowana, by podbić antyzachodnie nastroje i zbić polityczny kapitał. Największe protesty miały miejsce w trzech krajach: Libii, Nigerii i Pakistanie, gdzie rywalizujące ze sobą ugrupowania polityczne wykorzystały karykatury do własnych partykularnych celów.
Jan Wójcik na podst. The Boston Globe