Rząd Wielkiej Brytanii rozważa udzielenie wsparcia finansowego osobom podejrzanym o zradykalizowanie; tak wynika z dokumentów, do których dostęp uzyskał „The Mail on Sunday”.
Plan nazwany Operation Constrain (Operacja powstrzymywanie” ma objąć 20 tysięcy ekstremistów podejrzewanych przez brytyjskie służby o potencjalne związki z terroryzmem.
Osoba, która przekazała gazecie te rewelacje informuje, że planowany jest program pilotażowy, który ma zbadać, jak odciągnąć ludzi od terroryzmu i działalności ekstremistycznej. Ma to dotyczyć tylko osób, które były przedmiotem dochodzenia MI5 (służby bezpieczeństwa kraju), a potem porzucono jednak ich nadzór.
Taka informacja musiała wywołać kontrowersje. Konserwatywny poseł Andrew Bridgen twierdzi, że „brzmi to jak nagroda za bycie na liście potencjalnych terrorystów. Nie da się kupić lojalności ludzi wobec tego kraju”. Tym bardziej zrozumiałe w Wielkiej Brytanii jest to oburzenie, jeżeli pamięta się, że sprawca zamachu terrorystycznego na moście Westminster z marca bieżącego roku, podpadłby właśnie pod tę kategorię, objętą prawem do zasiłku.
Z kolei takie rozwiązania popierał częściowo Kacper Rękawek, polski ekspert z think-tanku Globsec, zajmującego się bezpieczeństwem. W wywiadzie dla Wp.pl zrobionym przez Euroislam mówił o podobnym duńskim projekcie: „Jeżeli nie popełniłeś przestępstwa, a jesteś w specyficznych kręgach, na przykład islamistycznych, które wydają na świat przestępców, to my możemy ci pomóc o kilka procent więcej niż przeciętnemu obywatelowi”. Zdaniem Rękawka taka deradykalizacja ostatecznie wychodzi taniej.
Z drugiej strony pamiętać należy o takich terrorystach i kaznodziejach nienawiści, jak Anjem Choudary, którzy przez lata korzystali ze wsparcia finansowego państwa i wcale nie odciągało ich to od radykalizmu, a wręcz odwrotnie. Wzywali do pobierania zasiłków, żeby wspierać dżihadyzm.