Brytyjski Home Office zakazał urzędnikom rządowym używania słów islamista i fundamentalista. Proponuje za to poprawne politycznie zamienniki.
Od dziś brytyjskim ministrom nie wolno używać słów takich jak islamista czy fundamentalista, ponieważ mogłyby one zranić uczucia muzułmanów. Nie wolno również mówić o islamskim ekstremizmie, gdyż łączy to islam z przemocą. Jeśli już trzeba wspomnieć o przemocy w islamie, dozwolone są wyrażenia: terroryzm i brutalny ekstremizm.
Ośmiostronicowy rządowy przewodnik zawiera listę słów zakazanych podczas dyskusji dotyczącej terroryzmu i oferuje politycznie poprawne zamienniki. Niedopuszczalne są słowa: fundamentalista i dżihadysta, ponieważ w wyraźny sposób łączą muzułmanów i terroryzm. Zamiast nich można używać słów: kryminalista lub morderca, radykalizacja natomiast ma być nazywana praniem mózgu, czym w istocie jest, jednak w przypadku radykalizacji mamy do czynienia z bardzo specyficznym, ukierunkowanym na ekstremizm religijnym praniem mózgu. Tego sensu termin pranie mózgu już nie oddaje. Co więcej, nie wolno dłużej stosować podziału na umiarkowany i radykalny islam, gdyż rzekomo doprowadza to do podziałów w społeczeństwie, a słowo islamofobia ma być kompletnie wykluczone z użytku.
Przewodnik został opracowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, aby, jak twierdzą autorzy, dać ministrom znak, żeby nie sugerowali, że konkretne społeczności są odpowiedzialne za terroryzm. Home Office wyjaśnia, że chodzi tu o używanie takiego języka, który wspomaga działania antyterrorystyczne. Nie robienie tego byłoby po prostu głupie.
JB na podst. TheSun