Niesprowokowany atak nożowniczy miał miejsce wczoraj w Mark & Spencer, nie ma jednak jeszcze przesłanek, by traktować to jako zamach terrorystyczny, twierdzi policja.
Mężczyzna w wieku 57 lat zaatakował dwie przypadkowe osoby w sklepie Marks and Spencer w Burnley leżącym w północnej Anglii. Ofiary, pracownica sklepu i klientka zostały ranne, ale ich życiu nie zagraża bezpieczeńtwo. Sprawca został początkowo obezwładniony przez obsługę sklepu, a potem zatrzymany i aresztowany przez policję. Atak miał miejsce krótko po otwarciu na nowo sieci, kiedy został zniesiony w środę lockdown.
Zdaniem świadków sprawca wykrzykiwał antysemickie hasła; z tego powodu w śledztwie biorą udział funkcjonariusze służb antyterrorystycznych, chociaż sam czyn nie został sklasyfikowany jeszcze jako przestępstwo terrorystyczne. Mężczyzna podejrzewany jest obecnie o próbę zabójstwa.
Decyzja o tym, czy będzie to uznane za przestępstwo związane z terroryzmem, zostanie podjęta przez krajowego koordynatora ds. przeciwdziałania terroryzmowi. „Na obecną chwilę jesteśmy otwarci na różne motywacje, ale mogę powiedzieć, że również sprawdzamy kwestie zdrowia psychicznego aresztowanego mężczyzny”, powiedziała inspektor Stasia Osiowy.
Większość brytyjskich mediów nie podaje wyznania sprawcy, które nie będzie miało znaczenia, jeżeli potwierdzi się wątek choroby psychicznej, ale będzie istotne przy ataku terrorystycznym. Jedynie „Daily Mail” zamieścił nagranie z jego aresztowania.
Policja pochwaliła reakcję pracowników sklepu. „Bez ich odważnej akcji to zajście, chociaż poważne, mogło być jeszcze gorsze”, powiedziała Osiowy.
W sieci jeden z mężczyzn podający się za krewnego twierdzi, że sprawca miał problemy psychiczne. Inni z kolei informują, że mężczyzna był radykalny i przez długi czas ignorowany przez władze.