W Holandii Wielki Brat patrzy i napomina

Monitoring w sieci, wizyty w domach, ostrzeżenia i naciski – tak holenderskie władze postępują wobec przeciwników przyjmowania imigrantów i uchodźców w Holandii.

Mark Jongeneel, lat 28, gdy zobaczył policjantów przy drzwiach biura, w którym pracował, zaczął się zastanawiać: „Czy byłem pijany w sobotnią noc?”. Wszystko jednak pamiętał.
„Dużo pan tweetuje”, miał powiedzieć jeden z agentów Jongeneelowi. „Otrzymaliśmy rozkaz, żeby poprosić pana, by nieco uważał pan na ton wypowiedzi. Pańskie tweety mogą być uznane za wywrotowe” – poinformowali go policjanci.

O jakie wpisy na sieci społecznościowej chodziło? Na przykład: „College w #Sliedrecht wystąpił z propozycją przyjęcia 250 uchodźców w ciągu najbliższych dwóch lat. Co za fatalny pomysł! #KominVerzet”. Wcześniej Jongeneel pisał: “Nie możemy na to pozwolić, prawda?”.

To nie jedyna taka wizyta holenderskiej policji. W ostatnich miesiącach policjanci odwiedzali przeciwników przyjmowania uchodźców, którzy byli aktywni w sieciach społecznościowych. Rzecznik policji nie zaprzecza. Wyjaśnia jednak, że te wizyty mają uczulić internautów na to, „Jakie skutki może mieć wpis lub tweet w internecie”. Wydziały analiz w policji sprawdzają, które wypowiedzi internautów mogą „iść zbyt daleko”.

Także władze lokalne wysyłają policję. Tak też było w przypadku Jongeneela i tu władze tłumaczą się, że „nie ma to na celu zatkania mu ust. W żadnym razie. Wierzymy, że każdy ma prawo wyrazić swoją opinię”. Urzędnicy chcieli jednak, żeby obywatel wiedział, że jakakolwiek fizyczna demonstracja musi być zgłoszona władzom miejskim. Sam zainteresowany odbiera to inaczej: „To tak, jakbyśmy już żyli w państwie policyjnym”, mówi.

Podobnie było z właścicielem sklepu z częściami samochodowymi Johanem van Wouw, który na twitterze pisał o proteście przeciwko przyjęciu przez Kaatsheuvel, 16-tysięczne miasto, 1200 uchodźców. Policja miała naciskać na niego, żeby wykasował swój wpis namawiający do demonstracji. Policjanci pojawili się u niego 20 minut po zamieszczeniu wpisu.

Holendrzy nie rozumieją, dlaczego nie mogą pisać tego, co myślą. Nie każda, ich zdaniem demonstracja, skończy się tak jak w Geldermalsen, gdzie race raniły dwóch policjantów.
Nie ma jasnych zasad co do tego, gdzie przekraczane są granice podżegania do nienawiści. Zdaniem rzecznika policji prawo jest interpretowane na bieżąco.

Profesor prawa Nico Kwakman mówi, że granice łatwo przekroczyć: „Możesz powiedzieć islam jest religią zacofaną”, ale powiedzenie „Muzułmanie nie są dobrzy i powinni być reedukowani” jest sprzeczne z holenderskim prawem.

Profesor usprawiedliwia policjantów, którzy jego zdaniem nie tylko ścigają przestępstwa, lecz także im zapobiegają. Jednak w tym przypadku lepiej według Kwakmana byłoby wysyłać innych urzędników. Obywatele na widok pouczających ich policjantów czują się poniżani i kryminalizowani. Władze osiągają odwrotny efekt. Ci, których odwiedziła policja, już dziś mówią: „Nie damy sobie zamknąć ust”.

AX na podst. www.nrc.nl

———————————

Mark Jongeneel (foto: http://www.ad.nl)

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign