Analiza

Święta wojna Erdogana przeciw „niewiernej Europie”

Erdogan spotykał się również z Polskimi politykami. Wizyta w Polsca, 2013.

Dżihad tureckiego prezydenta przeciwko Europie prawdopodobnie bazuje zarówno na ideologii, jak i na oportunizmie. Jego płomienna antyzachodnia retoryka jest czysto ideologiczna na użytek tureckiego islamizmu; ma również na celu zdobycie głosów wśród konserwatywnych, szowinistycznych mas.

Dżihadyzm Erdoğana nie ma sezonowego charakteru, ani nie jest jakąś nową ideą polityczną. Nie stanowi również jakiejś odmiany pokojowego sufizmu. Erdoğan wyłonił się z szeregów tureckiego wojowniczego islamizmu lat 60. ubiegłego wieku, kierowanego i kształtowanego przez Necmettina Erbakana, pierwszego islamistycznego premiera Turcji i mentora Erdoğana. Polityczne założenia, które znajdujemy w retoryce Erbakana, były proste – walka między prawymi (muzułmanami) a koalicją syjonistów i rasistowskich imperialistów – cała reszta to jakieś drobiazgi. Twierdził, że syjoniści popierają członkostwo Turcji w Unii Europejskiej, bo chcą, „żeby tureccy muzułmanie rozpłynęli się w morzu chrześcijaństwa”.

W przemówieniu wygłoszonym w 2016 roku, Erdoğan tak mówił o krajach europejskich: „To nie są nasi wrogowie… Za nimi są spiski i plany innych sił”. Również w 2016 roku powiedział, że dżihad nigdy nie jest terroryzmem. „To jest zmartwychwstanie… to dawanie życia, to budowanie… to walka z wrogami islamu.” W 2017, Erdoğan dodał, że działania niemieckiego rządu przypominają działania nazistowskich Niemiec.

Dżihadystyczne awanturnictwo Erdoğana znalazło nowy teatr na Kaukazie. Co będzie następne?

W ubiegłym miesiącu Dawood Shihab, przywódca mającego siedzibę w Gazie Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu (PIJ) powiedział, że Turcja jest najdzielniejszym krajem walczącym z wrogością francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona wobec islamu. Turcy uznali jednak, że te pochwały ze strony PIJ nie są wystarczające, żeby porządnie ukrzyżować niewiernego, przebranego za prezydenta wielkiego europejskiego narodu.

Erdoğan, w samym sercu Anatolii, podczas konwencji jego partii politycznej wyszedł na scenę ozdobioną jego portretem i portretem prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa oraz zdjęciami azerbejdżańskich krajobrazów i Al-Aksy w Jerozolimie, i wielkim banerem, głoszącym: „Karabach i Jerozolima czekają na nas!”.

Sułtan przemówił: „Jaki problem ma Macron z islamem? Jaki ma problem? Macron potrzebuje jakiejś opieki psychiatrycznej”. Erdoğan najwyraźniej sądzi, że Macron jest umysłowo chory, ponieważ poprzysiągł zdławienie we Francji islamizmu, po tym jak 16 października wstrząsnęła krajem sprawa zamordowania i obcięcia głowy nauczyciela historii Samuela Paty.

Erdoğan oskarżył również Zachód o dostarczanie broni wyłącznie Armenii w obecnym konflikcie między nią, a Azerbejdżanem. Równocześnie (co można uznać za hipokryzję), jest dumny, że Turcja dostarcza Azerom wyposażenie wojskowe, w tym drony, broń oraz szkolenie.

Bliski Wschód był zawsze wylęgarnią radykalnej ideologii. W umyśle tureckiego prezydenta, „niewierny Zachód” wspiera militarnie (złą) Armenię zaś Turcja pomaga (dobremu) Azerbejdżanowi. A jaki jeszcze kraj wspiera militarnie Azerbejdżan? Naród sprawiedliwych? Izrael, kraj serdecznie znienawidzony przez Erdoğana!

Prezydent Azerbejdżanu Aliyev w 2016 roku powiedział, że jego kraj nabył od państwa żydowskiego wyposażenie wojskowe o wartości 4,85 miliarda dolarów. Doradca azerbejdżańskiego prezydenta powiedział, że w Górskim Karabachu ich wojsko używa izraelskich „samobójczych-dronów”, które niszczą cel rozbijając się o niego. Tak więc Turcja i Izrael dostarczają wyposażenie tej samej armii, która jest w zbrojnym konflikcie z innym krajem.

Ta niechciana zbieżność nie przeszkadza jednak dżihadystycznym ambicjom Erdoğana. W raporcie z końca października czytamy:

„Zachodnie agencje wywiadowcze ujawniły, że przywódcy Hamasu uruchomili drugą tajną placówkę w Stambule, zajmującą się operacjami cybernetycznymi i wywiadem przeciw swoim wrogom, w tym przeciwko Autonomii Palestyńskiej oraz dysydentom w Hamasie. Placówka Hamasu założona została około dwa lata temu w celu zakupów wyposażenia, które może być użyte do produkcji broni, prowadzenia ataków cybernetycznych przeciw wrogom, w tym przeciw ambasadom wrogich państw arabskich, takich jak Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie na Bliskim Wschodzie, przeciwko krajom europejskim, a nawet przeciw Autonomii Palestyńskiej w Gazie, jak również do kontroli i zwalczania dysydentów we własnych szeregach.”

Najnowszy eksport dżihadu z Turcji to Kaukaz, a dokładniej Górski Karabach. Aczkolwiek Ankara i Baku kategorycznie temu zaprzeczają, doniesienia prasowe oraz niezależni obserwatorzy z grup obrony praw człowieka potwierdzają informacje o przybyciu do Azerbejdżanu setek dżihadystów mających walczyć z Armenią. Bogaty w ropę Azerbejdżan z pewnością może sobie pozwolić na tysiące najemników, a nie tylko na setki. To może jednak rozgniewać Moskwę, a Azerowie dobrze wiedzą, że nie byłoby to dobre dla ich państwa.

Po bezpośrednich działaniach wojsk tureckich na terenie Iraku i Syrii, wojnach zastępczych w Syrii, Libii i Jemenie, tworzeniu militarnego napięcia w rejonie Morza Egejskiego, kolejne dżihadystyczne awanturnictwo Erdoğana znalazło nowy teatr na Kaukazie. Co będzie następne?

Przeczytaj także o tym jak Erdogan działa w Europe Zachodniej.

Tłumaczenie: Andrzej Koraszewski

Źródło: pl.gatestoneinstitute.org

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign
Avatar photo

Burak Bekdil

Wieloletni publicysta wychodzącej w języku angielskim gazety tureckiej "Hurriyet Daily News", w 2017 zwolniony za publikowanie artykułów na Zachodzie, wyemigrował z Turcji w obawie przed aresztowaniem.

Inne artykuły autora:

Turcja: seks islamistów z dziećmi jest w porządku

Kraj NATO, sojusznik Rosji, przyjaciel talibów

Nowa kokieteria Erdoğana: oszukańcze reformy demokratyczne