Drodzy przyjaciele, czy mogę prosić was o chwilę ciszy? Uciszcie się i posłuchajcie. Posłuchajcie. To co słyszymy, to dźwięki żyjącego miasta, najwspanialszego miasta na ziemi.
Żadne miejsce na świecie, żadne miejsce w historii ludzkości nie niesie ze sobą takiego bogactwa różnorodności, nie pulsuje takim życiem i nie ma w sobie takiego dynamizmu jak Nowy Jork. Słyszycie samochody, ludzi, słyszycie ich jak pędzą w różnych kierunkach, słyszycie odgłosy pracy i rozrywek. Słyszycie pozdrowienia, płacz, buzujące dźwięki ludzkiej aktywności. I tak właśnie powinno być.
Zawsze. Teraz zamknijcie oczy. Wiem, że dziś jest piękny dzień, ale zamknijcie oczy. Powiedziano mi, że tego dnia dziewięć lat temu dzień był tak samo piękny. Przypomnijcie sobie albo spróbujcie sobie przypomnieć, spróbujcie sobie wyobrazić dźwięki, które można było tu słyszeć, w tym miejscu, pod tym samym błękitnym niebem dokładnie dziewięć lat temu. Dźwięki szoku, dźwięki zniszczenia, paniki, dźwięki terroru.
Czy Nowy Jork sobie na to zasłużył? Czy Ameryka sobie na to zasłużyła? Czy Zachód sobie na to zasłużył? Co, moi przyjaciele, powiedzielibyście ludziom, którzy twierdzą, że Nowy Jork, że Ameryka, że Zachód, sami są odpowiedzialni za te przerażające dźwięki?
Są ludzie w tym mieście którzy tak twierdzą. I są wściekli, ponieważ zebraliśmy się tu dziś, żeby uczcić pamięć, żeby stawić opór, żeby okazać sprzeciw. Moi przyjaciele, przybywam z drugiej strony Atlantyku, by dzielić z wami żal po tych, którzy zginęli tu dziewięć lat temu. Nie zapomniałem tego, jak się czułem tego dnia.
Te sceny pozostawiły piętno na mej duszy, tak samo jak na waszej.
Ale nasze serca nie zostały złamane w ten sam sposób, jak serca krewnych i przyjaciół tych, którzy stracili tu życie. Wielu bliskich ofiar jest tu teraz z nami.
Chciałbym skorzystać z tej okazji, żeby wyrazić im, oraz wszystkim mieszkańcom Nowego Jorku i Ameryki, moje najgłębsze i najszczersze kondolencje. Pokornie stoję tu przed wami jako Holender i jako Europejczyk.
Ja także nie mogę zapomnieć. Jak mógłbym zapomnieć?
Pozwólcie, że wam przypomnę słowa piosenki Darryla Worleya o 11 września:
„Have you forgotten, how it felt that day?
To see your homeland under fire
And her people blown away
Have you forgotten, when those towers fell
We had neighbors still inside goin through a livin hell(…)”
Tak, mieliśmy sąsiadów w środku, przechodzących piekło na ziemi i reakcja Worley’a jest naszą reakcją: Nie, NIGDY nie zapomnimy. Jesteśmy tu dziś, ponieważ nie zapomnieliśmy wszystkich tych, których kochaliśmy i których tu straciliśmy, i tych którzy pozostali, którzy muszą to dźwigać
Kiedy siły dżihadu zaatakowały, zaatakowały cały świat. Pośród tych, którzy stracili życie, byli ludzie z 55 krajów, ludzie różnych religii i różnych przekonań. Żadne miejsce nie miało bardziej wieloetnicznej, wielorasowej i wielojęzycznej siły roboczej, niż pracownicy dumnych wież Nowego Jorku. I dokładnie dlatego stali się celem. Byli żywą zniewagą dla tych, którzy utrzymują, że nie może istnieć pokojowa współpraca pomiędzy ludźmi i narodami bez uległości wobec prawa szariatu, dla tych, którzy chcieliby narzucić system prawny islamu nam wszystkim.
Ale Nowy Jork i prawo szariatu nie są ze sobą kompatybilne. Nowy Jork opowiada się za wolnością, otwartością i tolerancją. Niedawno burmistrz Nowego Jorku powiedział, że to miasto jest “zakorzenione w holenderskiej tolerancji”. To są słowa pełne prawdy. Nowy Jork nie jest nietolerancyjny. Jak by to miało być możliwe? Załóżmy, że Nowy Jork jest nietolerancyjny. Załóżmy, że wpuszcza do swoich bram tylko ludzi o jednych przekonaniach. Wtedy Nowy Jork byłby jak Mekka, miasto bez wolności. Jakakolwiek jest twoja religia, przekonania czy płeć, w Nowym Jorku znajdziesz swój dom.
W Mekkce nie jesteś mile widziany, jeśli twoją religią nie jest islam. Imam Feisal Abdul Rauf rości sobie prawo do budowy meczetu, domu szariatu – tu, na uświęconej ziemi.
Ale przyjaciele, nie zapomniałem i wy także nie. Dlatego tu dzisiaj jesteśmy. Dlatego musimy powiedzieć stop. Tu, w tym świętym miejscu. Jesteśmy tu w duchu amerykańskich ojców założycieli. Spotykamy się tu w duchu wolności. Spotykamy się w duchu Abrahama Lincolna, prezydenta, który wyzwolił niewolników. Prezydent Lincoln powiedział: „Ci, którzy odmawiają innym wolności, sami na nią nie zasługują”. Słowa te są kluczowe dla naszego przetrwania. Tolerancja, która jest kluczowa dla naszej wolności, wymaga pewnej linii obrony. Burmistrz Bloomberg używa tolerancji jako argumentu, który pozwala imamowi Raufowi i jego sponsorom budować ich, tak zwany Cordoba Mosque. Burmistrz Bloomberg zapomina jednak, że otwartość nie może być nieskończona. Społeczeństowo tolerancyjne to nie znaczy społeczeństwo samobójców. Takie społeczeństwo musi się bronić przed siłami zła, potęgą nienawiści i plagi niewiedzy. Nie da się tolerować nietolerancyjnych i przetrwać.
Oznacza to, że nie możemy dać wolnej ręki tym, którzy chcą nas sobie podporządkować. Przeogromna większość Amerykanów jest przeciwna budowie tego meczetu. Tak samo jak przeważająca większość w nieislamskim świecie. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jaka jest stawka. Wiemy, co naprawdę oznacza tak zwany meczet Cordoba. Imam Rauf utrzymuje, że amerykańskie świeckie prawo i prawo szariatu oparte są na tej samej podstawie. Odmawia potępienia terrorystów, ponieważ jak mówi, terroryzm jest “bardzo skomplikowaną kwestią”. Mówi, że Ameryka jest „współwinna zbrodni, która wydarzyła się 11 września”. “W rzeczywistości” – jak dosłownie powiedział – „w bardzo bezpośrednim znaczeniu, Osama bin Laden został wyprodukowany w USA”. Powiedział także, że “terroryzm skończy się jedynie wtedy, gdy Zachód przyjmie na siebie odpowiedzialność za szkody, jakie poczynił muzułmanom”.
Dlatego ten człowiek nie powinien grać w swoją grę tu, na Manhattanie. Obwinianie przez niego Zachodu, obwinianie Ameryki, jest jawną zniewagą. Amerykanie – i wszyscy z nas, których cywilizacja została zaatakowana 11 września – nie są tymi, których należy winić za to, co wydarzyło się dziewięć lat temu. Osama bin Laden nie został wyprodukowany w Ameryce. Zachód nigdy nie „szkodził” islamowi, dopóki islam nie zaszkodził nam.
Większość Amerykanów nie chce, żeby taki meczet został tu wybudowany. Rozumieją, że jest to zarówno prowokacja, jak i poniżenie. Rozumieją triumfalną narrację meczetu, którego nazwa nawiązuje do Wielkiego Meczetu z Cordoby. Meczetu, który był zbudowany w miejscu, gdzie wcześnej stała chrześcijańska katedra, zanim ten teren został podbity przez islam.
Przeważająca większość Amerykanów jest przeciwna budowie islamskiego centrum kulturalnego w pobliżu Strefy Zero. W Nowym Jorku nie brakuje meczetów. Istnieje szereg budynków, w których muzułmanie mogą się modlić. Więc nie chodzi o brak przestrzeni dla spragnionych modlitwy. Tu chodzi o znaczenie symboliczne. My, którzy przyszliśmy tu dziś przemówić, sprzeciwiamy się projektowi meczetu, ponieważ jego promotor i jego bogaci sponsorzy nigdy nie zasugerowaliby budowy centrum promującego tolerancję i porozumienie między religiami tam, gdzie jest to naprawdę potrzebne – w Mekce, mieście gdzie niemuzułmanie nie mają nawet pozwolenia na wstęp, nie mówiąc już o budowie kościołów, synagog, świątyń czy centrów kultralnych.
Zwyczajni Amerykanie sprzeciwiają się projektowi meczetu, ponieważ obecnie conajmniej dziesięć dużych, wartych wile milionów projektów meczetów jest planowanych zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w Europie. Jednocześnie ani jeden kościół nie może powstać w Arabii Saudyjskiej, Żydom nie wolno nawet poruszać ustami w modlitwie na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, a najstarsi chrześcijanie na świecie – Koptowie, nie mogą odnawiać swoich kościołów, nie mówiąc już o wybudowaniu jakiegoś w Egipcie.
Moi przyjaciele, dlatego się tu dziś zebraliśmy. To, co dzieje się dziś w Nowym Jorku, musimy zobaczyć z perspektywy całego świata. Wydarzenia sprzed dziewięciu lat wszędzie wywarły ogromny wpływ. Większość ludzi dzieliła wasz ból, ale niestety niektórzy nie. Dziewięć lat temu, kiedy wiadomość o tych strasznych okrucieństwach mających miejsce w Nowym Jorku dosięgnęła Europy, muzułmańska młodzież tańczyła na ulicach. W badaniach dwie trzecie muzułmańskich imigrantów w Holandii wyraziło częściowe lub pełne zrozumienie dla terrorystów z 11 września. Gdyby wybudowano meczet w Strefie Zero, tacy ludzie mieliby poczucie zwycięstwa. Ale my nie zdradzimny tych, którzy zginęli 11 września. Z ich powodu właśnie nie możemy tolerować meczetu w Strefie Zero, ani w jej pobliżu. Z ich powodu mówimy jasno i wyraźnie: żadnego meczetu w pobliżu Strefy Zero! Z ich powodu musimy się przciwstawić. Dlatego Nowy Jork, zakorzeniony w holenderskiej tolerancji, nigdy nie stanie się Nową Mekką.
Ale pozwólcie, że wyrazimy naszą wdzięczność wobec bohaterów 11 września, tych, którzy odeszli na polach Pensylwanii, tych którzy stali na straży wolności w Pentagonie i wobec tych, którzy byli tu, w Nowym Jorku dziewięć lat temu, i którzy ryzykowali i stracili życie za ofiary. Przyjaciele, dla uczczenia tych ofiar, bohaterów i ich rodzin – wierzę że słowa Ronalda Reagana wypowiedziane w czterdziestą rocznicę lądowania w Normandii zabrzmią nowym znaczeniem w tym uświęconym miejscu. Prezydnt Reagan powiedział wtedy: “Zawsze będziemy pamiętać. Zawsze będziemy odczuwać dumę. Zawsze będziemy przygotowani, więc zawsze będziemy wolni”.
I my także będziemy zawsze pamiętać o ofiarach 11 września i ich osieroconych bliskich. My także zawsze będziemy dumni z naszych bohaterów. Zawsze będziemy bronić wolności, demokracji i ludzkiej godności. W imię wolności: nie chcemy tutaj meczetu!
Przemowa Geerta Wildersa w Nowym Jorku, w rocznicę 11 września. Tłum: BL