Hamza Hendawi
Prezydent Egiptu, Mohammed Morsi twierdzi, że ma informacje z pierwszej ręki, dotyczące jego przeciwników. Mają oni rzekomo spiskować przeciwko niemu.
Kilka miesięcy temu najpotężniejszy człowiek w Bractwie Muzułmańskim, Khairat el-Shater powiedział, że ma dostęp do nagrań rozmów byłych dowódców wojskowych z pracownikami komisji wyborczych. Miało to spowodować jego dyskwalifikację w zeszłorocznym wyścigu o fotel prezydenta.
Egipskie służby bezpieczeństwa, byli członkowie grup islamistycznych oraz media niezależne uznają to za wyraźną wskazówkę, że Bractwo może prowadzić swoją własną siatkę wywiadowczą. Działa ona poza oficjalnymi kanałami oraz rządowymi agencjami bezpieczeństwa. Pasuje to do stylu aktywności Bractwa, mającego długą historię tajemnych operacji. Budzi to podejrzenia, że grupa dalej prowadzi niejasne działania, które normalnie wypełniane są przez organy państwowe.
Stronnicy Bractwa demonstrowali swoje bojówkarskie zdolności podczas grudniowych protestów przeciwników Morsiego. Inny, często słyszany zarzut pochodzi z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Zdaniem urzędników, prezydent kieruje się w prowadzeniu polityki zagranicznej opinią zaufanych doradców z Bractwa, a nie pracowników ministerstwa.
Powodem prowadzenia niezależnych operacji może być to, że wiele ciał rządowych – takich jak agencje bezpieczeństwa oraz system sądowniczy – jest wciąż zdominowanych przez osoby mianowane przez poprzedni reżim. Rządzący przez wiele lat Hosni Mubarak oraz antyislamiści od dawna byli nieufni wobec Bractwa. Pogląd, iż te organy są wrogo nastawione wobec nowych, islamistycznych przywódców kraju, wywołuje u nich wrażenie osaczenia, nawet pomimo pasma zwycięstw wyborczych.
„Problem Bractwa polega na tym, że sięgnęło ono po władzę, ale wciąż odnosi się do narodu tak samo jak w czasach, kiedy było w opozycji” – powiedział Abel-Jalil el-Sharnoubi, były redaktor naczelny strony internetowej grupy, który odszedł z Bractwa w maju 2011 roku. „Ponieważ nie mogą zaufać państwu – dodaje – stworzyli swoje własne [państwo]”.
Obecna sytuacja w Egipcie odzwierciedla próżnię, jaka pojawiła się po powstaniu. W jednym obozie znajduje się Bractwo, ich islamistyczni sprzymierzeńcy oraz dosyć duża, konserwatywna część społeczeństwa. Kierują się oni w stronę idei islamu jako sposobu życia. Naprzeciw nich stoi podobnej wielkości blok, który składa się nie tylko z byłych urzędników Mubraka w strukturach państwowych i służbach bezpieczeństwa. Są w nim również umiarkowani muzułmanie, liberałowie, sekularyści, kobiety i chrześcijanie, stanowiący około 10% społeczeństwa kraju.
Bractwo zaprzecza, jakoby jakakolwiek z jego aktywności była nielegalna albo tworzyła sytuację państwa w państwie. „Przeciw Bractwu skierowano oczerniającą kampanię, ale będzie ono zawsze bronić swojej reputacji, a te niemoralne bitwy nigdy tego nie zmienią” – powiedział rzecznik BM Ahmed Aref, odpowiadając na zarzuty o tworzenie przez grupę państwa w państwie. „Istnieje w Egipcie wciąż pewna elita, która pozostaje więźniem osobistych poglądów Mubraka na temat Bractwa”, dodał.
Przez większość z 85 lat od momentu powstania, Bractwo działało tajnie jako nielegalna grupa. Często była represjonowana przez rządy i musiała działać w podziemiu. Jednak nawet po osiągnięciu sukcesu politycznego, nadal podejrzewa się ją o tajne operacje. Bractwo uważa, że prawo jest po jego stronie i – od upadku Mubraka – wciąż wygrywa potyczki przy urnie wyborczej. Oskarża ono opozycję o konspirowanie z byłym reżimem w celu obalenia demokratycznie wybranego rządu.
Dwie najpotężniejsze postaci Bractwa: bogaty biznesmen el-Shater oraz przywódca duchowy, Mohammed Badie, są postrzegani w Egipcie przez wielu jako prawdziwe źródło władzy. Mają oni olbrzymi wpływ na Morsiego oraz jego rząd. El-Shater jest – zdaniem byłych członków Bractwa oraz funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa – podejrzewany o prowadzenie operacji wywiadowczych z wykorzystaniem podsłuchów telefonicznych oraz dostępu do korespondencji elektronicznej. Był on pierwszym kandydatem Bractwa do wyborów prezydenckich w zeszłym roku, ale został zdyskwalifikowany przez wyroki z czasów Mubaraka. Po tej dyskwalifikacji powiedział publicznie, że zeszłego lata miał dostęp do nagrań rozmów telefonicznych pomiędzy członkami komisji wyborczych i rady wojskowej. Ta ostatnia rządziła Egiptem przez prawie 17 miesięcy po obaleniu Mubaraka. Rozmowy te – jak twierdził – dotyczyły usunięcia go z wyścigu o prezydenturę. Nie powiedział, jak się o nich dowiedział i skąd znał ich treść.
Potem el-Shater zasugerował w grudniu, że miał dostęp do tajnych informacji. Zwracając się do islamistów na spotkaniu transmitowanym przez telewizję, powiedział, że „wykrył z licznych źródeł” spotkania ludzi rzekomo knujących w celu destabilizacji rządów Morsiego. Nie zidentyfikował rzekomych spiskowców ani nie ujawnił, skąd dowiedział się o ich spotkaniach.
Rzecznik ramienia politycznego Bractwa, Partii Wolności i Sprawiedliwości udzielił w tej sprawie komentarza. Według niego, można się spodziewać, iż grupa tak duża, jak Bractwo, ma swoje własne „zasoby”. Według sugestii prezydenta Morsiego organizacja inwigiluje ludzi, którzy je krytykują. Powiedział to swoim zwolennikom w listopadzie przed pałacem prezydenckim. Oznajmił, że ma informacje z pierwszej ręki dotyczące tego, co wydarzyło się na spotkaniu kilku jego przeciwników. „Myślą, że mogą się przede mną schować”, oznajmił.
Słowa el-Shatera i Morsiego zostały potraktowane jako wyraźne wskazówki, że Bractwo prowadzi własne operacje wywiadowcze. Jednakże, w kraju karmionym regularnie teoriami spiskowymi na światło dzienne nie wyszły żadne twarde dowody – wszystko opiera się na podejrzeniach i słowach. Były członek Bractwa, Mohammed el-Gebbah twierdzi, że grupa posiada sześć „mini ośrodków wywiadowczych”. Jeden z nich ma się znajdować w ich siedzibie głównej w Kairze, w dzielnicy Mukattam. Nie poparł on swoich słów żadnymi dowodami, a rzecznik Bractwa, Murad Ali, wszystkiemu zaprzeczył.
W spontanicznej wypowiedzi, oddany zwolennik Bractwa, Essam el-Aryan powiedział w październiku, że w pałacu prezydenckim Morsiego nagrywa się potajemnie „komunikację przychodzącą i wychodzącą”. Rzecznik prezydenta zaprzeczył temu. Jednakże słowa te poparły teorię prowadzenia przez Bractwo niezależnych operacji zbierania materiałów wywiadowczych przy wsparciu i współudziale Morsiego.
Pojawiły się też niepokojące pogłoski, że Bractwo może posiadać własne bojówki, działające poza rządowymi służbami bezpieczeństwa. Obawy te pojawiły się w grudniu po fali masowych protestów, które zakończyły się rozlewem krwi. Doszło do starć pomiędzy zwolennikami a przeciwnikami Morsiego z powodu ustaw, dających prezydentowi prawie absolutną władzę (ostatecznie nie wprowadzono ich w życie). Na początku grudnia Bractwo ogłosiło „alarm generalny” na swojej oficjalnej stronie na Facebooku. Następnego dnia grupy uzbrojonych zwolenników Bractwa zaatakowały protestującą przed pałacem Morsiego opozycję. Tysiące zwolenników i przeciwników Morsiego wylało się na ulice, a walki toczyły się aż do późnych godzin nocnych.
Nagrania wideo, opublikowane później w mediach społecznościowych pokazywały, jak zwolennicy Bractwa rozbierali i torturowali protestujących. Wszystko działo się w prowizorycznych „izbach zatrzymań”, jakie ustawiono tuż przed bramami pałacu. Bojówkarze chcieli wymusić od protestujących przyznanie się do tego, że są oni opłacani przez opozycję. Nagrane ofiary opowiadają grupom obrony praw człowieka, jak policja i pracownicy pałacu stali bezczynnie, obserwując ich maltretowanie przez zwolenników Bractwa. W starciach z 5 grudnia zginęło co najmniej 10 osób, a 700 zostało rannych.
Rzecznik grupy, Ali, zaprzeczył istnienia jakichkolwiek bojówek: „Nie posiadamy formacji militarnych ani żadnych innych”. Aref, inny rzecznik grupy, podawał inną wersję wydarzeń z 5 grudnia. Twierdził, że 11 zwolenników grupy zostało zabitych przez rzezimieszków, a prawie 1500 z nich zostało rannych – w tym 132 postrzelono. „Fakty o tym dniu zostały przewrócone do góry nogami, żeby zwieść opinię publiczną – twierdził. – Ofiary stały się winowajcami.”
Tłumaczenie Veronica Franco
http://news.yahoo.com/egypts-brotherhood-still-operates-secretively-062411823.html