Piotr Ślusarczyk
Na stronie gazeta.pl znany krytyk filmowy i teatralny Roman Pawłowski wyraźnie się ucieszył, że w Warszawie Liga Muzułmańska RP mimo protestów kończy budować meczet.
Ten dziennikarz „Gazety Wyborczej” zna zapewne sztukę Ronalda Harwooda „Herbatka u Stalina”, w której brytyjski dramaturg podejmuje refleksję nad fenomenem fascynacji zachodnich intelektualistów ideologią komunistyczną. Dziś próżno szukać poważnych intelektualistów, broniących stalinizmu. Ich miejsce zajęli zwolennicy multikultiralizmu, którzy gotowi są mierzyć poziom tolerancji i postępowości Polaków liczbą otwieranych meczetów. Otóż redaktor Pawłowski padł ofiarą stereotypu stworzonego przez własne środowisko.
Jego zdaniem impuls do protestu przeciw meczetowi dał „Nasz Dziennik”. Sam protestowałem przeciwko tej budowie i nie miałem w ręku gazety Tadeusza Rydzyka. Muszę też otwarcie przyznać, że nie identyfikuję się z poglądami narodowców. Postrzegam polityczny islam jak zagrożenie dla demokracji, a nie dla czystości narodu. Moim hasłem nie jest: „Polska dla Polaków”, ale „islamizacja albo demokracja”.
Dlaczego protestuję przeciwko meczetowi Ligi Muzułmańskiej? Przeszkadza mi stosunek islamu do kobiet, mniejszości seksualnych oraz ideałów wolności i demokracji. Razi mnie także antysemityzm Ligi Muzułmańskiej. Jej były przewodniczący Samir Ismail wyrażał się publicznie i z uznaniem o Jusufie al-Kardawim. Ten egipski fundamentalista mówił, że „holocaust był biczem Bożym na Żydów”.
Pawłowskiemu proponuję, zamiast bronić meczetu fundamentalistów, pochylić się nad ograniczeniom wolności artystycznej oraz dyskryminacją kobiet w świecie muzułmańskim. Może redaktor zechce skomentować zachowanie władz Iranu, które potępiły niezwykle utalentowaną aktorkę Leilę Hatami za to, że… pocałowała w policzek przewodniczącego jury w Cannes. „Ci, którzy biorą udział w takich imprezach, powinni szczególnie uważać na uczucia swoich rodaków i wyznawane przez nich wartości. Takie zachowania, jakie zaprezentowała Leila Hatami, tworzą zły wizerunek irańskich kobiet w oczach świata” – powiedział, zacytowany przez „Rzeczpospolitą” wiceminister kultury Hossein Noushabadi. Przypominam panu Pawłowskiemu, że w Iranie od 1979 roku obowiązuje prawo islamskie, zabraniające kobiecie jakiegokolwiek kontaktu z niespokrewnionym mężczyzną.
Na obowiązywanie szariatu w Iranie nie mam jednak wpływu. Cóż mogę więc zrobić? Protestować przeciwko tym, którzy otwarcie deklarują, że ich celem jest wprowadzenie islamskich regulacji nad Wisłą. Nie da się jednocześnie bronić wolności i popierać tych, którzy tę wolność chcą ograniczać.