Radykałowie, umiarkowani, islamiści

Daniel Greenfield

Podział na umiarkowanych i radykalnych muzułmanów, który określa nasz dialog z islamem w wojnie przeciwko terroryzmowi nie odzwierciedla rzeczywistości, lecz jest wynikiem błędnego przyjęcia perspektywy obserwatora.

Dla zachodniego obserwatora zamachowiec jest radykałem, natomiast imam otwarty na gejowskie małżeństwa jest umiarkowany. Przywódca Bractwa Muzułmańskiego popierający jedne akty terroru, a potępiający inne, jest umiarkowanym radykałem lub radykalnym umiarkowanym.

Opisy te nie mówią nam jednak niczego o islamie ani o tym, w co wierzą muzułmanie; mówią nam za to wiele o ludziach, którzy ich obserwują i o tym, w co chcą oni wierzyć. Islam dla nich okazuje się kleksami, jakie mógłby pokazać im psycholog, żeby dowiedzieć się czegoś o psychice człowieka, a nie o atramentowych plamach na papierze.(…)

Etykietki radykałów i umiarkowanych przydają się liberałom, nie przedstawiają jednak żadnej wartości dla kogoś, kto chciałby dowiedzieć się, jak rzeczy mają się naprawdę. Związane są z zestawem nieprawdziwych sformułowań, które są niezbędne dla podtrzymania status quo liberalnych demokracji. Pojęcia takie, jak równa wartość moralna i jednakowość wszystkich religii oraz ludzi, które są kluczowe dla liberalnych demokracji, uniemożliwiają jednak racjonalną ocenę islamu.(…)

Islam nie jest ani umiarkowany ani skrajny. Po prostu jest. Ekstremizm i umiarkowanie wyłaniają się z perspektywy obserwatora. Nie znaczy to wcale, że islam jest monolitem. Na pewno jednak nie jest systemem liberalnym.

Liberalny islam to islam świecki, podobnie jak liberalne chrześcijaństwo i liberalny judaizm są świeckie, podporządkowane liberalnym wartościom. Rzeczywiście można czasami spotkać świeckich muzułmanów, jednak są marginalną mniejszością nawet na świeckim Zachodzie. Ich wpływ jest nieznaczny. Byłby nieznaczny nawet gdyby Saudyjczycy nie wydawali milionów petrodolarów na kontrolę przyszłości islamu na Zachodzie.(…)

Islamski nacjonalizm nie jest religią. Nie jest też oddzielnym odłamem islamu. Znajduje się pod wpływem przemian w islamie, jednak są to zwykle reformatorskie próby powrotu do bardziej bezkompromisowego islamu. Nie ogranicza się też do tych ruchów. Większość muzułmanów w pewnym stopniu utożsamia się z islamskim nacjonalizmem.

Islamizm jest po prostu zastosowaniem islamu w polityce, sam w sobie jest już polityczny. Islamizm nie upolitycznia apolitycznej religii, lecz stosuje polityczną religię do polityki. A większość muzułmanów popiera go zwyczajnie dlatego, że są muzułmanami, a islam jest ich religią. Mogą mieć odmienne zdanie w kwestii pewnych detali, mogą być obałamuceni czyimiś pięknymi słowami, lecz to samo można powiedzieć o zwolennikach narodowego socjalizmu czy bolszewizmu. Nie chodzi przecież o to, czy każdy Niemiec, który uważał, że Hitler ma parę dobrych pomysłów, osobiście popierał budowę obozów koncentracyjnych, ani o to czy każdy komunista popierał gułagi. Bez wątpienia nie wszyscy tak myśleli. Sęk w tym, że pomimo wielu znaków ostrzegawczych popierali systemy i przywódców, którzy wcielili te pomysły w życie.

Żaden z ruchów islamistycznych nie jest całkowitym wypaczeniem islamu. Nie jest nawet niewielkim odejściem od islamskich ideałów. Islamscy terroryści wielką wagę przykładają do sposobu, w jaki należy traktować niewiernych. Sam ten fakt wiele mówi o międzyreligijnej przemocy w ich wierze. To nie walka o zachowanie islamskich zwyczajów, lecz wojna przeciwko niewiernym.

Zachodni obserwator może nazwać muzułmanów identyfikujących się z Al-Kaidą ekstremistami, zaś tych identyfikujących się z Bractwem Muzułmańskim uznać za umiarkowanych, lecz różnice są tu jedynie kosmetyczne. Różne organizacje islamistyczne nie tworzą odmiennych religii. Są praktycznym zastosowaniem tej religii. Jeśli mielibyśmy stworzyć podział lepiej odzwierciedlający rzeczywistość, powinniśmy mówić raczej o kontinuum religijno-świeckim, a nie ekstremistyczno-umiarkowanym.

Islamiści nie są niebezpieczni z powodu swych metod, takich jak lądowanie samolotem w wieżowcu, lecz z powodu ich celu, jakim jest globalna teokracja, w której niemuzułmanie stają się wrogami i niewolnikami. A czy cel ten osiągną dzięki bombom czy demokratycznym wyborom, niewiele zmienia. Hitler i Stalin nie byliby inni bez względu na to, czy przejęliby władzę siłą, czy zostaliby wybrani w wyborach. To bez znaczenia, skoro ich celem jest wojna, powszechne zniewolenie i ludobójstwo.

Problem z islamskim nacjonalizmem tkwi w samym islamie i nie da się tego dłużej ukrywać. Terroryzm jest jedynie jednym z aspektów problemu. Problemem jest agresywny światopogląd religijny, według którego niemuzułmanie oraz muzułmańscy kontestatorzy nie zasługują na życie.

Kiedy muzułmańscy terroryści detonują bomby w Bostonie, Bombaju, Jeruzalem czy gdziekolwiek indziej na świecie, ich prawdziwym komunikatem nie jest żaden krzyk rozpaczy, lecz ideologia, która nie wyraża najmniejszego szacunku dla niemuzułmanów. Tę samą wiadomość odczytać można ze sposobu, w jaki w dubajskich więzieniach traktowani są zachodni więźniowie czy zachodni zakładnicy w Nigerii. Ta postawa, zakorzeniona w koranicznej ksenofobii, jest sygnałem alarmowym przypominającym nam, że zgodnie z ich logiką represje i terror mają ciągle wzrastać.

Oczywiście różny jest stopień, w jakim większość muzułmanów utożsamia się z ostatecznym celem islamizmu, w tym z totalną wojną przeciwko reszcie świata i podporządkowaniem go islamskiemu prawu. Nie można jednak zaprzeczyć, że islamiści raz za razem wygrywają w demokratycznych wyborach, a Arabska Wiosna wyraźnie dowiodła, że islamski projekt jest najbliższy sercu wyborców. Co więcej, trudno dziś znaleźć w islamskim świecie inny niż islamistyczne, rosnący w siłę ruch polityczny.

Niewielka mniejszość ekstremistów nie jest islamistami, którzy wygrali Arabską Wiosnę oraz zdominowali zachodnie instytucje islamistyczne – to świeccy muzułmanie próbują zjednoczyć się wokół tożsamości narodowej lub klasy społecznej. Jeśli rozwiązaniem jest ich umiarkowany islam, z koedukacyjnymi modlitwami w meczetach, kobiecymi i gejowskimi imamami, to nie ma nadziei na żadne rozwiązanie, ponieważ nurt ten nie ma wspólnej trajektorii. Siły, które ukuły liberalne chrześcijaństwo i judaizm w Europie są w odwrocie. A liberalny islam nigdzie nie rośnie w siłę. W wielu częściach świata, w tym w krajach muzułmańskich jak i totalitarnej Rosji czy Chinach, kontinuum nie przebiega między radykałami a umiarkowanymi, lecz między rządowymi klerykałami, którzy wcale nie są umiarkowani, tylko brak im wiary, a islamistami, którzy chcą ich obalić.

Rządowi klerycy rzadko są umiarkowani. Zwykle popierają terroryzm, o ile tylko skierowany jest przeciwko innym narodom. Umiarkowany klerykał w Egipcie popiera wojną z Izraelem, ale nie teokrację w domu. Umiarkowany klerykał w Rosji popiera terroryzm w Nowym Jorku, ale nie w Moskwie. Umiarkowany klerykał w Arabii Saudyjskiej popiera wojnę z Syrią, ale nie zamachy w domu. Można oczywiście znaleźć odstępstwa od tej reguły, jednak o ile są szczere, to stanowią niewielką mniejszość.(…)

Islamizm to islam stosowany. Nie jest skrajny, lecz antyliberalny, ale to dlatego, że sam islam jest antyliberalną religią. To wiara zbudowana na wojnie i podbojach. Islamista jedynie przypomina muzułmanom, o czym mówi ich religia. Islamizm nie tkwi w oderwaniu od islamu, lecz jest w nim głęboko zakorzeniony. Proponuje islamskie rozwiązania. Czasami może odbiegać od historii, ale nigdy od teologii.

Pragmatyczne podejście, polegające na przeczeniu temu stanowi rzeczy po to, żeby odciągnąć muzułmanów od islamistycznych rozwiązań problemów, jest skazane na porażkę. Muzułmanie nie określają siebie według zachodnich kategorii liberalizmu i ekstremizmu. Nie odwołują się do zachodnich myślicieli w swym rozumieniu swojej religii. Znajdują się poza konsensusem liberalnych demokracji, czego najlepszym dowodem są zwycięstwa islamistów w sferze politycznej Bliskiego Wschodu jak i Zachodu.

Taktyka oparta na ignorowaniu rzeczywistości musi skończyć się fiaskiem. Boleśnie się o tym przekonaliśmy na przykładzie wielu wojen. Dowiadujemy się tego dziś w Afganistanie i Londynie, Paryżu i Bostonie. Możemy marnować czas próbując wcisnąć muzułmanów w nasze ramy odniesienia, lub zrozumieć, że są poza naszymi kategoriami.

Islamizm nie jest sektą, jest islamskim konsensusem. Islamista nie jest radykałem sam z siebie. Reprezentuje przecież pogląd wyznawany przez większość muzułmanów na świecie, zgodnie z którym władza i polityka powinny wypływać z islamu, a muzułmanie powinni wspólnie wywierać nacisk w oparciu o wspólny, islamski nacjonalizm, czyli rodzaj islamu który wywołał Arabską Wiosnę. Zdominował też zachodnią diasporę.

Pomysł, że możemy oddzielić islam od jego politycznego zastosowania nazywając je ekstremizmem, zawiódł. Te sprawy są ze sobą nierozerwalnie związane. Nie można osłabić islamizmu inaczej, niż ekonomicznie, militarnie i demograficznie osłabiając sam islam.

 

Tłum Gwidon Gekon

Źródło: http://sultanknish.blogspot.it/2013/05/radicalsmoderatesandislamists.html

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign