Prawica, lewica i islamizm

image001Parada wojskowa Hezbollahu w Libanie (2008)

Seth Frantzman

W niedawnym artykule BBC o losie chrześcijan na Bliskim Wschodzie dziennikarz rzeczowo informował, że ksiądz z Bagdadu, ojciec Douglas, był przetrzymywany jako zakładnik, bity i torturowany.

„Kościół tego księdza wysadzono w powietrze, a jego samego milicja wzięła jako zakładnika i trzymała, dopóki Kościół nie zapłacił okupu” – pisała BBC. Nie wspomniano o ideologii atakujących.

Niemniej, kiedy te same media relacjonują o polityce europejskiej, zawsze otrzymujemy informację o politycznej ideologii stojącej za atakami. „Służby bezpieczeństwa w Niemczech starają się znaleźć i aresztować skrajnie prawicowych uciekinierów”.

Kiedy Turcy zostają zamordowani w Niemczech, określeniem tych morderstw jest “zbrodnia nienawiści” i słyszymy o tym, jak “niepokojące jest to, jak wielkie zagrożenie stanowi właściwie skrajna prawica… ponad 180 ludzi zostało zabitych w atakach dokonanych przez członków prawicowych ugrupowań w Niemczech w ciągu ostatnich 20 lat”

Zestawienie relacji ze świata islamskiego, „wojowników” lub „milicji”, którzy porywają, torturują, mordują, wysadzają w powietrze, prowadzą czystki etniczne, sprzedają w niewolę i masowo gwałcą – unicestwiając nawet całe grupy etniczne i religijne – oraz relacji z innych miejsc na świecie, gdzie przemoc i jej polityczna i religijna motywacja są wyraźnie zaznaczone, wymaga od nas, byśmy zażądali od mediów dokonania wyboru: albo niech opisują przemoc na Bliskim Wschodzie jako prawicową przemoc religijną, czym ona jak najbardziej jest, albo niech usuną to określenie z relacji o konfliktach od Kolumbii do Japonii.

Norweski morderca Anders Breivik, który w lipcu 2011 r. zabił 77 ludzi, opisywany jest jako “skrajnie prawicowy ekstremista” we wszystkich właściwie mediach, od Al-Dżaziry do “Daily Mail”. Ale Ahmedy Coulibaly, morderca czworga zakładników w paryskim supermarkecie koszernym, był nazywany przez BBC „islamskim wojownikiem, zabitym przez siły specjalne”. W wielu miejscach figuruje on tylko jako „porywacz” lub „uzbrojony bandyta”.

Dlaczego więc Coulibaly nie jest skrajnym prawicowym ekstremistą? Gdyby był chrześcijańskim antysemitą, noszącym swastykę na wideo, byłby „skrajnym prawicowym ekstremistą”. Ponieważ jednak źródłem jego inspiracji, jak sam mówił, był ekstremizm islamski, oczyszcza się go z bycia “skrajną prawicą” i zostaje politycznie neutralnym “wojownikiem” albo „uzbrojonym bandytą”.

Starannie założony przez media cordon sanitaire wokół krajów z większością muzułmańską i inspirowanych islamem morderstw w innych krajach widać wyraźnie przy prostej analizie prasy. W sprawie Kolumbii media opowiadają nam o „lewicowych partyzantach” ścierających się z „prawicowymi organizacjami paramilitarnymi”. Ameryka Łacińska ma „prawicowy terroryzm państwowy” i „lewicowych rebeliantów”. Polityka Singapuru także jest wepchnięta na siłę w ten lewicowo-prawicowy podział.

Aaron Low pisze w “The Straits Times”: “Polityka prawicowa jednak obejmuje wszystkich, od fanatyków religijnych do popierających wielki biznes i głęboko wierzących w zasady wolnego rynku”. „Times of India” narzeka na „prawicową ideologię” hinduskiej partii nacjonalistycznej.

Porównajmy wybory w Pakistanie w maju 2013 r. z wyborami w Indiach w maju 2014 r. Te dwa kraje były kiedyś częściami tego samego tworu politycznego. Ich polityka wypływa z tych samych początków. Oba pozornie założone przez ludzi świeckich z podparciem etosu nacjonalistycznego, z jednej strony hinduskiego, a z drugiej muzułmańskiego. Oba stały się z czasem bardziej religijne, z Pakistanem zdominowanym przez islamistów i Indiami, w których w latach 1990. do władzy doszła hinduska partia BJP. Niemniej w opisie medialnym tych dwóch krajów jest wyraźny podział. Indie mają „politykę prawicową” i „wzrost prawicy”. Pakistan, mimo szowinizmu, mordowania polityków, którzy wyrażają liberalne opinie, egzekwowania praw o bluźnierstwie, nigdy nie zarobił na określenie prawicowy. Dlaczego? Pakistan jest krajem skrajnie prawicowym. Gdyby pakistańskie prawa o bluźnierstwie były egzekwowane w Irlandii, Indiach lub Chile, prasa szalałaby w sprawie “wzrostu skrajnie prawicowych, konserwatywnych fanatyków religijnych”. Ale Pakistan jest tylko „normalny”.

Media mają potrzebę hołubienia islamskiego ekstremizmu i odmalowywania go jako wszystko poza tym, czym rzeczywiście jest, i to jest główną przyczyną usunięcia słowa “prawica” z każdego opisu polityki od Pakistanu do Maroko. Na przykładzie Turcji widać wyraźnie jak to działa.

Kiedy w latach 2000. na politycznej mapie Turcji pojawiła się islamistyczna AKP, zniknął normalny poprzednio podział na lewicę i prawicę. Resztki tego widzimy w sposobie, w jaki „Daily Sabah” opisuje trzy partie jako prawicowe: Partia Ruchu Narodowego (MHP), Partia Dobrobytu i Partia Wielkiej Jedności. A co z AKP Erdogana? Dlaczego wykracza ona poza podział lewica-prawica? Gdyby Erdogan kierował partią w oparciu o zasady chrześcijańskie i mówił w ten sam sposób o Żydach, Ormianach i innych w jakimkolwiek innym kraju, byłby skrajnym prawicowcem, jak partia Jobik na Węgrzech. Ponieważ jednak określa się jako „islamski”, unika określenia prawicowca.

Powodem tego zaślepienia mediów jest nieświadoma potrzeba ukrycia prawdy o radykalizmie islamskim i jego polityce. Partie islamistyczne, od Bractwa Muzułmańskiego do Hamasu i Hezbollahu – wszystkie są radykalnymi partiami prawicowymi. Są skrajnie konserwatywne. Media muszą jednak to ukryć z powodu paternalistycznej, neo-orientalistycznej niezdolności oceniania świata islamskiego według tych samych standardów, co reszty świata.

Powodem, że prawicowa natura partii i polityki islamistycznej musi być ukryta, jest to, że radykalna lewica na Zachodzie pragnie definiować tych oczywistych konserwatywnych ekstremistów jako “lewicę”. Judith Butler, filozofka amerykańska, twierdziła na przykład w 2006 r., że “zrozumienie, iż Hamas, Hezbollah jako ruchy społeczne są postępowe, że są na lewicy, że są częścią globalnej lewicy, jest niezmiernie ważne”. Artykuł na witrynie internetowej „socialist worker” analizując Hezbollah, widzi tę organizację jako popierającą “uciśnionych” i dostarczającą pomocy społecznej. „Nie jest tak reakcyjna jak Taliban albo Arabia Saudyjska… jej opór może zainspirować walkę na całym Bliskim Wschodzie, otwierając potencjalnie drogę świeckiej, lewicowej alternatywie”.

Fakt, że brodaci mułłowie z milicjami, które wielbią przemoc, stali się sojusznikiem lewicy, jest tylko oskarżeniem części lewicy o bankructwo moralne. Lewicowcy nie potrafią zobaczyć, czym są ci mułłowie, ponieważ potrzebują wyobrażenia, że ekstremiści religijni w świecie muzułmańskim są ich sojusznikami w walce przeciwko zachodniemu kapitalizmowi i imperializmowi.

Aders Breivik i Ahmedy Coulibaly niczym wyraźnym się nie różnią, ale są podzieleni na “wojownika” i “skrajnego prawicowca” z powodu świadomości, że nazwanie aktu morderstwa w koszernym supermarkecie jako czynu skrajnej prawicy, wymagałoby zbadania środowiska, z którego wyszedł: banlieues, czyli przedmieść pełnych mniejszości.

A jeśli te przedmieścia pełne są skrajnie prawicowego ekstremizmu, nie zaś tylko kilku nadmiernie pobożnych “radykalnych kaznodziei muzułmańskich”, oznaczałoby to potrzebę przeciwstawienia się prawicowemu ekstremizmowi w tych miejscach z takim samym zapałem, jak kampanie antyrasistowskie atakują znany prawicowy ekstremizm nacjonalistyczny we Francji.

Bernard Lewis opisał ten problem w eseju z 1977 r.: “Gazety wskazały, że może istnieć jakiś związek między, z jednej strony, chrześcijaństwem i prawicą, a z drugiej, islamem i lewicą”. Właściwie zrozumiał to, że dziennikarze przenieśli własne przesądy przeciwko chrześcijańskim konserwatystom na Zachodzie na libańską wojnę domową i fałszywie założyli, że w takim razie muzułmańska opozycja jest “lewicą”, zamiast dostrzec, że jest to wojna domowa między licznymi grupami prawicowymi.

Niestety, aż nazbyt wielu w mediach wpadło w tę pułapkę. Niezależnie od rodzaju polityki, jeśli dodasz do niej kilka słów arabskich o islamskich konotacjach, ta grupa uniknie etykietki „skrajnej prawicy”. Prawicowa polityka Tea Party? Nazwijmy ją Hizb ut-Tea Party, a będzie mogła zostać częścią globalnej lewicy lub po prostu unosić się ponad polityką. Ukraińska, skrajnie prawicowa Swoboda? Może nazwijmy ją Dżamaat e-Swoboda-Islamijeh, to będą oni tylko „wojownikami”.

Kompletny nonsens usuwania z mapy politycznej w całym świecie muzułmańskim grup takich, jak Bractwo Muzułmańskie, Boko Haram, al-Szabab, Abu Sajjef i Ennahada w Tunezji, jest zbrodnią przeciwko rozumowi. Ennahada nie jest „umiarkowaną partią islamską”. Gdyby ta partia istniała w jakimkolwiek innym kraju od RPA do Singapuru i od Kolumbii do Norwegii, i nie była muzułmańska, byłaby to partia skrajnej prawicy. Problemem w całym świecie muzułmańskim jest to, że mapa polityczna przebiega tam od skrajnie skrajnej prawicy religijnej, skrajnej prawicy narodowo-religijnej do zaledwie skrajnej prawicy. Rozmyślna ignorancja z jaką się do tego podchodzi wypływa ze strachu, że przyznanie prawdy wymagałoby, żeby olbrzymie połacie świata spełniały standardy reszty świata.

Prawica i lewica są polami boiska, według których sądzi się politykę. Kiedy wszyscy Breivikowie są na boisku, a Coulibaly’owie są poza boiskiem, nie możemy grać. Jest nieszczęściem, że w miejscach takich jak Syria, Iran, Pakistan lub Libia polityka obejmuje tylko skrajną skrajną prawicę. Tym bardziej jednak należy domagać się od nich trzymania się standardu i mieć nadzieję, że przeciągną swoje kraje z powrotem do centrum, zamiast udawać, że wszyscy, od Bractwa Muzułmańskiego do AKP są „umiarkowani” i pozwolić im szaleć z programami skrajnie prawicowymi zmierzającymi do cofnięcia zegarów własnym obywatelom i odebrania im wszelkich praw.

Right, Left and Islamism

Jerusalem Post, 25 maja 2015

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Pierwsza publikacja po polsku: http://www.listyznaszegosadu.pl/

 

image003

 

 

 

 

 

 

 

 

Seth J. Frantzman

Publicysta “Jerusalem Post”. Zajmował się badaniami nad historią ziemi świętej, historią Beduinów i arabskich chrześcijan, historią Jerozolimy, prowadził również wykłady w zakresie kultury amerykańskiej. Urodzony w Stanach Zjednoczonych w rodzinie farmerskiej, studiował w USA i we Włoszech, zajmował się handlem nieruchomościami, doktoryzował się na  Hebrew University w Jerozolimie.

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign