Poziomy (nie)sprawiedliwości

Dahlia Lithwick

4 kwietnia administracja Obamy przypieczętowała wniosek orzekający, że niektórzy kryminaliści są zbyt niebezpieczni, aby zasłużyć na „sprawiedliwy proces”.

 

Stało się to po tym, jak prokurator generalny zarządził, że proces zamachowców z 11 września, Khalida Sheikha Mohammeda i współoskarżonych, odbędzie się przed sądem wojskowym w Guantanamo.

Poprzez zmianę jednego z ostatnich pryncypiów – tego, że sądy amerykańskie są wystarczająco sprawne, sprawiedliwe i transparentne, żeby sądzić zamachowców – administracja skapitulowała pod naciskiem i demagogią ze strony tych, którzy usiłują zbudować w Ameryce dwa oddzielne systemy prawne. Nie chodzi tu tylko o to, że administracja pozwoliła się zastraszyć. Chodzi o prezydenta i Departament Sprawiedliwości, którzy pozwolili na to, aby wymiar sprawiedliwości w Stanach Zjednoczonych stał się wielopoziomowy – prawo pierwszej klasy dla jednych i prawo śmieciowe dla innych.

Każdy argument wysuwany dla storpedowania procesu Mohammeda, w rodzaju: rozprawy otwarte są niebezpieczne, większe rozprawy są zbyt kosztowne, wycieknie zbyt wiele tajemnic, rozprawy publiczne radykalizują wroga, opinia publiczna ich nie chce – jest nieprawdziwy i łatwy do podważenia.

Oczywiście, te same twierdzenia mogły się pojawić przed każdym większym procesem w historii Zachodu, począwszy od pierwszego zamachu na WTC (1993), poprzez proces Rosenbergów, aż po Norymbergę. Każdy z tych procesów mógł zostać przeniesiony dla świętego spokoju do jakiejś jaskini. Każdy z oskarżonych mógł zostać osądzony wedle dowolnego, poręcznego scenariusza prawnego w stylu „sam sobie wybierz zakończenie”, żeby tylko doprowadzić do skazania. Niemniej jednak zasada, że nie przykrawa się sprawiedliwości „pod oskarżonego”, zwyciężała, za każdym razem z korzyścią dla świata.

Dopiero teraz administracja Obamy kapituluje – po tym, jak wcześniej głośno i wyraźnie przeciwstawiała się dwupoziomowemu wymiarowi sprawiedliwości.

Na tym się jednak nie skończy. Kładąc rządową pieczęć na idei, że niektórzy oskarżeni są bardziej warci sprawiedliwego procesu niż inni, legitymizuje się cały toksyczny system amerykański, zapewniający pewną klasę ochrony prawnej jednym obywatelom, ale innym już nie: specjalne prawa dla dzieci imigrantów; specjalne dla ludzi, którzy mogą wyglądać jak imigranci; osobne więzienia dla tych, którzy wydają się zbyt niebezpieczni; oddzielne prawa dla tych, którzy mogą być warci podsłuchu; aż w końcu osobne prawa dla korporacji. Od teraz będzie o wiele łatwiej używać różnych słów i haseł dla stworzenia osobnej klasy ludzi, którzy są zbyt przestraszeni, by mogli prowadzić normalną rozprawę.

Każdy ma prawo do własnego zdania na temat tego, w jaki sposób Kongres wymusił na Obamie podpis uniemożliwiający sądzenie oskarżonych o ataki z 11 według normalnej procedury. Jedyną lekcją jaką możemy z tego wynieść jest wiedza, że na Obamę można wywrzeć nacisk. W przyszłości, aby wymusić coś na prezydencie i uchwalić ustawy, które różnych ludzi traktują w odmienny sposób ze względów politycznych, Kongres będzie musiał jedynie wywołać strach i coś pozmyślać. Nikt nie twierdzi, że była to decyzja prawnicza, bo był to polityczny triumf – albo porażka, zależnie od przyjętego punktu widzenia. W obu przypadkach rządy prawa mają znaczenie drugorzędne.

Dzisiaj może nas nie obchodzić to, że rząd amerykański wynalazł nową klasę kryminalistów, dla której stworzył nową klasę procesów. Bardziej może nas zacząć obchodzić to, że nowe reguły są stwarzane także dla związków, korporacji, dla ubogich, dla dzieci nielegalnych imigrantów, lub eko-terrorystów. Dzisiejsza kapitulacja dodak Kongresowi tupetu przy podobnych działaniach w przyszłości.

Rok temu Holder (prokurator generalny – red.) powiedział „New Yorkerowi”, że proces Khalida Sheikha Mohammeda będzie „wydarzeniem definiującym całą moją kadencję”. Niestety, prawdopodobnie ma rację. Zostanie zapamiętany jako ten, który poświęcił to, co – jak sam wie – jest słuszne, w zamian za jakąś nienazwaną jeszcze korzyść. W dłuższej perspektywie koszty tej decyzji poniesiemy my wszyscy.(p)
Dahlia Lithwick jest kanadyjską autorką i redaktorką mieszkającą w Stanach Zjednoczonych. Pisuje do “Newsweeka”, “Slate”, a także do „Supreme Court Dispatches” i „Jurisprudence”.

Tłumaczenie Jagoda Gwizd
Źródło: http://www.slate.com/articles/news_and_politics/jurisprudence/2011/04/cowardly_stupid_and_tragically_wrong.html

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign