„Pier…cie się”? TVN wznawia debatę o masowej imigracji

Jan Wójcik

Debata wokół najnowszego dokumentu Wojciecha Bojanowskiego „Niech toną” już trwa. Zostałem poproszony o zabranie głosu.

Film jest mocno poruszający. Uważam, że reportaże, które poruszają ludzkie emocje, pokazują dramatyczne sytuacje, są potrzebne, zwłaszcza, że pomimo sześciu lat trwania tej tragedii głosy widzów sugerują, że spotkali się z nią pierwszy raz.

Samo pokazanie tragedii nie rozwiązuje ani problemu utonięć, ani problemu masowej imigracji i irytuje mnie autor, który unika prób takiego rozwiązania. Komentując film mówi: „Ja tylko opisuję, co się dzieje. Inni są od podejmowania decyzji”. A przecież tworzy dokument o jednoznacznej wymowie, w którym do przeciwników rozszerzania akcji ratunkowych skierowane są słowa członka ekipy ratowniczej: „Pierdolcie się”.

Choćby bardzo chciał, nie uniknie kontekstu politycznego, bo jego dokument przytaczany jest przez europosłankę Janinę Ochojską w kontekście odrzuconej rezolucji Europarlamentu o rozszerzeniu akcji ratunkowych. Zresztą sam Bojanowski w programie mówi, że rezolucja miała jedynie uporządkować kwestie pomocy na Morzu Śródziemnym. Co nie jest prawdą, bo znalazły się tam zapisy o zwiększeniu akcji ratowniczych, o relokacji, o przeniesieniu migrantów z ośrodków detencyjnych w Libii do Europy.

Rezolucja odwołuje się do ONZ-owskich postanowień ułatwiających imigrację. Głosujących przeciwko niej przedstawia się jako zwolenników tonięcia ludzi. „Pierdolcie się” zatem już nie tylko posłowie PiS, ale także PO i PSL, którzy byli do niedawna za relokacją uchodźców.

Reportaż Bojanowskiego zawęża problem do pojedynczej historii. Imigrantka mówi w filmie: „Jest nas tylko 32 osoby, pomóżcie nam, przecież możecie”. Gdyby tylko tak było. Czy więc autor próbuje uniknąć dyskusji o skali problemu? Zapewnia, że nie chodzi o przyjmowanie wszystkich. Ale do czego miałaby prowadzić przedstawiona przez niego logika, kierująca się wyłącznie nakazem ratowania?

W teorii gier, nauce zajmującej się nie igraniem ludzkim życiem, ale próbą zrozumienia ludzkich decyzji, definiuje się gry jednokrotne i gry powtarzalne. Tu mamy do czynienia z sytuacją powtarzalną, gdy skutki pojedynczej decyzji warunkują następne decyzje uczestników.

Prześledźmy więc, jaki jest pomysł osób ratujących na morzu, a także europosłanki Ochojskiej i zapewne mediów emitujących dokument. Chodzi o to, żeby nie tylko uratować na Morzu Śródziemnym ludzkie istnienia, ale także, żeby zapewnić uratowanym lepsze życie w Europie, nawet jeżeli nie mają do tego podstaw, wynikających z przepisów o przyznawaniu ochrony międzynarodowej.

Sprowadzenie debaty o masowej imigracji przez Morze Śródziemne do wyboru pomiędzy „Niech toną” a „Pierdolcie się” jest raczej wyrazem niedojrzałości, niż próby rozwiązania problemu.

Załóżmy, że wysyłamy odpowiednią liczbę statków ratowniczych, większą nawet niż w latach 2014-16, gdy z powodu dużej imigracji tonęło więcej ludzi niż dzisiaj. Zwiększy to presję migracyjną, bo więcej ludzi będzie widziało szansę na dobre życie w Europie, wobec tego my zwiększymy liczbę statków i udzielanej pomocy. Dzięki temu coraz bogatsze będą organizacje przemytnicze.

Więcej ludzi zginie na Saharze, zanim dotrą na południowy brzeg Morza Śródziemnego.  Uratowaliśmy ludzi w konkretnych pojedynczych decyzjach, czy jednak poprawiliśmy ogólną sytuację dotyczącą kryzysu imigracyjnego oraz biedy, bezrobocia i konfiktów w Afryce?

Może więc pójdziemy dalej, rozszerzymy tę logikę i ustanowimy miejsca, gdzie ludzie będą odbierani z Czarnego Lądu? Musimy pamiętać, żeby zabierać wszystkich chętnych, ponieważ tych, których odrzucimy, skażemy znowu na ryzykowną podróż, a to jest nienegocjowalnym warunkiem naszych decyzji.

Takich chętnych i gotowych do migracji do Europy jest już dzisiaj około 40 milionów osób, według badań przytaczanych przez dr Grzegorza Lindenberga w książce „Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce”. Zachęceni możliwościami, przez Morze Środziemne przybywać też będą imigranci z Pakistanu, Iraku, Afganistanu, – a to kolejne kilkanaście milionów ludzi.

Taki jest więc rzeczywisty postulat: przyjmijmy dziś w Europie 40 milionów ludzi z Afryki i miliony z Azji, a w następnych latach przyjmujmy kolejne miliony. Jakie miałaby skutki jego realizacja? Wystarczy spojrzeć na Niemcy, które przyjęły tylko 2 miliony imigrantów. Nawet posiadając dużą nadwyżkę budżetową i prężną gospodarkę, kraj ten doświadczył bezprecedensowego w powojennej historii wzrostu popularności partii skrajnych. Jeśli przyjmiemy większe fale imigracji, to cały wielokulturowy sen się skończy, bo większość społeczeństwa nie chce masowej imigracji, a nawet ci, którzy deklarują chęć pomocy – jak pokazują wyniki jednego z eksperymentów – pozostają jedynie przy deklaracjach.

Tymczasem liczby, pokazujące wpływ możliwości dostania się do Europy na liczbę utonięć, są inne, mimo że w reportażu im także się zaprzecza. Mniej osób wyruszających przez Morze Śródziemne, to mniej śmierci przez utonięcie. Janina Ochojska pisze, żeby patrzeć na konkretnych ludzi, a nie na cyfry. Jednak różnica między czterema a dwoma tysiącami to dwa tysiące żywych, konkretnych ludzi.

Co prawda uratowanie tych ludzi poprzez ograniczenie migracji nie rozwiązuje wielu innych problemów mieszkańców Afryki – biedy, cierpienia, konfliktów. Tylko dlaczego rozwiązaniem ma być przenoszenie ich do Europy? To nie jest rozwiązanie problemów Afryki. Powinno zacząć się je rozwiązywać od zdecydowanego ograniczenia dzietności. Przydałoby się też zacząć mówić w  TVN24 o konieczności zmniejszenia dopłat dla europejskich rolników, obniżenia ceł i otwarcia na afrykańskie produkty rolne, ponieważ między innymi te środki pozwolą tworzyć w Afryce stabilny biznes i miejsca pracy. Czy TVN podejmie tę rękawicę?

Kolejny raz przedstawiam argumenty i rozwiązania, z którymi, zdaję sobie sprawę, można polemizować, ale debata wokół „Niech toną” powoduje, że doświadczam deja vu. Odpowiadając dzisiaj na nią, mógłbym przekleić inny artykuł z 2015 roku i byłby dalej aktualny.

Zamiast poszukiwania rozwiązania mamy do czynienia z kolejną pedagogiką wstydu. Minęły cztery lata i nie wyszliśmy poza debaty o relokacji i o tym, kto jest naiwnym lewakiem, a kto udającym chrześcijanina bezdusznym egoistą. Minęły ponad cztery lata i Unia Europejska, będąca jednym z najbogatszych i najpotężniejszych miejsc na Ziemi, nie potrafiła przygotować odpowiedzi na kryzys imigracyjny, takich jak hot spoty, efektywne procedury powrotów, plany wsparcia rozwoju dla krajów na południe od Morza Śródziemnego itd.

Sprowadzenie debaty o masowej imigracji przez Morze Śródziemne do wyboru pomiędzy „Niech toną” a „Pierdolcie się” jest raczej wyrazem niedojrzałości, niż próby rozwiązania problemu.

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign