O tym, jak Obama ugłaskiwał Iran i wzmacniał Hezbollah

David French

W ramach wysiłków związanych z osiągnięciem porozumienia nuklearnego z Teheranem rząd USA posunął się do powstrzymania Drug Enforcement Administration przed rozbiciem siatki narkotykowej Hezbollahu.

Dziennikarz Politico, Josh Meyer opublikował sensacyjną relację, w której dokumentuje ze wszystkimi szczegółami twierdzenie, że rząd Obamy powstrzymywał operacje agencji do walki z narkotykami, DEA, wymierzone przeciwko Hezbollahowi. Miało to być częścią wysiłków podejmowanych w celu osiągnięcia porozumienia nuklearnego z reżimem irańskim.

Czemu to właśnie DEA miało podejmować działania przeciwko międzynarodowej organizacji terrorystycznej? Okazuje się, że Hezbollah stał się dużym graczem na światowym rynku kokainy. Zyski z narkobiznesu oraz handlu bronią były przekazywane na finansowanie (między innymi) zakupu pocisków formowanych wybuchowo (tzw. pocisków EFP), najgroźniejszych bomb-pułapek (ang. IED), jakie wykorzystuje się przeciwko żołnierzom amerykańskim w Iraku.

Hezbollah przekształcił się w „międzynarodowy syndykat przestępczy, który zdaniem części śledczych zarabiał miliard dolarów rocznie”. Projekt DEA pod kryptonimem „Cassandra” miał na celu rozbicie owego syndykatu. Kiedy działania agencji zaczęły dosięgać najwyższych szczebli jednej z najgorszych organizacji terrorystycznych świata, administracja Obamy postanowiła je  zakończyć.

Błędy administracji Obamy spowodowały wyłonienie się największego kraju sponsorującego terroryzm na Bliskim Wschodzie

„Departament Sprawiedliwości odrzucił prośby autorów projektu Cassandra i innych władz o wniesienie oskarżenia kryminalnego przeciwko głównym graczom, takim jak wysoko postawiony wysłannik Hezbollahu do Iranu, jak libański bank, który miał prać miliardowe zyski z handlu narkotykami oraz główny gracz usadowionej w USA komórki sił specjalnych Kuds*. Departament Stanu odrzucił propozycje zwabienia najważniejszych podejrzanych do krajów, w których mogliby zostać oni aresztowani” – czytamy w raporcie.

Hezbollah

Hezbollah

Kilku przedstawicieli byłego rządu Obamy usprawiedliwiało decyzję tym, ze DEA mogłoby przeszkodzić w prowadzeniu ważniejszych operacji antyterrorystycznych przez inne agencje wywiadowcze. Administracja nie mogła pozwolić CIA, DEA ani żadnej innej organizacji – oznajmił jeden z urzędników – na „rządzenie”. Inne źródła potwierdziły jednak, że rząd powstrzymywał działania agencji antynarkotykowej ze względu na umowę z Iranem. Na przykład członkini Departamentu Skarbu rządu Obamy, Katherine Bauer, zeznała przed parlamentarną Komisją Spraw Zagranicznych: „Pod administracją Obamy te [związane z Hezbollahem] śledztwa były ukrócane z powodu lęku przed reakcją Iranu oraz ryzyka zatrzymania rozmów o porozumieniu nuklearnym”.
Konsekwencje były zabójcze. Meyer wyszczególnia rolę Hezbollahu w zakupie pocisków, które „rozrywały czołgi Abrams na pół”: „Bardzo dobrze pamiętam siłę tej broni. Przy pomocy mniejszej wersji takich pocisków zabito w Iraku ludzi, których znałem. Samo zagrożenie przez pociski EFP zamknęło pewnego razu wszystkie lądowe drogi zaopatrzenia do naszej bazy niedaleko granicy z Iranem. To dziwne uczucie, jechać iracką drogą ze świadomością, że gdzieś tam jest broń, która czyni cały otaczający cię pancerz praktycznie bezużytecznym. Te pociski zabiły setki żołnierzy amerykańskich – dostarczał ich rząd irański oraz jego sojusznicy z Hezbollahu”.

Porozumienie z Iranem – przynajmniej w krainie marzeń administracji Obamy – nie dotyczyła tylko broni nuklearnej. Miał to być krok w stronę znormalizowania relacji z tym krajem i sprowadzenia Republiki Islamskiej z powrotem do wspólnoty narodów. Była to gra o spuściznę – oparła się ona na całkowitym niezrozumieniu natury naszego wroga.

Rząd Obamy był pod wieloma względami zakładnikiem dżihadystycznej teorii „uzasadnionego poczucia krzywdy”. Sam Obama opisał ją najpełniej w przemówieniu z 2009 roku w Kairze – zakłada ona, że pretensje dżihadu są przynajmniej częściowo spowodowane przez określone nadużycia amerykańskie i zachodnie wobec świata islamskiego. Był to korzeń wypaczonych wysiłków administracji Obamy, żeby „Stany Zjednoczone i muzułmanie na całym świecie zaczęli wszystko od nowa”. Rząd podejmował działania w celu zajęcia się autentycznymi roszczeniami islamskimi. Działania te miały wywołać odpowiedź opartą na dobrej wierze, która przybliżyłaby nas do osiągnięcia pokoju.

hqdefault

Teraz wygląda to bardzo naiwnie. A gdy Obama zrobił krok w tył, nasi wrogowie uderzyli. Kiedy on oddał jeden cal, oni posunęli się o milę do przodu. Nie było żadnej odpowiedzi w dobrej wierze, tylko triumfalne wykorzystanie nowej przewagi strategicznej.

Kiedy Obama ostatecznie podjął walkę na nowo, siły amerykańskie były w stanie powstrzymać natarcie naszych wrogów. Jednakże wywołało to pewne zniszczenia – ich skalę poznajemy do dzisiaj. Wiedzieliśmy już, że Obama oddał Iranowi stosy pieniędzy, więźniów, silny bodziec dla gospodarki oraz dostęp do międzynarodowego rynku handlu bronią – w zamian za podpisanie paktu nuklearnego. Teraz wiemy również, dzięki Politico, że łaskawość rządu USA została rozszerzona nawet na okrutnych sojuszników Iranu.
I na co to wszystko? Obrońcy Obamy trzymają się nadziei, że program nuklearny Iranu został opóźniony (nadziei opierającej się w dużej mierze na zaufaniu do Irańczyków, co nigdy w przeszłości nie okazało się być mądrym podejściem), ale tymczasem wzmocniliśmy naszego wroga. Podjęliśmy temat „uzasadnionego poczucia krzywdy”, a Iran przeżuł nasze dary oraz dobrą wolę – i wypluł je.

Iran oraz Hezbollah – z pomocą Rosji – dokonali ponownego, ludobójczego podboju najbardziej zaludnionych regionów Syrii. W Iraku generał irański odegrał kluczową rolę w przechwyceniu Kirkuku od naszych kurdyjskich sojuszników. Iran nie wycofał się ani o krok ze swojego antyamerykanizmu i oddania dla międzynarodowego dżihadu. Co więcej, wysyła się stamtąd pomoc (m.in. doświadczonych bojówkarzy) do Talibów w Afganistanie.
Trzy lata temu napisałem długi artykuł, w którym argumentowałem, że Obama był nastawiony idealistycznie wobec naszych wrogów. Nie rozumiał głębi ich nienawiści. Dał się nabrać na idiotyczne teorie akademickie o winie, jaką ponoszą Amerykanie za wzrost przemocy dżihadystów. Nie zdawał sobie sprawy, jak daleko sięga korzeń ideologii.

Błędy administracji Obamy wzmocniły największy kraj sponsorujący terroryzm na Bliskim Wschodzie, zmniejszając presję na ekstremistyczne siły finansowane przez ten kraj. Te błędy muszą zostać poznane. Muszą zostać zapamiętane. I jeszcze jedno: nigdy, przenigdy nie można ich powtórzyć. Nie wolno nam już nigdy zajmować się ugłaskiwaniem dżihadystycznych wrogów Ameryki.

Tłumaczenie Veronica Franco, na podstawie: http://www.nationalreview.com

David French jest weteranem wojny w Iraku i starszym publicystą w National Review.

————————————–
* Elitarna jednostka specjalna w strukturze irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, przeznaczona do działań za granicą.

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign