Niemcy negatywnie nastawieni wobec islamistów.

MOENCHENGLADBACH, Niemcy – Dwustu brodatych mężczyzn w szatach zebrało się o świcie na rynku, rozwinęło swoje modlitewne dywaniki i zaczęło głośno modlić się do Allacha, wzbudzając niepokój i zmartwienie u obserwujących to zjawisko mieszkańców miejscowości.

germany1

Trwał Ramadan, muzułmański miesiąc postny, kiedy grupa przedstawiająca się jako „Zaproszenie do Raju” urządziła wystąpienie, będące buntowniczą odpowiedzią na tygodnie protestów publicznych skierowanych przeciwko budowie szkoły religijnej, nauczającej surowej i bojowniczej interpretacji islamu.

W Niemczech, gdzie rasistowskie poczynania nazistowskiego reżimu wytworzyły w społeczeństwie ekstremalną wrażliwość w kwestii praw mniejszości, konfrontacje tego rodzaju byłyby do niedawna ograniczone tylko do skrajnie prawicowych środowisk. Cotygodniowe demonstracje w tym 250-tysięcznym mieście, nieopodal holenderskiej granicy, wyglądały zdecydowanie na popularny, główny nurt w społeczeństwie.

Jest to część trendu obserwowanego w całej Europie: wystraszeni tym, co wielu uważa za zagrożenie terrorystyczne, zwyczajni ludzie zaczynają coraz głośniej wyrażać swoją opozycję wobec radykalnych muzułmanów. Porzucają tradycję tolerancji i mówią „nie” kulturom, które nie szanują demokratycznych wartości. Niektórzy lamentują upadek multikulturalizmu – który „Kompletnie zawiódł”, jak to ujęła kanclerz Merkel – podczas gdy inni mówią, że Europa chroni swój styl życia przed tymi, którzy chcą go zniszczyć.

W Holandii anty-imigracyjne uczucia rosną jednostajnie, odkąd w 2004 roku muzułmański fanatyk zamordował reżysera filmowego Theo van Gogh’a. W tegorocznych wyborach antyislamska Partia Wolności Geerta Wildersa ukazała się jako trzecia co do wielkości siła polityczna w kraju i wspiera konserwatywny rząd w dotrzymywaniu obietnic zakazania czadorów, zmniejszenia imigracji i uwięzienia nielegalnych imigrantów.

Szwajcarscy obywatele przegłosowali zakaz budowania minaretów, po raz pierwszy antyislamska partia znalazła się w szwedzkim parlamencie, a obowiązujący we Francji zakaz noszenia burki w miejscach publicznych cieszy się szerokim poparciem społeczeństwa.

Niemcy są bardziej negatywnie nastawienie wobec muzułmanów niż ich Europejscy sąsiedzi – donoszą badania opublikowane w czwartek, 2 grudnia br.
Według ankiety przeprowadzonej przez Uniwersytet w Münster, większość Holendrów (62%), Francuzów (56%) i Duńczyków (55%) ma pozytywne zdanie na temat muzułmanów, natomiast w Niemczech ten odsetek wynosi 34% w zachodniej części kraju oraz 26% na terenach byłego NRD.

Prowadzący ankietę poinformowali, że zbadano opinię 1000 osób w Niemczech zachodnich, 1000 we wschodnich oraz 1000 w każdym z pozostałych badanych krajów Europejskich. Margines błędu wynosi trzy punkty procentowe.

Wilfried Schultz, 60-letni konsultant internetowy, jest liderem opozycji wobec szkoły religijnej w Moenchengladbach. Jego organizacja, „Obywatele Moenchengladbach”, wskazuje na znalezione w Internecie filmy wideo pochodzące od muzułmańskiej grupy, na których wzywa się do egzekucji sekularnych muzułmanów, żąda, aby kobiety nigdy nie opuszczały domów bez męskich towarzyszy, a także obwieszcza się, że ludzie uprawiający seks przedmałżeński pójdą do piekła.

„Nie będziemy tolerować islamistów, podważających nasze liberalne, niemieckie wartości”, powiedział pan Schultz.
Niektórzy spośród muzułmanów w Niemczech również są zaniepokojeni i próbują wpływać na liderów społeczności muzułmańskich, aby ci tępili apele ortodoksów.
„Ci ekstremiści często wypełniają pewną lukę, ponieważ dają bardzo proste odpowiedzi na trudne, życiowe pytania.” – mówi Mohammed Assila, pochodzący z Maroko funkcjonariusz municypalny z Hilden, miasta sąsiadującego z Moenchengladbach, które ma dużą marokańską społeczność.

Grupa „Zaproszenie do Raju” mówi, że ma czterystu członków – bardzo niewiele w stosunku do 9 tysięcy Turków żyjących w Moenchengladbach, wśród których można znaleźć osoby mieszkające tu od lat 60-tych, chętnie ubierające się w zachodnim stylu i mówiące porządnym niemieckim.

Schultz powiedział, że grupy ortodoksów zaczęły przybywać około 5 lat temu – mężczyźni w szatach i kobiety w czadorach – ostro kontrastujący z pozostałymi muzułmanami z Moenchengladbach.
Problemy zaczęły się, kiedy pojawiły się wiadomości o planowanej niedaleko centrum miasta budowie szkoły dla 200 osób.
„Wtedy postanowiliśmy, że musimy zacząć działać”, powiedział Schultz. On i około 250 innych mieszkańców zaczęło organizować cotygodniowe protesty na rynku. Zebrali tysiące podpisów i zawarli sojusze z okolicznymi prawodawcami, liderami kościelnymi oraz umiarkowanymi imamami.
Kilka tygodni temu miasto zakazało dalszej budowy szkoły, podając za powód troskę o bezpieczeństwo. Kongregacja wniosła powództwo o odwołanie decyzji.
„Zaproszenie do Raju” mówi, że jego członkowie to imigranci oraz Niemcy nawróceni na islam.
„Nie należymy do al-Kaidy, nie jesteśmy terrorystami i szanujemy kobiety”, mówi Adnan Beslija, 29-letni Bośniak, w Zam Zam – sklepie grupy w Moenchengladbach, w którym sprzedaje się szaty, burki oraz zorganizowane pielgrzymki do Mekki.

Beslija, posiadacz długiej, brązowej brody i ciemnego, modlitewnego znamienia na czole, mówi, że jego kongregacja ma prawo swobodnie praktykować swą religię, tak jak chrześcijanie, buddyści czy Żydzi.
Niemieckie służby wywiadowcze powiedziały jednak, że mają oko na „Zaproszenie do Raju”, ponieważ należy ono do ruchu salafistów, który często ma powiązania z planowaniem zamachów i którego celem jest powrót do surowej muzułmańskiej doktryny z czasów Mahometa (6 wiek n.e.).
„Nie każdy salafista zostaje terrorystą, ale wiemy, że terroryści prawie zawsze odwiedzali szkoły i warsztaty salafistów”, pisze agencja wywiadowcza stanu Południowej Saksonii, gdzie również działa „Zaproszenie do Raju”.
„Ich indoktrynacja ma radykalizujący wpływ, co jest jednym z powodów, dlaczego szkoły te są niebezpieczne” – napisano w raporcie z 2009 roku.

Jak dotychczas, Niemcy nie zostały zaatakowane przez islamskich terrorystów, lecz udaremniono kilka prób, a w ubiegłym miesiącu rząd podwyższył stan zabezpieczeń w całym kraju.
Niemcy nawróceni na islam i młodzi imigranci są uważani przez służby wywiadowcze za szczególne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Niemiecka Federalna Policja Kryminalna twierdzi, że ma “konkretne dowody” na to, że 70 z nich w ostatnich latach wyjechało do bezprawnego, nadgranicznego regionu w Pakistanie, aby odbyć tam trening terrorystyczny. Około jedna trzecia powróciła do Niemiec.

Schultz jest spokojnie wypowiadającym się człowiekiem w okularach, który studiował teologię i prawo, ma trójkę dzieci i mieszka w wypełnionym książkami, XIX-wiecznym, miejskim domu. „Nie jesteśmy skrajnym, ultraprawicowym ruchem przeciwko obcokrajowcom”, twierdzi. Jesteśmy przeciętnymi Niemcami: biznesmenami, naukowcami, właścicielami sklepów”. Mówi również, że w jego grupie członkami są także Włosi i Hiszpanie.
To, co robi jego grupa, kiedyś mogłoby wydawać się w Niemczech nie na miejscu, ale w dzisiejszych czasach odzwierciedla szerszy trend.

Katalizatorem protestu była ostatnia książka przedstawiciela wysokiej warstwy społecznej, byłego Członka Zarządu Banku Centralnego, Thilo Sarrazina. Użył on bezpośredniego, często ostrego języka, aby pokazać, że muzułmańscy imigranci, wykorzystując opiekę społeczną osłabiają niemieckie społeczeństwo oraz czynią je „głupszym”. Chociaż książka została potępiona przez Merkel i innych czołowych polityków, jest bestsellerem, który uderzył w odczucia Niemców lękających się przed tym, że ich język, kultura i szczodrość są nadużywane.

W zeszłym miesiącu Minister Spraw Wewnętrznych Thomas de Maiziere uczestniczył w spotkaniu w ratuszu w Moenchengladbach zorganizowanym przez Schultza. Powiedział wtedy, że rząd sprawdza, czy działalność

„Zaproszenia do Raju” może zostać zakazana, jako niezgodna z konstytucją.

W międzyczasie, muzułmanie na zewnątrz budynku postawili namiot, w którym spotykają się na wspólne modlitwy.
“Nie poddamy się”, mówi Beslija. “Młodzi ludzie będą dołączać do naszej grupy, niezależnie od tego, czy w Moenchengladbach jest szkoła koraniczna, czy nie.”

Nie jest dla grupy żadnym problemem, wysyłanie swojego przesłania przez Internet i docieranie w ten sposób do obytych z siecią młodych imigrantów, którzy nie rozumieją miejscowych, mówiących po arabsku imamów.

Według Assili, kulturalnego doradcy miasta, grupa przeprowadziła kilka rekrutacyjnych działań w Hilden, miasta  w sąsiedztwie Moenchengladbach.

Powiedział, że Hilden zareagowało, włączając swoich własnych liderów imigrantów do walki z ekstremizmem. W dłuższej perspektywie, jak twierdzi, najważniejszą sprawą jest to, aby młodzi imigranci nie czuli się wykluczeni z głównego nurtu społeczeństwa niemieckiego.
“Te dzieci są dyskryminowane każdego dnia”, twierdzi Assila. ”Tak długo, jak nie będą należeć do niemieckiego społeczeństwa, nadal będą szukać innego rodzaju wspólnoty, która sprawi, że poczują się mile widziani.”

By KIRSTEN GRIESHABER
The Associated Press
Tłumaczenie:
źródło
http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2010/12/05/AR2010120500060.html
(mk)

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign