Mija pięć lat od pierwszych po 11 września zamachów w Europie. 11 marca 2004 roku na madryckim dworcu kolejowym wysadzono wcześniej podłożone materiały wybuchowe. W wyniku eksplozji zginęły 192 osoby a około1800 zostało rannych.
Zamachy miały też swoje polityczne konsekwencje. Nie były tylko zamachami na ludzkie życie, ale również zamachami na demokrację. Na dwa dni przed wyborami do parlamentu w sondażach prowadziła Partia Ludowa Jose Marii Aznara. Była to partia zwolenników współpracy transatlantyckiej, w ramach której Hiszpania wysłała żołnierzy do Iraku.
Kiedy zamachowcy ogłosili, że jest to kara za udział Hiszpanii w irackiej interwencji, partia nie mogła wygrać wyborów. Przewagę (164 miejsca) w parlamencie zdobyła koalicja socjalistyczna pod wodzą Jose Louisa Rodrigueza Zapatero. Zapatero wygrał, ponieważ obiecał spełnić żądania terrorystów i wycofać wojska z Iraku.
Ponad trzydzieści pięć lat wcześniej rządy ugięły się wobec żądań terrorystów i wypuściły uwięzionych członków ugrupowań terrorystycznych w zamian za uwolnienie zakładników porwanych w operacji znanej jako Czarny Wrzesień. W historii walki z terroryzmem jest to jeden z podręcznikowych błędów. W efekcie tej decyzji nasiliły się porwania samolotów, a problem stał się tak palący, że zaczęto tworzyć międzynarodowe prawo dotyczące ataków terrorystycznych na samoloty i porty lotnicze.
Dzisiaj można się sprzeczać czy zamachy na londyńskie metro niecałe półtora roku później były skutkami hiszpańskiej uległości, czy też wystarczyła do tego sama obecność wojsk brytyjskich. Zagrożenie atakiem zwiększa zapewne każda z powyższych przyczyn. Co innego jest jednak wystawianie się na ewentualny atak, wynikające z prowadzonej polityki zagranicznej, a co innego pokazywanie terrorystom jak można wpływać na suwerenne demokratyczne wybory i tym samym jak osiągać cele.
Na szczęście, żadne państwo nie poszło drogą tak widocznych ustępstw jak Hiszpania. Chociaż i tu można się zastanawiać czy na przykład wprowadzanie prawa szariatu w Wielkiej Brytanii nie jest właśnie kroczeniem drogą ustępstw? Czy zezwalanie, żeby obywatele pochodzący z państw muzułmańskich jeździli na obozy szkoleniowe, poligony, wojny na Bliski Wschód, do Azji Centralnej i Afryki – byle nie destabilizowali sytuacji wewnętrznej – nie jest kolejnym przykładem polityki appeasementu?
Dokąd prowadzi appeasement, polityka ustępstw dla świętego spokoju? Hiszpania, według raportów policji i wojska sprzed miesiąca, jest w dalszym ciągu celem terrorystów. Od czasu ataków w Madrycie w Hiszpanii aresztowano pod zarzutem współpracy z terrorystami 384 muzułmanów. Organizacje takie jak Al.-Kaida rekrutują w tym kraju chętnych do walki o totalitarną wersję islamu i wysyłają ich w odległe rejony konfliktu. Czy w ten sposób Hiszpania odsunie problem od swoich granic w analogiczny sposób, jak premier Wielkiej Brytanii Chamberlain, któremu się wydawało, że Hitler zadowoli się ekspansją na wschód?
Jan Wójcik