Tom Rogan
Ponad setka obywateli USA walczy w Syrii. Amerykańskie szacunki zgadzają się z wiedzą służb wywiadowczych UE na temat wielu setek Europejczyków także biorących udział w syryjskim dżihadzie.
W rzeczy samej, “turystyka terrorystyczna” jest wciąż rosnącym zmartwieniem brytyjskiego wywiadu. Czego się obawiają służby?
Tego, że ci “turyści” wkrótce powrócą do domu z intencją i możliwościami dokonywania aktów przemocy.
Ten lęk jest uzasadniony. W końcu jedną z głównych organizacji witających tych “turystów” jest Islamic State of Iraq and al-Sham (ISIS, Islamskie Państwo Iraku i Sham). Powstała ona podczas wojny w Iraku jako “iracka Al-Kaida” i od tego czasu przekształciła się w ciało ponadnarodowe. Dzisiaj działa po obu stronach Eufratu od północnej Syrii do Bagdadu.
Nie da się przecenić ideologicznej i fizycznej brutalności, która definiuje tę organizację; jej członkowie znajdują satysfakcję w filmowaniu siebie podczas gotowania ludzkich głów w garnkach, gdy palą żywcem więźniów, wysadzają w powietrze kawiarnie i place zabaw oraz jak wykonują spontaniczne egzekucje. Ostatnio ISIS wprowadziło do swego repertuaru ukrzyżowania.
ISIS walczy nawet przeciwko afiliowanej przy Al-Kaidzie formacji Jabhat al-Nusra i otwarcie obraża przywódcę samej Al-Kaidy. Wiele mówiący jest również fakt, że chociaż plemiona irackiej prowincji Anbar głęboko nie ufają rządowi, który utworzył tam Nouri al-Maliki, to jednak współpracują z nim, by walczyć z ISIS. Ujmując to inaczej, ISIS jest najgorszą twarzą terroryzmu. A zarówno w Iraku jak i w Syrii wita on rekrutów z otwartymi ramionami.
Dla wywiadów państw zachodnich oznacza to dwa problemy. Po pierwsze, ISIS udowodniło, że jest dobrze zorganizowanym, zdeterminowanym i taktycznie elastycznym przeciwnikiem. Czerpiąc zyski z porwań dla okupu (Francja zapłaciła tej grupie miliony dolarów okupu), ISIS jest w stanie szybko szkolić i wdrażać nowo przybywających rekrutów. Równie ważne jest to, że ISIS wyciągnęło wnioski z przeszłych doświadczeń. W Iraku w latach 2006-2009 siły specjalne USA i Wielkiej Brytanii złamały ISIS w trakcie kampanii skierowanej przeciwko brutalnym działaniom, która dała początek agresywnemu zbieraniu danych wywiadowczych.
Jednak od tamtej pory ISIS zdecentralizowało swoje działania dając uprawnienia lokalnym dowódcom, by prowadzili konkretne bitwy według własnego uznania. W tym samym czasie ISIS przebudowało swoją siatkę tak, by w razie potrzeby przeprowadzać skoordynowane akcje. ISIS skorzystało również z przecieków Snowdena, unikając monitorowania swojej komunikacji przez USA. A także rozproszyło swoją wyższą kadrę dowódczą, utrudniając infiltrację agentom wywiadu.
Służby wywiadowcze mają w ISIS pomysłowego przeciwnika nienawidzącego Zachodu, z predyspozycjami do okrucieństwa, przyciągającego zachodnich rekrutów i bardzo trudnego do monitorowania.
Po drugie, ISIS ma strategiczną wizję ponadnarodowej agresji. W odróżnieniu od innych formacji działających w Syrii, zwalcza ono wszystkie inne grupy buntowników. Dla ISIS walka z Assadem jest tylko jednym z elementów szerszej walki o globalną władzę. Jest niemal pewne, że zechce użyć “turystycznych” rekrutów do zaatakowania krajów ich pochodzenia. Jak zauważa Eli Lake z Daily Beast, głównym problemem jest tu dostęp do możliwości posiadania europejskiego paszportu – ułatwiającego wjazd do Stanów Zjednoczonych i zorganizowanie ataku. Jak dowiódł spisek transatlantycki z 2006 roku, nie jest to nowa ambicja terrorystów.
Tak czy inaczej obawy amerykańskich i europejskich służb wywiadowczych narastają. Nie tylko z powodu fizycznego zagrożenia, ale także ze względu na konsekwencje polityczne, które by z tego wynikły. Na przykład wyobraźmy sobie, że grupa francuskich i brytyjskich obywateli [zradykalizowanych w syryjskim dżihadzie] atakuje cele w Ameryce. Rezultatem najpewniej byłyby agresywne jednostronne działania wywiadu Stanów Zjednoczonych w Europie, nowe restrykcje wizowe i dalsze upolitycznienie produktywnych relacji między wywiadami (zbyt często ignorowanych). W znaczeniu ludzkim, ekonomicznym i politycznym taki atak miałby katastrofalne konsekwencje.
Na nieszczęście, wyzwania rzucane przez ISIS są jedynie odzwierciedleniem ogólniejszych trendów terroryzmu sunnickich muzułmanów. Pod przewodnictwem głównego lidera Al-Kaidy, Ajmana al-Zawahiriego, oraz innych ambitnych przywódców, grupy salafickich terrorystów uległy dywersyfikacji. Czy jest to ISIS i Abu Bakr al-Baghdadi, czy AQAP i al-Wuhayshi, czy al-Szabaab i Godane, czy Boko Haram i Shekau, wszędzie widzimy niezależne grupy, które sprzymierzają się, gdy im to odpowiada. To zmusza zachodnie służby wywiadowcze, dysponujące ograniczonymi zdolnościami zbierania i analizowania danych, do wzmożonych wysiłków oraz podejmowania trudnych decyzji co do priorytetów. Nawiasem mówiąc, jest to jednym z powodów, dla których Obama zwiększa dostawy broni przekazywanej przez CIA buntownikom walczącym z ISIS. Sprawy maja się aż tak źle, że musi podejmować to ryzyko.
W końcu sukces w pracy wywiadowczej jest w tym samym stopniu wynikiem szczęścia, co innych czynników. To wyjaśnia dlaczego wypowiedzi oficjeli po obu stronach Atlantyku brzmią coraz bardziej alarmująco. Widzą oni nadchodzący sztorm i oczekują początku chaosu.
Grażyna Jackowska na podst. The Telegraph
——————–
Tom Rogan jest amerykańskim pisarzem i autorem bloga mieszkającym w Waszyngtonie. Ma własny felieton w The National Review oraz pracował także dla “Guardiana”, “The American Spectator”, CNN, Fox News. Twittuje jako@TomRtweets.