Muzułmański burmistrz atakuje antyislamistów

Brytyjski lewicowy „The Guardian” publikuje co jakiś czas artykuły Lutfura Rahmana, muzułmańskiego burmistrza londyńskiej dzielnicy Tower Hamlets. To międy innymi tam pojawiły się afisze ogłaszające, że dzielnica jest „strefą szariatu”, a także „strefą wolną od gejów”. Prezentujemy ostatni z tych tekstów, z 2 października tego roku.

* * *

Tutaj w Tower Hamlets, gdzie 75 lat temu stoczono bitwę znaną jako Battle of Cable Street, wciąż odczuwamy zagrożenie ze strony skrajnej prawicy.

We wtorek będziemy świętować w dzielnicy 75 rocznicę bitwy na Cable Street. To był  ważny dzień w historii londyńskiego East Endu. Demonstranci skandujący hasło: „Tędy nie przejdą!” wypędzili Oswalda Mosleya i jego „czarne koszule” z dzielnicy zamieszkałej wtedy głównie przez żydów. Podczas uroczystości odsłonięcia odrestaurowanego napisu na murze upamiętniającego tamte wydarzenia będzie z nami ich uczestnik, Max Levitas.

Mam wrażenie, że ludzi różnych ras i religii w historycznej diasporze jaką jest Tower Hamlet, łączy wstręt do wszelkiej bigoterii i rasizmu. Dlatego tak wielu z nich protestowało przeciwko planom zorganizowania przez English Defense Leauge pochodu, który miał przejść tymi samymi ulicami, z których przed laty wyrzuceni zostali członkowie „czarnych koszul” Mosleya. Popierani przez miejscowych parlamentarzystów,  radnych i przywódców religijnych, również spoza dzielnicy, przekonaliśmy straż miejską i minister spraw wewnętrznych, żeby zakazała tego marszu.

Dlatego doznałem szoku, kiedy przeczytałem, że Adrian Tudway, krajowy koordynator policji do spraw zwalczania rodzimego ekstremizmu oświadczył, że po przejrzeniu strony internetowej EDLdoszedł do wniosku, że nie jest to ugrupowanie ekstremistyczne. Według doniesień „Guardiana”, Tudway wysłał w kwietniu emaila, w którym wzywał pewne ugrupowanie muzułmańskie do ‘rozpoczęcia dialogu’ z  EDL. Napisał: „Jeśli chodzi o EDL, nie jest to skrajnie prawicowe ugrupowanie. Z materiałów zamieszczonych na ich stronie internetowej wynika, że zaczynają dystansować się od prawicowych poglądów i używania przemocy. Jak już wspominałem, należałoby nawiązać z nimi dialog i skierować ich aktywność na inne tory”.

Takie stwierdzenie w najlepszym wypadku przypadku świadczy o niepokojącej naiwności, zaś w najgorszym stanowi całkowite zlekceważenie ofiar przemocy EDL. Niepokojące jest, że słowa te napisał człowiek, kto miał zbadać powiązania między EDL a prawicowym masowym zabójcą z Norwegii – Andersem Brevikiem. Brevik chwalił się, że na Facebooku wspiera go 600 sympatyków EDL, a w swoim obłąkanym 1500-stronicowym manifeście twierdził, że rozmawiał z członkami i sympatykami EDL. Ta informacja powinna stanowić zimny prysznic dla Tudwaya i skłonić go do szukania informacji o EDL również poza stroną internetową tej organizacji. Ostatnio Daily Mail wyjawił, że EDL jest w posiadaniu składów broni. To wystarczający dowód na to, że poglądy tej organizacji trudno nazwać umiarkowanymi.

Jeśli EDL obrała drogę pokuty, dlaczego trzeba angażować aż 3000 policjantów, by nie dopuścić do planowanego przemarszu, zakazanego już wcześniej przez władze? Tak naprawdę Brevika i EDL łączy zajadła islamofobia, podobna w zamiarach i celach do antysemityzmu, którego świadkiem byliśmy w naszej części Londynu w poprzednim stuleciu.

Oczywiście nie chodzi mi o wspieranie i usprawiedliwianie tych, którzy chcą wypaczyć islam w fundamentalizm. Większość społeczności muzułmańskiej nie akceptuje fundamentalizmu i nie chce mieć z nim nic wspólnego. Problem w tym, że ci, którzy działają w ramach programów rządowych zwalczających ekstremizm, skupiają się tylko na ekstremistach islamskich, zaś z przedstawicielami skrajnej prawicy wyznającymi równie ekstremistyczne poglądy obchodzą się bardzo delikatnie.

Ucieszyłem się więc, że Dan Hodges z antyfaszystowskiej organizacji Searchlight w końcu zrozumiał, co naprawdę kryje się za EDL. Powiedział, że policja powinna zaliczyć ich do ekstremistów stosujących przemoc i że powinna poświęcić więcej czasu na rozpracowanie i udaremnianie planów tego ugrupowania. Zacytujmy tu jeszcze niedawny komentarz Zaheera Ahmada, członka krajowego stowarzyszenia policjantów muzułmańskich (National Association of Muslim Police): „Społeczność muzułmańska jest głęboko przekonana, że policja nie bierze na serio niebezpieczeństwa grożącego ze strony prawicowych ugrupowań ekstremistycznych.”

Tutaj w Tower Hamlets traktujemy EDL serio. Dlatego w obliczu powtarzających się gróźb ze strony tej organizacji chcemy, żeby zaliczono ją do ugrupowań ekstremistycznych i zakazano organizowania przemarszów przez naszą dzielnicę. Byłby to  najlepszy sposób złożenia hołdu wszystkim tym, którzy przegonili z East Endu Mosleya i jego czarne koszule wiele lat temu. (rol)

Tłumaczenie: Brok

Źródło: http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2011/oct/02/far-right-tower-hamlets-racism

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign