Raheel Raza
11 września 2016 mija piętnaście lat od przerażających ataków terrorystycznych, które spowodowały zawalenie się bliźniaczych wież, śmierć tysięcy Amerykanów, i uderzyły w serce Ameryki.
To był „dzień, który zmienił wszystko” – również dla muzułmanów, takich jak ja.
Po tym dniu były ogromne obawy, że niemuzułmanie w Ameryce, zdeterminowani żeby się zemścić, mogliby się zwrócić przeciwko muzułmanom, spalić nasze meczety, a nawet nas zlinczować.
Piętnaście lat później, w Ameryce jest bardzo dużo „linczowania”. Ale zamiast linczowania muzułmanów, politycznie poprawni egzekutorzy „linczują” takich jak ja, którzy ośmielają się otwarcie występować przeciwko radykalnemu islamowi.
Dzisiaj, w Ameryce po 11 września, jeśli wyrazisz najmniejszą krytykę – nie tylko islamu, ale nawet radykalnego islamu – jeśli po prostu wskażesz, że terroryści są odpowiedzialni za ataki, za które sami głośno i z dumą biorą na siebie odpowiedzialność, lub jeśli nawet wspomnisz tylko o niektórych z radykalnych treści, które radykalni islamiści głoszą i w które wierzą – zostaniesz napiętnowany jako rasista i islamofob.
Nawet ja – urodzona w Pakistanie, praktykująca muzułmanka – zostałam nazwana rasistką i islamofobką, bo wystąpiłam w filmie Clarion Project „By The Numbers — The Untold Story of Muslim Opinions And Demographics” („Policzmy dokładnie. Przemilczana opowieść o muzułmańskich opiniach”) i dlatego, że ośmieliłam się wystąpić w programie HBO „Real Time With Bill Maher”, w którym otwarcie i szczerze rozmawialiśmy o zagrożeniu radykalnym islamem i o tym, jak ono wpływa na nas wszystkich.
Gdy nazwali 11 września „dniem, który zmienił wszystko”, niezbyt wiedzieliśmy jak te zmiany będą wyglądać. Smutną i niepokojącą spuścizną 11 września jest pojawienie się zjadliwego szczepu poprawności politycznej, a wojna z wolnością słowa prowadzona jest w Ameryce przez m.in. CAIR (The Council on American-Islamic Relations) i „przemysł islamofobii” wspierany przez miliony petrodolarów.
W czasie piętnastoletniej wojny zrobili z politycznej poprawności broń, która ma odstraszyć Amerykanów od używania zdrowego rozsądku i korzystania z prawa do wolności słowa. Chcą nas powstrzymać od szczerego rozmawiania na temat radykalnego islamu nazywając nas rasistami, bigotami, a nawet nazistami. Ale nigdy nie określiliby tymi nazwami radykalnych islamistów. To byłaby islamofobia. Zamiast tego przedstawiają ich jako ofiary, nawet wtedy, gdy ataki terrorystyczne nadal mają miejsce w Ameryce: ostatnio w San Bernardino i Orlando. Świat, w którym żyjemy, piętnaście lat po 11 września, został postawiony na głowie.
Jako muzułmanka, która opuściła prawdziwie bigoteryjne i nietolerancyjne społeczeństwo, żeby w Ameryce korzystać z prawa do wolności słowa, uważam za moralnie wyniszczające słuchanie apologetów z regresywnej lewicy wymyślających usprawiedliwienia dla radykalnego islamu – albo, co gorsze – próbujących zdławić debatę.
Nie powinniśmy bać się debaty. Powinniśmy się obawiać morderczej ideologii, która inspiruje ludzi do wlatywania samolotami w budynki, strzelania do gejów w klubach, oblewania twarzy kobiet żrącym kwasem i obcinania głów chrześcijanom. I powinniśmy przyjąć do wiadomości, jak rozległy zasięg i głębię ma ta radykalna ideologia, która ma na celu zniszczenie Zachodu i jego wartości.
Piętnaście lat po 11 września, miejmy przynajmniej odwagę rozmawiać o radykalnym islamie. Może wtedy będziemy mogli zmierzyć się z tym problemem i znaleźć sposoby, żeby go razem pokonać.
Xsara na podstawie http://www.huffingtonpost.com
Autorka jest przewodniczącą Council for Muslims Facing Tomorrow, dziennikarką i muzułmańską aktywistką praw kobiet. Wypowiedziała się w głośnym filmie „Honor Diaries” o prawach kobiet w świecie islamu.