Modlitwy na ulicach – głos muzułmanki

(Foto Clarion Project - Twitter)

Niedawno użytkowniczka Twittera Amy Mek zamieściła na swoim profilu film przedstawiający publicznie modlących się muzułmanów. Scena wyglądała jakby nakręcono ją w jednym z krajów muzułmańskich, jednak w rzeczywistości miała miejsce w Nowym Jorku.

Podczas gdy dyskusja na temat islamu zatacza coraz szersze kręgi, jedną z bardziej zastanawiających scen jest widok publicznych modłów odbywających się po prostu na ulicy. W dzisiejszych czasach nietrudno jest nagrać film i udostępnić go w mediach społecznościowych, nie podając przy tym żadnych dodatkowych informacji. Łatwo jest zatem obejrzeć wideo i dołączyć do mas ludzi, piętnujących muzułmanów za ich wiarę.

Publiczne modlitwy na otwartych ulicach i chodnikach można nazwać tylko jednym słowem: okropieństwo.

Owszem, należy zająć się kwestią publicznych modlitw, ale jest to wielopoziomowa dyskusja, zależna od kontekstu. W opisie widnieje data wydarzenia – czerwiec 2019, co rodzi kolejne pytanie: czy była to modlitwa Eid? Modlitwy Eid zwykle wymagają posiadania odpowiedniego pozwolenia i odbywają się w miejscach publicznych, na przykład w parkach – ale nie na ulicy. Modlitwy w parku pozwalają muzułmanom wspólnie celebrować święto bez stwarzania uciążliwości dla niemuzułmańskich sąsiadów.

Inną kwestią są modlitwy na pokaz, które – podobnie jak publiczne modlitwy w absurdalnych miejscach – często powodują niedogodności dla innych. W islamie nie ma niczego, co by sugerowało, że modlitwa powinna być widowiskiem. Wręcz przeciwnie, ma być czymś osobistym, wykonywanym tam, gdzie to możliwe, bez sprawiania problemów innym. Modlitwy uliczne, w których jeden muzułmanin lub wspólnota muzułmanów blokują drogi czy chodniki, nie są zgodne z islamem.

Kiedy mieszkałam w Japonii, należałam do grupy pobożnych muzułmanów z Indonezji i Filipin, którzy nigdy nie opuszczali pory modlitwy. Nieważne, gdzie byliśmy, zawsze znajdowaliśmy miejsce na modlitwę. Jako muzułmanka z Azji Południowej byłam bardziej przyzwyczajona do idei, że zawsze można zrobić kazaa, czyli „późniejszą” modlitwę, pozwalającą nadrobić wcześniejsze, opuszczone sesje.

Ale z tą wyżej wspomnianą grupą modliłam się o czasie. To było dla mnie zupełnie nowe i głęboko duchowe doświadczenie – umieszczanie relacji z Bogiem na pierwszym planie, ponad czasem i przestrzenią, w których akurat się jest. Lecz nawet wtedy nasze modlitwy nigdy nie przeszkadzały innym.

Raz modliliśmy się w kącie muzeum – budynek osłaniał nas przed deszczem, a za matę do modlitwy posłużył nam wilgotny beton. Do wazuu, rytualnego mycia przed modlitwą, użyliśmy wody deszczowej.

Innym razem byliśmy na stacji metra i modliliśmy się przy ścianie, z dala od przechodniów. Niektórzy patrzyli na nas, inni w ogóle się nie interesowali, ale chodziło o to, że wypełniliśmy nasz duchowy obowiązek, nie robiąc przedstawienia ani nie przeszkadzając innym i taka właśnie powinna być modlitwa.

Inni muzułmanie powinni krytykować i potępić te inwazyjne modły uliczne, które szkodzą naszej reputacji jako Amerykanów i nie sprzyjają staraniom o życie w pokoju z innymi.

Publiczne modlitwy na otwartych ulicach i chodnikach można nazwać tylko jednym słowem: okropieństwo.

Tłumaczenie Memphis na podst.: https://clarionproject.org

 

Udostępnij na
Video signVideo signVideo signVideo sign