Marine Le Pen, przewodnicząca Frontu Narodowego, w rozmowie z portalem Zaman France utrzymuje swoje sceptyczne stanowisko wobec islamu i sprzeciwia się przystąpieniu Turcji do Unii Europejskiej.
Zaman France: – Jesteśmy świadkami transformacji i wzrostu popularności skrajnej prawicy w Europie. Nie dotyczy to jedynie pomniejszych partii, oskarżanych często o antysemityzm, lecz również ugrupowań o liczniejszym elektoracie, budujących swoją popularność na antyislamskim dyskursie. Jakie znaczenie ma ten dyskurs w waszej strategii zmiany wizerunku?
Marine Le Pen: – Przede wszystkim, nie jesteśmy partią skrajnie prawicową. Jesteśmy partią patriotyczną, a nie antyislamską. Nie podejmuję działań w celu wyparcia islamu z krajów islamskich. Pragnę jedynie, aby Francja – kraj laicki, z chrześcijańskimi korzeniami – właśnie takim krajem pozostał. Patrząc w sposób analogiczny sądzę, że gdyby 20 milionów protestantów przyjechało do Turcji żądając wprowadzenia swoich praw, Turcy kazaliby im respektować prawo tureckie.
– Porównuje Pani Francję do krajów muzułmańskich. Tymczasem islam jest drugą pod względem liczby wyznawców religią w Europie. Większość muzułmanów we Francji to Francuzi, a nie obcokrajowcy…
– Muzułmanie byli we Francji od zawsze, niemniej jednak większość z nich przyjechała w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Mogę jedynie żałować, że ta fala imigracji rozwinęła się na bazie religijnej radykalizacji. Innymi słowy, większa liczba zawoalowanych kobiet na ulicach nie jest efektem mody. Jest to zjawisko polityczne, wspierane przez niektóre obce państwa, takie jak Katar.
– W imię laickości i zwalczania religijnego ekstremizmu sprzeciwiacie się jedynie islamowi. Ekstremiści istnieją również wśród katolików, żydów czy protestantów…
Chciałoby się oczywiście dokonać porównania, ale przykładów po drugiej stronie jest niewiele, ponieważ religie chrześcijańskie już dawno zaakceptowały laickość państwa. W katolicyzmie nie ma ostentacyjnych znaków świadczących o przynależności religijnej. Niektórzy spośród duchownych noszą habit, zostało to jednak zalegalizowane ustawą z 1905 r. Francuzi czują, że ich zwyczaje są zagrożone. Chusty, restrykcje w miejscach modlitwy, zapotrzebowanie na specyficzne produkty żywnościowe… to wszystko w sprzeczności z naszą kulturą, W konsekwencji to nie sam islam ani jego praktykowanie stwarzają problem, lecz jego widoczność. W przeszłości wielu muzułmanów praktykowało swoją religię nie będąc widocznymi.
– Jeśli zostanie pani prezydentem Francji, jaka będzie Pani polityka w stosunku do 5 milionów francuskich muzułmanów?
– Należałoby zacząć od przypomnienia zasad. Wielu osobom wydawało się, że z powodu pobłażliwości naszych rządów mogą robić, co chcą. Uważam, że wielu muzułmanów podporządkuje się zasadom, gdy te zostaną jasno określone. Przede wszystkim trzeba być Francuzem, dopiero potem muzułmaninem. Bycie Francuzem to powód do dumy. W szkołach należy powrócić do asymilacji w szlachetnym znaczeniu tego słowa, do asymilacji à la française.
– Ale islam to nie etniczność. Można być Francuzem i muzułmaninem. Czy te dwie tożsamości są ze sobą sprzeczne?
– To dobre pytanie. Wraz z globalizacją pojawiło się wiele kwestii związanych z tożsamością, nie tylko we Francji, lecz również w innych krajach. Stąd też, jeżeli zabraknie silnego poczucia narodowej tożsamości, muzułmanie będą mieli tendencję do opierania się na swojej tożsamości religijnej. Należy więc przywrócić narodową tożsamość, aby tożsamość religijna pozostała na drugim miejscu.
– Jakie jest Pani stanowisko w sprawie kandydatury Turcji do Unii Europejskiej?
– Unia Europejska potraktowała Turcję z dużym lekceważeniem. Przywódcy Unii pozostawili Turcji nadzieję na akcesję mając świadomość, że większość europejskiego społeczeństwa była temu przeciwna. Zawsze uważałam, że Turcji nie było pisane przystąpienie do UE. Należy nazywać rzeczy po imieniu. Spostrzegłam, że ludność turecka zaczyna zdawać sobie sprawę z koszmaru, jakim jest Unia Europejska, swego rodzaju Związek Sowiecki Europy.
– Jest Pani przeciwko wstąpieniu Turcji do UE ze względu na kryzys ekonomiczny czy dlatego, że Turcja jest krajem muzułmańskim?
– Według mnie Turcja nie jest europejska ani pod względem historycznym, ani ekonomicznym, ani kulturowym. Byłam przeciwna rozszerzeniu Unii w kierunku Europy Wschodniej. Biorąc pod uwagę, jak wielu muzułmanów jest w samej Europie, nie wydaje mi się, by czynnik religijny był w tym przypadku najważniejszy. Mamy jednak problem z multikulturalizmem. Zmuszono nas do życia w społeczeństwie multikulturowym, które stało się obecnie multi-konfliktowe.
Źródło: http://www.zamanfrance.fr/article/marine-pen-n-est-pas-l-islam-qui-pose-probl-me-visibilit
Tłumaczenie: Bochun