– Rozgromiono grupę byłych muzułmanów za udział w spotkaniu ateistów związanych z facebookową społecznością Atheist Republic.
– Emituje się reklamę szamponu , w której kobieta myje hidżab (ponoć dlatego, że zakazane jest publiczne pokazywanie włosów.
– W Malezji działa jedyna na świecie linia lotnicza funkcjonująca w całkowitej zgodzie z prawami szariatu (Rayani Airlines).
– Skazano polityka Davida Oroka na karę 16 miesięcy pozbawienia wolności za obrażanie islamu we wpisie na Facebooku (oczywiście nie możemy napisać, co powiedział, ponieważ nie zostało to udokumentowane – to również było zakazane).
Dlaczego zatem nie ma żadnych reperkusji odnośnie zakazu noszenia hidżabu, a bardziej dosadnie – jak w ogóle doszło do owego zakazu?
Gdy w krajach Zachodu zakazuje się bardziej ekstremalnych (i mniej obowiązkowych) zwyczajów – jak na przykład całkowitego zakrywania twarzy, może to prowadzić do buntu, tak jak wtedy, gdy kanadyjski premier Steven Harper ściął się z liderem opozycyjnej partii liberalnej (obecnym premierem), Justinem Trudeau w kwestii zakazu noszenia nikabu podczas ceremonii nadania obywatelstwa. Trudeau obstawał za swobodą noszenia zasłony.
Nie tak dawno, Rada ds. Stosunków Amerykańsko-Islamskich, CAIR, wniosła do teksańskiej komisji zatrudnienia pozew przeciwko domowi towarowemu Dillards, który jakoby odmówił przyjęcia do pracy muzułmanki, ponieważ nalegała na noszenie hidżabu podczas obsługiwania klienta (co jest sprzeczne z polityką sklepu).
Podobna sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który podtrzymał uzasadnienie o pogwałceniu praw młodej muzułmanki zatrudnionej przez Abercrombie&Fitch w Oklahomie, gdzie też nie pozwolono jej nosić hidżabu. Z kolei Europejski Trybunał Sprawiedliwości wydał odmienne orzeczenie w podobnej sprawie. Widzimy zatem, że nawet w krajach niemuzułmańskich jest to kwestia sporna.
A jednak w Malezji, która jest głównie muzułmańska i gdzie w większej mierze stosuje się prawo szariatu, interes kręci się jakby nigdy nic. Żadnych protestów na ulicach, oburzonej ludności, niczego, o czym można by poinformować.
Hipokryzja często idzie w parze z zagrożeniem materialną stratą; tak jest też w tym przypadku – recepcjonistki w hidżabie w ekskluzywnych, nastawionych na turystów hotelach, mogłyby odstraszać klientelę.
Malezyjczycy mają jednak czas i chęć protestować przeciwko decyzji Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela, uznając ją za religijną obrazę. Malezyjski minister obrony narodowej oświadczył, że siły zbrojne kraju „są w pełnej gotowości i czekają na rozkazy w sprawie Jerozolimy”. Premier, żeby nie okazać się gorszym, powiedział z kolei: „Nawet gdyby mieli pokroić mnie na kawałki, nie ustąpimy”.
Można to podsumować jedynie stwierdzeniem, że w Malezji religia jest dogodnym narzędziem, gdy służy klasie rządzącej. Ale nie łudźmy się, biznes to biznes.
AgaBe, na podst. https://clarionproject.org/ban-hijab-hotels/
Meira Svirsky ukończyła University of Texas; jest publicystką Clarion Project.